Złoty niezłoty

Złoty niezłoty

Czy media nie ponoszą części winy za stan naszej sceny politycznej? Promują postacie kuriozalne, gdyż te zapewniają spektakl i oglądalność. PiS specjalizuje się w hodowli szczególnej odmiany cynika. Jacek Kurski, Adam Hofman czy Marcin Mastalerek – cała trójka jak spod sztancy. Wśród nich uwija się obsesyjny poseł Błaszczak, zakleszczony w sobie, zwany przeze mnie bladaczką. I pomyśleć, jak wiele jeszcze dni pozostało do końca kampanii prezydenckiej. Schowanie Antoniego Macierewicza jest kolejnym dowodem, jak cyniczna to gra. Czasami myślę: a dać im władzę, niech rozwiną skrzydła, obnażą wtedy swoje wady, tak że nie będzie można ich przeoczyć. Jak tylko uwierzyć, że potem będą chcieli oddać to, co z takim trudem zdobyli? I mój odruch idealizowania Platformy, która idealna nie jest. PiS przedwyborczo straszy wprowadzeniem euro w Polsce. Jakby przyjęcie euro nie było ostatnim aktem naszego wejścia do Europy, a to gwarancja naszego bezpieczeństwa. Pytanie tylko, kiedy? Ze strony naszej prawicy to cyniczna zagrywka wyborcza, mocno jednak oparta na ich głębinowych fobiach. Lęk przed nowym, nieznanym, czyli przed obcym. Złotówka, jako wyróżnik naszego plemienia. Gdy będzie inna waluta, powstanie kolejny otwór, którym wyparuje nam polskość. Platforma skupi się teraz na SKOK-ach i na in vitro?

„Beznadziejna jest ta kampania”, mówi Palikot. Nie wiem tylko, dlaczego siebie z tego wyłącza. To prawda, ma zasługi we wprowadzeniu niektórych tematów w krwiobieg myślenia, ale przy okazji unicestwił wiarę w stworzenie nowej partii, bardziej liberalnej niż PO, a nie tak kostycznej jak SLD. SKOK-i to sprawa jak najbardziej rozwojowa i może być zgubna dla PiS. Słyszę jednak głosy, że politycy wszystkich partii są w tym umoczeni. Łeb sprawie zostanie więc ukręcony. Wkrótce przekonamy się, czy to prawda.


Lubię jechać do kina, kiedy miasto wybiera się spać. Napięcie i stres dnia parują oknami, w których stopniowo gasną światła. „Wszystkie miejsca na film »Body/ciało« są wolne”, mówi kasjerka. I rzeczywiście największa sala w tej fabryce filmów zupełnie pusta i jestem sam. Myślę: podobnie będzie się czuł ostatni człowiek na Ziemi, obserwując spektakl końca świata. Film ma dla mnie jeszcze innym wymiar. Pod koniec zeszłego roku jadłem z Januszem Gajosem kolację. Mówił, że liczy, że to będzie dobry film, ale nie był tego pewien. Tak już jest, że ci, którzy animują film, sami zwykle mało o nim wiedzą, dali mu duszę, ale nie znają jeszcze ciała. Film zmartwychwstaje na spektaklu, jeśli tylko da radę. „Body/ciało” wydaje mi się filmem dobrym, ale nie wybitnym. To i tak wiele. Wierzę w świat, który kreuje Małgorzata Szumowska. A to już jest cud. Reżyserka chciała przy okazji coś ważnego powiedzieć Polakom o nich samych.


Już 32% Polaków źle ocenia nasz Kościół. Za to aż 62% ma dobrą opinię o wojsku, a 65% pozytywnie wypowiada się o policji. Ważna jest tendencja – coraz więcej zaufania budzą wojsko i policja. Ludzie chcą stabilizacji i spokoju. Kościół coraz bardziej podpada opinii publicznej. Im więcej traci, tym bardziej rozpycha się łokciami. Obserwuję to choćby w szkole podstawowej mojego syna. Nie uwierzyłbym, gdybym nie widział tego na własne oczy. Ale nie boję się tym pisać, więc nie jest tak źle.


„Tego roku w Paryżu” to niedawno wydana, niezwykle ciekawa korespondencja króla Stanisława Augusta Poniatowskiego z Feliksem Oraczewskim, z lat 1782-1784. Był Oraczewski specjalnie wysłany przez króla do Paryża, by mu donosił o wszystkim, co nowe i ważne, od nauki do sztuki. A król był ciekaw wszystkiego. Caryca Katarzyna już wie, że popełniła błąd, robiąc ze swojego kochanka króla, który ma więcej charakteru, niż go o to posądzała. Największą sensacją w Paryżu tych lat są pierwsze loty balonem. Zdarzenie, które naszemu królowi opisuje Oraczewski, dobrze ilustruje, jak to było wtedy niezwykłe. Ten lot balonu z Paryża miał trwać cztery dni, „a w trzy kwadranse po wypuszczeniu upadł. Chłopów robiących w polu, tak przestraszył, że dwu śmiertelnie chorują. Z początku, gdy się kilka razy odbił od ziemi i podskoczył, wzięli go za zwierza, zaczęli na niego kamieniami rzucać, proboszcza zawołali ze świeconą wodą…”. I pomyśleć, że zaledwie kilka lat potem Jan Potocki, pisarz, autor „Rękopisu znalezionego w Saragossie”, w swoim warszawskim pałacu kazał skonstruować balon według projektu francuskiego aeronauty Blancharda, któremu w roku 1790 towarzyszył w locie nad Warszawą, wzbudzając wielką sensację. Polska stała wtedy o krok od Europy, ale było już za późno.

Wydanie: 14/2015, 2015

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy