Zbigniew Derdziuk – tajemniczy prezes ZUS

Zbigniew Derdziuk – tajemniczy prezes ZUS

Fot. Dawid Wolski/East News

Kompetencje niejasne, zadania rozmyte, pozycja niepodważalna

Big Brother

ZUS to instytucja nieprzejrzysta. Nad wszystkim wisi fasadowa rada nadzorcza, ciało bez realnych kompetencji i wpływu(1). Sam ZUS dysponuje uprawnieniami quasi-śledczymi, sądowymi i egzekucyjnymi. Co to znaczy w praktyce? Na przykład to, że pozew przeciwko ZUS trzeba złożyć… za jego pośrednictwem(2). Jakby ofiara policyjnej przemocy musiała się skarżyć poprzez swojego oprawcę.

ZUS to także cichy terrorysta. Jedno naciśnięcie klawisza i człowiek albo część jego historii znika z systemu. Pozostaje się bez środków do życia, bez informacji i możliwości obrony(3). O prawdziwym obliczu ZUS mówi się szeptem. Publiczna krytyka? Zawsze wiąże się z ryzykiem.

Cyfrowa fikcja

Kto to stworzył? Kto za to odpowiada? Odpowiedzialność się rozmywa, ale jedno nazwisko pozostaje centralne: Zbigniew Derdziuk, obecny prezes ZUS.

System obowiązkowych ubezpieczeń nie powstał z dnia na dzień. Kształtował się latami, a Derdziuk w ostatnich latach był jednym z jego architektów. Już za swojej pierwszej kadencji (2009-2015) wdrażał fundamenty obecnego „nowoczesnego ZUS”: e-ZLA, PUE, automatyzację wypłat. Na papierze wyglądało to jak postęp, w praktyce – cyfrowa wersja kafkowskiego koszmaru: formularze, których nie da się wysłać, decyzje korygowane po trzech latach, algorytmy bez empatii i sprawności (bo system ZUS nie potrafi liczyć).

W 1985 r. ZUS zatrudniał 15 tys. urzędników i obsługiwał 15 mln osób. Dziś zatrudnia ok. 45 tys. i obsługuje… tyle samo. Różnica? Miliardy złotych wydane na informatyzację, która miała „pomóc”.

Derdziuk wcześniej brał udział w reformie emerytalnej w 1999 r., która rozmontowała system repartycyjny i wprowadziła fikcyjny kapitał. Skutki były tak poważne, że jako prezes musiał je potem rozbrajać jak miny. Teraz, po dziewięciu latach, wrócił na stanowisko. I choć podkreśla, że nie odpowiada za obecny stan ZUS, prawda jest inna: to on ten system współtworzył, wdrażał i utrwalał. ZUS nie da się zepsuć w rok. Ale jeśli ktoś miałby psuć go konsekwentnie przez ćwierć wieku, Derdziuk był przy tym niemal zawsze.

Kim jest Zbigniew Derdziuk?

Oficjalna narracja brzmi jak z folderu promocyjnego: wulkan energii, człowiek orkiestra, niezatapialny technokrata, który odnajduje się w każdej politycznej konfiguracji: od AWS i Balcerowicza, przez PiS i PO, po mBank i… rekomendację Lewicy. Nie „człowiek bez właściwości”, lecz człowiek wszystkich właściwości, pasujących do każdej epoki. Można by nim obsadzić całą Radę Ministrów i jeszcze starczyłoby na kilku wojewodów.

Nie kojarzycie? To zrozumiałe. W przestrzeni publicznej tak naprawdę istnieje tylko jeden artykuł o Zbigniewie Derdziuku – na Wikipedii. I to ten tekst media powielają od lat. Refren? „Bezpartyjny fachowiec”. Brzmi ładnie i niczego nie wyjaśnia. Problem w tym, że przez trzy dekady Derdziuk pobierał wynagrodzenie u co najmniej 30 pracodawców, nie dorywczo, lecz na stanowiskach kierowniczych, nadzorczych i zarządczych. Żeby nie być gołosłownym…

Człowiek renesansu administracji

Kariera Zbigniewa Derdziuka to gotycka Księga rekordów Guinnessa. Zaczynał jako dyrektor w TVP i TV Puls, potem był konsultantem międzynarodowym, członkiem rady nadzorczej OBOP, sekretarzem stanu, szefem Kancelarii Premiera, ministrem w rządzie Tuska, sekretarzem miasta Warszawy, dwukrotnym prezesem ZUS (2009-2015 i od 2024), a także doradcą zarządu mBanku.

W sektorze finansowym pełnił funkcje w PKO BP, PBI i Banku Pocztowym. Zasiadał w radach nadzorczych BGK, Totalizatora Sportowego, Amiki, PZU, Postdaty, Scanmedu, Winuela i Metra Warszawskiego. Od 2020 r. kierował Roma Office Center, spółką archidiecezji warszawskiej.

Na arenie międzynarodowej przewodniczył komisjom ISSA (International Social Security Association – Międzynarodowe Stowarzyszenie Zabezpieczenia Społecznego) i współpracował z Polskim Stowarzyszeniem Ubezpieczenia Społecznego. Udzielał się w projektach doradczych przy prezydencie Kaczyńskim, Polskiej Agencji Informacyjnej i w strukturach

PRZYPISY

  1. Rada Nadzorcza ZUS to 10-osobowy organ mający reprezentować rząd, pracodawców i związki zawodowe. W praktyce instytucjonalna fikcja, powoływana przez premiera, bez realnych kompetencji. Nie może powołać ani odwołać prezesa, nie ma wpływu na strategię, decyzje ani wewnętrzne zarządzenia. Jej opinie są doradcze, czyli ignorowane, a posiedzenia niejawne.
  2. Odwołanie od decyzji ZUS trzeba złożyć przez ten oddział, który ją wydał. Podstawa prawna: art. 477 par. 2 kpc i art. 83 Ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych.
  3. Z danych Rzecznika Praw Obywatelskich z lat 2020-2024 wynika, że ZUS co roku generuje ponad 4 tys. skarg, dotyczących m.in. przewlekłości postępowań, absurdalnych uzasadnień odmów oraz konsekwentnego ignorowania zaleceń RPO. Sam rzecznik mówi już nie o przypadkach, lecz o systemowej oporności instytucji. Według danych sądów co roku toczy się 120-160 tys. spraw z zakresu ubezpieczeń społecznych, z czego niemal 100 tys. kończy się wyrokiem. Większość tych spraw to spory z ZUS. Przy ok. 45 tys. pracowników ZUS łatwo policzyć, że statystycznie każdy urzędnik tej instytucji wydaje rocznie trzy-cztery decyzje, które kończą się w sądzie. A przecież mówimy tylko o sprawach, które obywatelom udało się zaskarżyć. Przeciętny pracownik ZUS ma co najmniej kilka sądowych „dzieci” rocznie, a dodatkowo całą gromadkę „niewidzialnych” decyzji – błędnych, ale skutecznych, bo nikt się nie odwołał. Wszystko w ramach instytucji, która ma służyć obywatelowi.
Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2025, 39/2025

Kategorie: Kraj