Mówi się o nich dawcy narządów. Ale to przekłamanie. Bo zwykle albo giną na miejscu, albo ich narządy są tak poturbowane, że nie nadają się do przeszczepu. W niedzielę, 20 września, w porze poobiedniej, około godz. 16.40, drogą wojewódzką nr 482 biegnącą przez województwo łódzkie podróżowało motocyklem w kierunku Warszawy dwóch dwudziestoparolatków. W Nowym Ochędzynie z drogi podporządkowanej wyjechało bmw kierowane przez 23-latka. W starciu bmw z motocyklem przegrał oczywiście ten drugi – kierujący motocyklem został zabity, a jego pasażer wyrzucony na przeciwległy pas i najechany przez busa, w wyniku czego zmarł. Powiedzenie o dawcach narządów znów się nie sprawdziło. Czekanie Od jednego człowieka można pobrać w najlepszej sytuacji kilka narządów wewnętrznych: serce, dwa płuca, dwie nerki, wątrobę, trzustkę, a do tego dwie rogówki i ewentualnie kończynę. Od motocyklisty i jego pasażera, którzy zginęli na miejscu zdarzenia, nie można było pobrać nic. W 2019 r., jak podaje Poltransplant, było 502 dawców, a wykonano dzięki ich narządom 1473 przeszczepy, głównie nerek – 907, wątroby – 330 i serca – 145. Pod koniec ubiegłego roku na przeszczep oczekiwało 1947 osób, najwięcej na przeszczep nerki – 1165, serca – 462 i wątroby – 128. W przeliczeniu na milion mieszkańców najwięcej zmarłych dawców było w województwie zachodniopomorskim – 25, a najmniej w podkarpackim – poniżej pięciu. Pandemia na szczęście nie spowodowała zatrzymania transplantacji narządów. Centrum Organizacyjno-Koordynacyjne ds. Transplantacji Poltransplant podaje, że od początku tego roku do końca sierpnia wykonano 859 przeszczepów, najwięcej nerek – 527, a serc 108. W jednym z pierwszych miesięcy pandemicznych, w kwietniu, do transplantacji trafiły organy od 16 dawców. Wykonano wówczas 32 transplantacje nerki, czyli od każdego dawcy pobrano obie nerki; wątroby – 9, serca – 8, płuca – 5. Razem 54. Pod koniec sierpnia liczba oczekujących na przeszczep w Polsce wynosiła 1821 osób. Jeśli chodzi o narządy wewnętrzne, najwięcej pacjentów oczekiwało na nerki – 1029, drudzy w kolejności byli oczekujący na przeszczep serca – 438, mniej osób potrzebowało przeszczepu płuc – 152 i wątroby – 132. Jakby bez powodu Józef Szczepanik niechętnie wraca do tamtych dni sprzed 18 lat. On i jego żona Hanna do dziś mają traumę. To był ostatni dzień przed feriami wielkanocnymi. Ania, ich córka, miała prawie 19 lat, chodziła do ostatniej klasy Technikum Ekonomicznego w Łowiczu i w maju miała zdawać maturę. A tego dnia powiedziała mamie: „Pójdę do szkoły, pogram w siatkówkę”. Poszła. Na treningu było 16 dziewczyn i nauczycielka WF. W czasie gry Ania poczuła się źle, powiedziała koleżankom, że musi zaczerpnąć powietrza, i zeszła z boiska. Podeszła do okna. A potem, kiedy poczuła się lepiej, usiadła przy grzejniku. Wtedy zemdlała. Ktoś zadzwonił do jej rodziców, powiedział, że córka straciła przytomność. Koleżanki ułożyły ją na wznak na podłodze, nogi położyły na krześle, żeby były wyżej. Ania udusiła się własnym językiem. Przyjechało pogotowie, ale akcję serca przywrócono dopiero 40 minut po jej ustaniu, już w szpitalu. Na OIOM Ania trafiła w środę. Rodzice mieli nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Ale w piątek powiedziano, że sytuacja jest zła. Szczepanik sprowadził zaufanego lekarza z innej placówki, żeby też się wypowiedział na temat stanu córki. Od neurologa usłyszeli jednak: „Nie będę państwa oszukiwał, tu nie ma żadnych oznak życia”. Dwa razy zebrało się konsylium lekarskie, żeby zdecydować o odłączeniu od respiratora. Po drugim rodzice zostali poproszeni o przyjazd do szpitala. Powiedziano im, że nastąpiła śmierć pnia mózgu. Lekarz spytał, czy zgodzą się na pobranie narządów córki. – Była we mnie taka ogromna złość, taki bunt z tego powodu, że moja 19-letnia córka nagle znalazła się w takiej sytuacji, że nie chciałem się zgodzić – wspomina Szczepanik. – Ale żona mnie przekonywała. Mówiła, że przecież mamy kuzyna, który dostał nerkę i miał szczęście, bo dzięki temu żyje. Gdybym wtedy się nie zgodził, pewnie dziś bym żałował. Podjęliśmy słuszną decyzję, bo życia córce i tak bym nie wrócił. Nie powiedziano nam, komu przeszczepiono narządy Ani – bo tego nie wolno, ani jakie to były narządy. Z jakichś
Tagi:
Ewa Smolińska-Borecka










