Czy zasady korzystania z Twittera i Facebooka powinny być odgórnie regulowane?

Czy zasady korzystania z Twittera i Facebooka powinny być odgórnie regulowane?

Czy zasady korzystania z Twittera i Facebooka powinny być odgórnie regulowane? Karolina Iwańska, prawniczka, Fundacja Panoptykon Platformy internetowe przekonują, że działają w sferze prywatnej, na podstawie własnych regulaminów, które użytkownicy akceptują, zakładając konta. Jednak rosnąca dominacja największych platform pokazuje, że ich działalność od dawna należy do sfery publicznej. Wraz ze wzrostem ich roli w codziennym funkcjonowaniu milionów ludzi (co dobitnie pokazała pandemia), na sile przybrały też problemy: naruszenia prywatności, nieprzejrzyste algorytmy czy prywatna cenzura, wokół której – wraz z blokadą prezydenta USA – rozpętała się burza. Rosnącą władzę platform w życiu społecznym powinniśmy móc efektywnie kontrolować. Na szczęście tę potrzebę widzi Unia Europejska, która w grudniu zaprezentowała pakiet regulacji pod hasłem Digital Services Act. Jeśli chcemy w sieci zadbać o interes społeczny, potrzebujemy tej interwencji. Anna Mierzyńska, analityczka mediów społecznościowych Potrzebne są zewnętrzne regulacje dotyczące treści zamieszczanych na platformach społecznościowych. Zewnętrzne, czyli niezależne od samych platform. Zasady publikacji treści, ich usuwania czy blokowania kont muszą być przejrzyste, zrozumiałe i takie same dla wszystkich. Nie zgadzam się z argumentem, że platformy społecznościowe to prywatne firmy, dlatego nie powinny ich dotyczyć regulacje zewnętrzne. Media tradycyjne to także często firmy prywatne, a jednak ich działalność jest regulowana przepisami. Media społecznościowe działają w przestrzeni publicznej, tworzą ogólnie dostępną, nowoczesną agorę, na której stale trwa komunikacja. To, że tą agorą zarządzają prywatne spółki, nie zmienia faktu, że jest ona wykorzystywana do celów publicznych, i to masowo. Wobec tego sposób funkcjonowania na niej powinien być jasno określony. Wydaje się, że w Europie najlepsze byłoby wprowadzenie regulacji unijnych, oczywiście po konsultacjach z przedstawicielami państw, najlepiej także z ich obywatelami oraz z samymi platformami. Piotr Czerski, twórca multimedialny Bardzo ciekawa i niejednoznaczna kwestia. Kiedy dowiedziałem się, że Trump został zablokowany na Twitterze, poczułem odruchową satysfakcję, jak zapewne większość osób o poglądach lewicowych czy liberalnych. Refleksja, że mamy do czynienia z niebezpiecznym precedensem, przyszła później. Można ten gest odczytywać jako spóźnioną, ale konieczną reakcję na łamanie podstawowych zasad demokratycznej debaty – ale pozostaje też faktem, że demokratycznie wybrana głowa najważniejszego światowego mocarstwa została „anulowana” w najważniejszym politycznie medium przez prywatną firmę na podstawie anonimowej decyzji. Czy jest to nowa jakość, czy tylko spektakularne potwierdzenie, że debata tocząca się w mediach społecznościowych jest i zawsze była regulowana przez ich właścicieli w całkowicie nieprzejrzysty i często niedostrzegalny z zewnątrz sposób, pozostaje pytaniem otwartym. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety