Francuskie franki sfałszowane przez Czesława Bojarskiego są dzisiaj cenniejsze niż oryginały Fałszowanie pieniądza jest tak stare jak sam pieniądz. Wielu już próbowało, z lepszym lub gorszym skutkiem. Czesław Bojarski, zapomniany geniusz z Polski mieszkający we Francji, osiągnął jednak to, co nie udało się jeszcze nikomu: sfałszowane przez niego francuskie franki są dzisiaj cenniejsze niż oryginały. (…) Wpadka 17 stycznia 1964 r., w chłodne popołudnie zimowego Paryża, komisarz Emile Benhamou, funkcjonariusz biura ds. zwalczania fałszerstw Sûreté Nationale (policji), zaparkował wóz ok. 200 m od eleganckiej willi przy avenue de Sénart w podparyskim miasteczku Montgeron. Obok dyskretnie zatrzymali się towarzyszący mu policjanci. (…) Około 17.30 z eleganckiej willi wyszedł jakiś mężczyzna. Szczupły, niewysoki, z lekko kręconymi włosami i powyżej pięćdziesiątki, wyglądał niepozornie, ale sprawiał wrażenie dystyngowanego. (…) „To on” – pomyślał z satysfakcją Benhamou – „Czesław Bojarski”. Widok mężczyzny zdziwił jednak komisarza: spodziewał się raczej uzbrojonego bandyty, a nie filigranowego dżentelmena. Na dany znak trzech policjantów spokojnie wyszło naprzeciw eleganckiego pana, pozorując chęć rozmowy. (…) Wchodząc przez żelazną bramę, policjanci nie mogli nie podziwiać zadbanego ogrodu i pięknego balkonu widocznego z pierwszego piętra. Gdy znaleźli się w środku, uderzył ich luksus umeblowania. Benhamou (…) zamknął się z Bojarskim w kuchni i kazał mu usiąść. (…) Pokazał mu plik fałszywych banknotów stufrankowych i oświadczył, że dwóch wspólników Bojarskiego zostało już złapanych i do wszystkiego się przyznało. Bojarski, choć wzburzony, odparł spokojnie, nawet z lekką satysfakcją: – Panowie, nie traćcie czasu. Niczego tu nie znajdziecie. Jak Benhamou wpadł na trop polskiego fałszerza? Po nitce do kłębka W końcu września 1963 r. do lokalu poczty przy ul. Turgot w 9. dzielnicy Paryża (…) wszedł przystojny, niebieskooki blondyn, trochę po trzydziestce. (…) Nie przychodził tu po raz pierwszy. Jak zwykle zamierzał zakupić obligacje skarbu państwa. Lekko słowiański akcent dodawał mu tylko uroku. Tradycyjnie już wyciągnął plik 10 nowiutkich stufrankowych banknotów, tzw. bonapartówek, i wymienił je na warte tę samą sumę obligacje. (…) • Kilka dni później pracownik Banku Francji zaciągnął do swojego biurka w jednym z pomieszczeń technicznych siedziby głównej banku pokaźny worek wypełniony banknotami. Banknoty te nie przeszły egzaminu w jednej z nowych, ówcześnie supernowoczesnych maszyn weryfikujących pieniądze napływające z różnych instytucji państwowych. Maszyny odrzucały jednostki niespełniające wymogów (…). Wypełnione worki przejmował wyznaczony pracownik, którego zadaniem była ręczna kontrola zakwestionowanych środków. I do tej pracy zabrał się w początkach października 1963 r. wspomniany urzędnik. Jak zwykle szybko uporał się z większością zawartości worka – podartymi i zużytymi banknotami. Nagle jego wzrok natrafił na 10 doskonale zachowanych stufrankówek. Zaczął im się uważnie przyglądać. Nie mógł zrozumieć, dlaczego maszyna je odrzuciła. Wyglądały zupełnie normalnie. „Pora przyjrzeć im się uważniej”, pomyślał zaciekawiony ekspert. Standardowo zaczynał od testu papieru – wydawał się w porządku, jednak doświadczone palce urzędnika podpowiadały mu, że może być nieznacznie za cienki. Wprawnym okiem przeanalizował znak wodny. Tutaj odpadały już praktycznie wszystkie fałszywki. Bardzo rzadko zdarzało się, by fałszerze byli w stanie choćby zamarkować tę formę zabezpieczeń. Zdumiony pracownik stwierdził jednak, że znaki wodne w podejrzanych stufrankówkach są na swoim miejscu. Zaczął rozumieć, że natrafił na zupełnie wyjątkową sprawę. (…) Po pierwsze, banknoty rzeczywiście były sfałszowane. Po drugie, nigdy w swej karierze nie zetknął się z tak doskonałymi podróbkami. (…) Teraz, w październiku 1963 r., nastąpił przełom: udało się ustalić, że zidentyfikowany przez eksperta plik został przekazany z lokalu poczty przy rue Turgot w 9. dzielnicy Paryża. • – Ach tak, przypominam sobie – odparła po chwili wahania urzędniczka poczty. Dwaj policjanci, wysłani na rue Turgot przez komisarza Benhamou, spytali ją, czy kojarzy osobę posługującą się plikami nowych banknotów stufrankowych. (…) – Ten pan był tu ostatnio w końcu września – kontynuowała kobieta – wymienił równowartość tysiąca franków na obligacje państwowe. Zapamiętałam go dlatego, że regularnie do nas przychodził i zawsze kupował tylko małe ilości obligacji.










