Ziobro wypycha Polskę z Unii

Ziobro wypycha Polskę z Unii

03.05.2023 Warszawa Konwencja Solidarnej Polski n/z Zbigniew Ziobro Fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Antyunijność jest wehikułem, który pozwoli Ziobrze zająć w Zjednoczonej Prawicy miejsce numer 2, a z czasem – zostać następcą Kaczyńskiego Zbigniew Ziobro ma nową partię. Nazwał ją Suwerenna Polska. Ten ruch to nie przypadek, nie zwykły rebranding. To gra o władzę i pieniądze. O miejsce na scenie politycznej i w wyścigu wyborczym. Wszystko w jednym. Zacznijmy od pieniędzy. W sierpniu 2022 r. Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe Solidarnej Polski. Dopatrzyła się nieprawidłowości w finansach ziobrystów – „niedozwolonego swoistego kredytowania” przez osobę fizyczną. Oznacza to, że gdyby Solidarna Polska w roku 2019 była bytem samodzielnym i przekroczyła trzyprocentowy próg wyborczy, cofnięto by jej subwencję z budżetu państwa. Ziobryści problem rozwiązali inaczej. Powołali do życia nową partię, Suwerenną Polskę. I w związku z tym mają wobec PKW czystą kartę. Czy oznacza to, że szykują się do samodzielnego startu? Że chcą zaryzykować? Można tak zakładać. Ale przecież sytuacja wygląda inaczej – w interesie zarówno SP (skrót się nie zmienił), jak i PiS leży wspólny start, jedna lista. W PiS nawet mówią, że lepiej rządzić z Ziobrą, niż nie rządzić w ogóle. Ale nad tą teorią ciąży praktyka – przekonanie obu stron, że na wspólnym starcie w roku 2019 źle wyszły. Lub inaczej – powinny wyjść lepiej. • Smakosze polityki pamiętają ponurą minę Jarosława Kaczyńskiego w wieczór wyborczy 2019 r. On już wiedział, że co prawda Zjednoczona Prawica wygrała wybory, ale za moment będzie niewolnikiem ziobrystów i gowinistów. Zwłaszcza tych pierwszych – przeprowadzili udaną kampanię i zdobyli 20 poselskich mandatów. To dało im kluczową pozycję w Sejmie, bo bez nich PiS nie ma większości. W ten sposób Ziobro może licytować wysoko, mieć więcej, niż na to zasługuje. Sukces? Prawie. Bo solą w oku jest mu fakt, że Zjednoczona Prawica to koalicja tylko z nazwy. W rzeczywistości jest komitetem wyborczym, z list którego wystartowali politycy prawicy. Drobiazg? Nie za bardzo – ponieważ oznacza to, że subwencja wyborcza, czyli pieniądze przeznaczone na finansowanie partii, trafia do Jarosława Kaczyńskiego. A on rozdziela środki według uznania. To jedna z kwestii, które utrudniają rozmowy na temat wspólnego startu PiS i SP. Pisowcy obawiają się poza tym, że gdy wpuszczą ziobrystów na listy, to oni, nawet z dalszych miejsc, przeskoczą na pozycje mandatowe. I znów na plecach PiS dostaną się do Sejmu. Ziobryści boją się czegoś innego. Otóż wiadomo, że listy wyborcze Kaczyński będzie układał latem, w ostatnim możliwym terminie. Pełnomocnicy Zjednoczonej Prawicy (a są to zaufani Kaczyńskiego) mogą po prostu ich oszukać i w ostatniej chwili wykreślić. Inne listy zostaną ustalone, a inne trafią do PKW. Jest na to sposób. Ziobro chce zacząć rozmowy z Kaczyńskim, żądając powołania wspólnego komitetu wyborczego. Czyli oficjalnej koalicji PiS-SP. To zasadniczo zmieniłoby jego pozycję. Po pierwsze, jako koalicjant kontrolowałby proces układania list wyborczych. Mógłby też żądać, by w każdym okręgu wyborczym na liście Zjednoczonej Prawicy był kandydat SP. Okręgów jest 41, więc tylu posłów przy dobrej kampanii mogłaby wprowadzić do Sejmu Suwerenna Polska. Ziobryści są przekonani, że to by się udało. Po takich wyborach, jeśli Zjednoczona Prawica by je wygrała, Kaczyński nie mógłby rządzić bez Ziobry. A jeśliby przegrała – Ziobro byłby jego naturalnym następcą. Po drugie, koalicyjny komitet gwarantowałby podział subwencji wyborczej. Prawo mówi bowiem, że partie zawiązujące koalicję muszą jej umowę przedłożyć PKW. A w niej muszą określić proporcje, w jakich środki z subwencji będą wypłacane poszczególnym ugrupowaniom. Suwerenna Polska, jeśli do takiej koalicji by doszło, byłaby samodzielna finansowo, niezależnie od wyniku wyborów. • Ale żeby tak się stało, żeby takie warunki uzyskać, Ziobro musi mieć lepsze argumenty niż tylko czysta hipoteka Suwerennej Polski i jego własne zasługi dla prawicy w roli ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Tym argumentem jest pozycja SP na scenie politycznej. Między PiS a rosnącą w siłę Konfederacją. Tę pozycję Ziobro buduje na twardej krytyce Unii Europejskiej i na udawaniu szeryfa. To rzecz znana – Jarosław Kaczyński od zawsze uważał, że racją stanu PiS jest nie dać się odepchnąć od prawej ściany. Tymczasem Konfederacja wcisnęła się między tę ścianę a PiS i jej znaczenie rośnie. W takiej sytuacji politycy,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2023, 2023

Kategorie: Kraj