Zegar apokalipsy

Zegar apokalipsy

„Nie bój się, to samo się czyta”, powiadają ludzie, polecając znajomym grube książki, czemu nie mogłem się nadziwić, bo dla mnie czytanie jest przyjemnością, a nie zmaganiem umysłowym. Samo się nie czyta, jak samo grzmi i samo się błyska, no chyba że chodzi o tę przypadłość adehadowców, która i mnie czasem doskwiera, mianowicie czytanie bezmyślne, a raczej czytanie w trakcie myślenia o czymś zupełnie innym. Skłonność do rozproszeń sprawiała bowiem niejednokroć, że oczami wodziłem za tekstem przez wiele stron, nim się spostrzegłem, że myśl za wzrokiem nie podąża, przez co musiałem wrócić do poprzedniego rozdziału niczym zagubiony turysta do ostatniego widzianego znaku na skale. Chodziłoby zatem o rodzaj zatracenia w lekturze tak intensywnego, że czytelnik nie myśli o tym, że czyta, tak jak nie myśli o tym, że oddycha. Czyli o proces obopólnego pochłaniania – łakomie pochłaniam książkę, która mnie pochłania bez reszty.

Nie jest to specjalnie możliwe w przypadku prozy wysokoartystycznej czy mowy wiązanej, kiedy raczej rozkoszujemy się nie fabułą, ale językiem, pomysłami składniowymi i czym tam jeszcze – taką literaturę dawkujemy sobie jak panaceum na kolokwialność. Zdarza się jednak, że książka pisana „stylem zerowym”, zwłaszcza w przypadku literatury faktu, frapuje samą treścią, czyta się zaiste sama, ba, czasem nawet wbrew woli czytelnika.

Taką książką, której wolałbym nigdy nie przeczytać, ale od której oderwać się nie mogłem, jest omawiana już na łamach „Przeglądu” przez Romana Kurkiewicza „Wojna nuklearna” Annie Jacobsen. Amerykańska gwiazda dziennikarstwa śledczego na podstawie rozmów z wieloma specjalistami od wyścigu zbrojeń, emerytowanymi wojskowymi i politykami, kreśli podtytułowy „możliwy scenariusz” zagłady

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 51/2024

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok