Złoty wiek zakończony rozbiorami

Złoty wiek zakończony rozbiorami

Pogląd dzisiejszej prawicy na sarmatów można za dawnym dziejopisem ukazać następująco: „Był to Polak oczywiście z podgoloną czupryną, w kontuszu i przy karabeli, dosiadający dzielnie rumaka, śpieszący na każde zawołanie na pomoc ojczyzny, rozbijający długim proporcem ściśnięte zastępy wrogów, katolik zapisany do szkaplerza i odmawiający gorliwie koronkę, cnotliwy i przykładny w życiu domowym, choć rączy do pałasza za przycinek, to topiący w pucharze węgrzyna sąsiedzkie niesnaski, dumny ze swego szlacheckiego klejnotu i szlacheckiej równości, wychowany w konwikcie zakonnym, ogładzony na dworze pańskim, oparty w palestrze, mówiący płynnie po łacinie, wymowny przy każdej uroczystości, w sądzie i na sejmiku, Kato w trybunale, szanujący majestat królewski, walczący w obronie wolności i wiary, a na koniec rzecz dziwna, nic przy tym nie mówiono, czy też ten ideał Polaka płaci podatki…”. Bardzo konserwatywny XIX-wieczny historyk krakowski Michał Bobrzyński ten obrazek podsumował zdaniem: „Z takiego bezdennego fałszu wywieść nas może i powinna historia”. I dalej: „Złota wolność była przede wszystkim wolnością szlachecką, a więc przywilejem jednego stanu, który pociągnął za sobą poniżenie miast a niewolę wiejskiego ludu… Lud wiejski stracił już zupełnie opiekę prawa wobec swych panów, stracił wolność swą osobistą. Szlachcic na jednej wiosce dzierżył nad nim prawo życia i śmierci, ścigał zbiegłych włościan i do swej gleby przykuwał, szlachcic widział w nim maszynę roboczą, na którą tyle pańszczyzny nakładał, ile jej fizyczne siły udźwignąć zdołały”.

Śruby wyzysku

Czytelnik przeciera oczy ze zdumienia: jak to, a więc „ciężkiej doli chłopa” nie wymyślili komuniści i nie jest to wytwór obmierzłej PRL? Media po 1989 r., a i niejeden historyk, usiłują nam przecież coś takiego wmówić. Nic bardziej mylnego. Dawny wybitny historyk Władysław Konopczyński pisał o czasach saskich: „Starsi i młodsi przesyceni wolnością, przejęci jedną tylko troską, żeby ich nikt nie turbował w domowym groszoróbstwie, i pasibrzuchowie, bez pędu twórczego, bez głębszej samowiedzy moralnej…”. „Z ciasnotą horyzontów wzmaga się po 1720 roku powszechna apatia (…). Między służalstwem na pokojach JKMości i warcholstwem na sejmiku, między blichtrem niby europejskim salonów a brudem i ciemnotą zaścianków nie ma miejsca na głębszą myśl ani namiętność. Dowcip statystów wysila się na pomysły, jak wystrychnąć rywala przy szafunku wakansów, jak opanować trybunał lub ziemstwo, jak zerwać sejm”.

Ustalenia moje własne i części przytomniejszych obecnych historyków oraz tych, którzy zachowali jasne spojrzenie na te sprawy, potwierdzają tego rodzaju sądy. Tak było u Dariusza Adamczyka („Zur Stellung Polens im Modernen Weltsystem der Frühen Neuzeit”, Hamburg 2001), który stwierdzał coraz mocniejsze przykręcanie śruby wyzysku poddanych w XVIII w. i atrofię państwa. Podobnie wybitny Antoni Mączak jasno stwierdzał, że szlachta sarmacka wymusiła dla siebie wszelkie przywileje i uprawnienia, podcinając rozwój miast i niszcząc instytucję państwa, przekonana, jak neoliberałowie dzisiaj, że państwo jest wrogiem. Prof. Mączak mówi o „panicznym i histerycznym lęku przed absolutum dominium”, nieograniczoną władzą, której należy się obawiać, którą trzeba ograniczać i zwalczać, bo grozi wprowadzeniem niewoli. W Prusach państwo było narzędziem i tworzyło ramy rozwoju oraz regulowania zależności między słabszymi a silniejszymi. Na straży swojej „wolności” szlachta widziała liberum veto, „samobójczą gwarancję wolności”, jak ją nazwał Władysław Konopczyński. Antoni Mączak podkreśla mocno, że system ustrojowy Rzeczypospolitej był z jednej strony przeciwieństwem ewolucji Europy Zachodniej w stronę rozwoju instytucji państwa i silnej władzy centralnej, z drugiej jednak był „karykaturą systemu reprezentacji” i prowadził państwo do zagłady. Funkcjonował dopóty, dopóki sąsiedzi nie wytworzyli u siebie silnych systemów scentralizowanych. Niemiecki badacz naszego regionu Hans-Jürgen Bömelburg stwierdził, że w Czechach i na Węgrzech podobnie jak w Polsce miejsce nieobecnych pośredniczących instytucji państwa zajmowali magnaci wiążący społeczności lokalne w struktury klienteli dworów magnackich, za pośrednictwem których przebiegały kariery i awanse braci szlacheckiej. Reformy szkodziły ich interesom, tworzyli więc przeciw nim front oporu. W epoce reform terezjańsko-józefińskich Węgry były żywym skansenem, do którego zmiany przenikały z najwyższym trudem. Cóż dopiero mówić o Rzeczypospolitej, której reformy były nie wspierane z zewnątrz, ale powstrzymywane przez ościenne mocarstwa rwące za łapówki sejmy.

Jak powiada Mączak, w Polsce inaczej niż na Zachodzie klientelizm stał się istotą władzy. Protekcja magnata była niezbędna do awansu, także w aparacie państwowym, rozumianym jako system rozdawnictwa. Kwalifikacje na niepłatne urzędy zasadniczo nie były wymagane i jak pisał bez specjalnego nabożeństwa Marcin Matuszewicz w 1763 r.: „Dwór, gdy się o jakim durniu dowiedział, tedy go w senacie lokował”. Osadzenie na urzędzie wynikało więc albo z chęci wynagrodzenia sojusznika, albo pozyskania przeciwnika. Ostatecznie, jak podsumowuje Mączak: „Sądzę, że w XVII/XVIII wieku w naszym społeczeństwie szlacheckim i w systemie władzy państwowej więzi klientelne odgrywały rolę większą niż gdziekolwiek w Europie”. Zarówno Antoni Mączak, jak i Józef Andrzej Gierowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego podkreślali wspólne cechy Polski sarmackiej i III RP. Gierowski krytykował dzisiejszy prosarmacki hiperoptymizm: „Dzisiaj, kiedy wiele cech dawnych Polaków, tych z XVII i XVIII wieku, okazało swoją nieoczekiwaną żywotność, nie wolno podtrzymywać złudzeń i przeinaczeń odnoszących się do Rzeczypospolitej szlacheckiej”.
Czy trzeba coś dodawać do słów byłego rektora UJ?

Autor jest profesorem historii, pracownikiem Instytutu Historii PAN, zajmuje się głównie dziejami Polski i Niemiec w XVIII i XIX w.

* Obecnie wskaźnik spadł pozornie do 21% na skutek wejścia w niż, gdzie przy mniejszej liczbie osób więcej ludzi może dostać pracę. Zaczynają wchodzić na rynek pracy coraz mniej liczne roczniki urodzone po 1989 r., gdzie żadnych wyżów już nie ma.

Foto: wikipedia

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2015, 38/2015

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy