Zawał serca lewicy

Zawał serca lewicy

April 10, 2017 - Berlin, Germany: Martin Schulz, chairman of Germany's social democratic SPD party and the party candidate for Chancellor in upcoming German general elections speaks to foreign journalists at the SPD headquarters. (Hermann Bredehorst / Polaris)

Po trzeciej klęsce wyborczej socjaldemokratów Martin Schulz planuje wielką ofensywę. Czy to wystarczy? Korespondencja z Berlina Kiedy w powyborczy poniedziałek ustępująca premier Nadrenii Północnej-Westfalii, Hannelore Kraft, wystąpiła przed partyjnymi kolegami w stołecznej centrali SPD, sprawiała wrażenie, jakby przyszła na swój pogrzeb. – Niestety, przegraliśmy, biorę na siebie całą odpowiedzialność – mówiła wyraźnie wstrząśnięta Kraft, która zrezygnowała ze wszystkich stanowisk. Kandydat na kanclerza tej partii, Martin Schulz, silił się na odrobinę nadziei. – Hannelore prowadziła znakomitą kampanię, walczyła jak lwica. Ale przed nami nowe wyzwania – pocieszał szef SPD. Echo nocy sylwestrowej Rok wyborczy 2017 rozpoczął się dla partii Schulza potrójną klęską. Po wyborach w Kraju Saary i Szlezwiku-Holsztynie również w Nadrenii Północnej-Westfalii wygrała CDU, przy czym porażka w landzie uchodzącym za serce socjaldemokracji jest szczególnie dotkliwa. SPD rządziła w Düsseldorfie niemal nieprzerwanie od 1966 r., koalicje z jej dominującym udziałem były w tym najludniejszym kraju związkowym Niemiec czymś naturalnym. Nie bez kozery pochodzący stamtąd Schulz nazwał wybory w Nadrenii Północnej-Westfalii najpoważniejszym egzaminem przed jesiennym finałem – wyborami do Bundestagu. „Partia Schulza znalazła się tam, gdzie była już w okresie przewodnictwa Sigmara Gabriela: na gruzach”, pisze dziennik „FAZ”. Wizerunek rządu Kraft nigdy nie był tak kiepski jak w ostatnich miesiącach. Jej zastępczyni i minister szkolnictwa, Sylvia Löhrmann z partii Zielonych, wzbudziła niechęć wyborców zamykaniem szkół specjalnych, likwidowaniem stanowisk nauczycielskich i rozwlekłymi dyskusjami o ośmioletnim gimnazjum. To – według komentatorów – przełożyło się na wynik wyborczy. Upadek SPD nad Renem i Ruhrą jest także echem sylwestrowej nocy w 2015 r. Napaści seksualne imigrantów z Afryki Północnej na Niemki w Kolonii zachwiały poczuciem bezpieczeństwa, które odtąd stało się kluczowym postulatem także znaczącej części elektoratu SPD. Tymczasem premier Kraft nie umiała znaleźć odpowiednich słów współczucia dla ofiar napaści, a burmistrz Kolonii Henriette Reker, która uchodzi za osobę przyjazną wobec imigrantów (w październiku 2015 r. na stoisku wyborczym dźgnął ją nożem niemiecki radykalista), powiedziała nawet, że niektóre Niemki same były sobie winne. Z kolei minister spraw wewnętrznych landu Ralf Jäger uchylał się od wzięcia odpowiedzialności za bierną postawę policji podczas sylwestrowych wydarzeń. Przegrane wybory w Nadrenii Północnej-Westfalii są także klęską nowego szefa SPD, który na początku roku wprawdzie ożywił nadzieje lewicowych wyborców, ale popełniał te same błędy co Kraft, zbyt długo lekceważąc temat bezpieczeństwa. W każdym razie „efekt Schulza”, mającego zmienić niemiecką politykę, należy już do przeszłości. Merkel znów prowadzi w sondażach. Co takiego się wydarzyło w ciągu czterech miesięcy, że aureola, z którą przedstawiał Schulza na okładce tygodnik „Spiegel”, zniknęła? I czy wytrawny bokser polityczny z Würselen jest w stanie się podnieść, aby stoczyć kolejną rundę? Sierpowy w wątrobę Niemieckie media nazwały wynik wyborów w Nadrenii Północnej-Westfalii „zawałem serca lewicy”. Sam Schulz, który od czasu do czasu chętnie sięga po siermiężną retorykę, mówi o „sierpowym w wątrobę” (Leberhaken). Szef socjaldemokratów uderzył w ostrzegawcze tony i szybko się pozbierał. Kraft wzięła całą odpowiedzialność na siebie i zapewniła, że Schulz nie miał nic wspólnego z jej niepowodzeniem. SPD straciła co prawda jedną z wyrazistszych liderek i wiceszefową partii, ale Schulz może teraz przejść do ofensywy. Przynajmniej tego pragnąłby trzon SPD. – Wiem, jak się przegrywa bitwy, ale wiem również, jak się powstaje. Mam w tym doświadczenie – przekonywał Schulz, który w młodym wieku wygrał walkę z alkoholem i będąc człowiekiem bez matury, stał się jednym z najlepiej rozpoznawalnych europosłów. Kandydat SPD już niejednokrotnie dowiódł, że jest samcem alfa. – Raz dostajesz w ucho, a raz wygrywasz – ciągnął. Tyle że niemieccy socjaldemokraci ostatnio dostali w ucho trzy razy. Dlatego wątpliwości, czy Schulz rzeczywiście w ciągu czterech miesięcy przechyli szalę zwycięstwa na rzecz SPD, są uzasadnione. Angela Merkel, która dotąd wygrywała z każdym oponentem wywodzącym się z SPD, nie jest łatwym przeciwnikiem. Dzień po wyborach w landzie Schulz wystąpił na obu kanałach telewizji publicznej, przez lożę szyderców z AfD uporczywie nazywanej „Merkel-TV”. O najlepszej porze

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 21/2017

Kategorie: Świat