Zarabiają na ptasiej grypie

Zarabiają na ptasiej grypie

Strach przed epidemią nabija kabzy obrotnym biznesmenom Wirus H5N1 grasuje w Europie. Ptasia grypa dotarła już do siedmiu krajów UE. Z pewnością zostanie przez długi czas, nikt bowiem nie zatrzyma ptaków wędrownych. David King, główny doradca naukowy brytyjskiego rządu, twierdzi, że w jego kraju ptasia grypa stanie się endemiczna, tak jak teraz w Chinach. We Włoszech sprzedaż drobiu spadła o 70% w ciągu zaledwie dwóch dni. Przewożący zazwyczaj kurczęta włoski kierowca ciężarówki Claudio Rubello z Gozzano stracił pracę, gdyż nikt nie chciał odbierać upierzonego towaru. Zrozpaczony szofer zabił żonę i dziecko, następnie podciął sobie gardło. Francja jest pierwszym krajem UE, w którym zarażone zostały nie tylko ptaki dzikie, lecz także hodowlane. Farmer Daniel Clair z regionu Ain w południowo-wschodniej części kraju był wstrząśnięty, kiedy zobaczył, że 400 jego indyków padło w ciągu jednej nocy. Clair musiał wybić cały swój drób – 11 tys. ptaków. Wokół farmy utworzono kordon bezpieczeństwa. „Czuję się jak zadżumiony. Nie przywożą mi nawet poczty”, żali się hodowca. Niemieccy politycy dyskutują, czy z powodu ptasiej grypy należy odwołać piłkarskie mistrzostwa świata. W Londynie przeniesiono do jednej z wież słynne kruki z Tower i zakwaterowano w specjalnych klatkach. Według tradycji, monarchia przetrwa tak długo, jak długo te ptaki będą mieszkać w fortecy, dlatego opiekunowie kruków nie chcą ryzykować. Media podsycają strach. „Skrzydlata śmierć wylądowała”, uderzył na alarm berliński dziennik „BZ”. Brytyjski „The Guardian” napisał, że środki masowego przekazu przedstawiają zagrożenie epidemią „jakby Hermann Göring nakręcił remake „Ptaków” Hitchcocka”. Przytaczane są nawet „opinie ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia”, że pandemia może zabić co czwartego mieszkańca Zjednoczonego Królestwa. Powstaje wrażenie, że jedna zabłąkana jaskółka jest równie groźna jak broń masowej zagłady Saddama Husajna – szydzi „The Guardian”. W rzeczywistości wirus H5N1, śmiertelny dla ptaków, z najwyższą trudnością pokonuje barierę chroniącą człowieka. Zarazić może się, a i to nie zawsze, najwyżej ten, kto spożyje mięso zainfekowanego łabędzia czy indyka na surowo. Dotychczas wirus zabił 140 mln ptaków i ponad 90 ludzi, przede wszystkim w Południowo-Wschodniej Azji, gdzie mieszkańcy często żyją z ptakami w jednym pomieszczeniu. Teoretycznie istnieje możliwość, że H5N1 zmutuje lub też „połączy się” z wirusem ludzkiej grypy, tak że człowiek będzie się zarażał od człowieka. Konsekwencją byłaby epidemia z dziesiątkami tysięcy zgonów, ponieważ ludzki układ odpornościowy nie potrafi zwalczać ptasiego intruza. „Ptasia grypa będzie pierwszą pandemią XXI w.”, twierdzi prof. John Oxford, renomowany wirusolog z Londynu. Lekarze od lat wieszczą, że śmiercionośna zaraza kiedyś nadejdzie. Tak naprawdę jednak prawdopodobieństwo wystąpienia czarnego scenariusza jest bardzo niewielkie. Mimo to strach przed pomorem wykorzystują wielkie koncerny, mniejsze firmy, a także całkiem mali „ludzie interesu”, aby pomnożyć swoje zyski. Niektórzy twierdzą nawet, że pewne przedsiębiorstwa świadomie puszczają w obieg określone wiadomości. Każda informacja z laboratorium o domniemanych sukcesach w pracy nad szczepionką powoduje wzrost kursu akcji potencjalnego producenta. Banki inwestycyjne oferują już pakiety akcji wytwórców szczepionek. Austriacka minister zdrowia Maria Rauch-Kallat ostrzegała już w październiku, kiedy ptasia grypa dotarła do Turcji: „Ważne jest, aby nie szerzyć paniki, która służy tylko windowaniu kursów akcji pewnych firm farmaceutycznych”. Zdaniem większości ekspertów, niemal całkowicie niemożliwe jest stworzenie szczepionki przeciwko wirusowi, którego jeszcze nie ma, gdyż nieznana jest struktura potencjalnego zmutowanego zabójcy. Mimo to władze brytyjskie zawarły kontrakt z firmami farmaceutycznymi Chiron i Baxter na dostawę szczepionek przeciwko H5N1 wartości 33 mln funtów. Ręce zacierają dyrektorzy firm produkujących specyfiki uważane za jedyny skuteczny oręż przeciwko ptasiej grypie – tamiflu oraz relenzę. Te preparaty nie leczą choroby, ale łagodzą i skracają jej przebieg (tamiflu o 36 godzin). GlaxoSmithKline, wytwórca relenzy (preparatu do inhalacji), zamierza zwiększyć roczną produkcję z 11 do 15 mln sztuk. Ponad 50 rządów złożyło u wytwórcy tamiflu, szwajcarskiego koncernu Roche, wielkie zamówienia. Szefowie Roche nie zgadzają się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2006, 2006

Kategorie: Świat