W zaułku ciasnym i ciemnym
KALENDARZ POŚCIGU ZA UKŁADEM Minęły 662 dni od rozpoczęcia pościgu za układem! a „UKŁADU” ANI ŚLADU, zaś o nowym GADU, GADU! Od przejęcia władzy przez PiS Jarosław Kaczyński wielokrotnie groził wcześniejszymi wyborami, żeby zdyscyplinować Samoobronę i Ligę, które na wyborach bardzo by straciły. Do tej pory byłem pewien, że lider PiS udaje, że ostatnią rzeczą, której by chciał, byłyby wybory. Nawet na tych robionych zaraz po wyborach jesiennych 2005 r. mógł raczej stracić. To byłaby okazja do naprawienia grzechu zaniechania, przez wyborców Platformy, którzy zostali w domu, licząc, że wygra PO. Niewykluczone, że przestraszona podwójną wygraną Kaczyńskich poszłaby głosować część zniechęconego elektoratu lewicy. Nadal nie wierzę, że premier ma tej koalicji dość. Od strony jego uczuć to on Lepperem, Giertychem i Rydzykiem pogardza od początku kumania się z nimi, a nawet wcześniej, ale od strony użyteczności, a to jest najważniejsze, ten układ był dotąd całkiem dobry do realizacji idée fixe braci i ich środowiska. Oczywiście on spowodował i koszty, ale w konfrontacji z obsesyjnymi wizjami i celami obecnej „kierowniczej siły” w kraju, te koszty się nie liczyły. Ale mogą zacząć się liczyć, do czego wrócę. Kaczyński ma nadzieję, że jeszcze raz rzuci na kolana „przystawkowe” partie, licząc, że setki aktywistów przyssane do państwowych „cycków”, drżące, by ich od nich nagle nie oderwano, wymuszą na swoich liderach pozostanie w koalicji, a nawet ich porzucą, gdyby przy wystąpieniu się upierali. To byłoby dla PiS optymalne i taka jest jego taktyka wobec Samoobrony. Wydaje się jednak, że ucięcie obu partiom głów, by utrzymać w koalicji „kadłuby”, nie musi się powieść, choć może. A dalsze trwanie w koalicji z Lepperem i Giertychem jest coraz marniejszym interesem. Nie chcąc wyborów, premier może być do nich zmuszony, mogą się okazać najmniej złym dla niego wyjściem z coraz bardziej ciemnego i ciasnego zaułka. Bo jego polityka podąża w takim kierunku, a nie ku jasnej i szerokiej przestrzeni. Po pierwsze, w nadal szybko rosnącej gospodarce pojawiły się pierwsze oznaki przegrzania, które przyhamują tempo wzrostu, może mocniej, niż się przewiduje. Po drugie, powszechna świadomość, że w gospodarce jest „wspaniale”, rozkręca falę rewindykacji, której niezaspokojenie uderzy w PiS. Po trzecie, pozycja wyborcza Prawa i Sprawiedliwości się pogarsza, bo znacznemu spadkowi notowań Samoobrony i LPR nie towarzyszy wzrost notowań PiS. Być może partia Kaczyńskich zjada elektorat „przystawek”, ale jednocześnie ktoś inny, pewno Platforma, zjada jej wcześniejszy elektorat. Zamiast wyrastać w wielką partię prawej strony sceny politycznej, PiS przesuwa się pod względem zakorzenienia wyborczego na jej prawy skraj. Jeśli Kaczyńscy marzyli o tej wielkiej partii prawicowej, to na razie spotyka ich fiasko. I może być gorzej, bo Prawu i Sprawiedliwości grozi, że zostanie w przyszłym Sejmie bez możliwości zawarcia koalicji, w której byłoby siłą wiodącą, ponieważ zabraknie potencjalnych przystawek. Wreszcie sama konstrukcja koalicji już nie trzeszczy, jak to robiła od początku, ale wydaje się rozpadać, przez rozpalony do białości konflikt między premierem i jego koalicyjnymi wicepremierami. Po ostatnich wydarzeniach postanowili oni połączyć siły, tworząc LiS. Jeśli po tym połączeniu okaże się, że wzmocniło ono szansę obu partii na bycie w przyszłym Sejmie jako coś więcej niż nieznacząca grupa, to zmniejszy się ich lęk przed wcześniejszymi wyborami i przestanie działać straszak, który do tej pory koalicję stabilizował. W głowach liderów przystawek zostanie jedno, zemścić się najokrutniej, jak to możliwe, na Kaczyńskich za trzymanie ich pod butem i zdołować PiS. Myślę, że premier jest tego świadom, że wie, iż kolejne zlepianie koalicji to, z jednej strony, zamiana jego rządzenia w groteskę, a z drugiej, sojusz z rozwścieczonymi grzechotnikami. Nie można więc wykluczyć, że teraz perspektywa wcześniejszych wyborów jest realna, ale nie wierzę, by stało się to normalnie, na przykład przez uzgodnione z opozycją samorozwiązanie Sejmu. Nie wiem, co Kaczyńscy wymyślą, ale sądzę, że będą się starali tak ukształtować sytuację, by uzyskać maksymalnie możliwe przewagi w konfrontacji wyborczej, nawet kosztem kolizji z konstytucją, co w ich działaniu jest normą. Dla partii opozycyjnych mam jedną radę – wiadomo, jaka będzie taktyka wyborcza PiS, tradycyjne, brutalne rozrąbanie sceny politycznej na Rywinlandię i IV RP. Partie opozycyjne powinny zaproponować swoje „podziały” i zaatakować pierwsze, by nie znaleźć się









