Konwencja SLD: jeden z dziesięciu, czyli kto po Leszku Millerze? W którą stronę powędruje SLD? Czy podniesie się po wyborczej przegranej? Kto będzie jego nowym przewodniczącym? W jaki sposób zostanie wybrany? Zjednoczoną Lewicę poparło w październikowych wyborach 1,15 mln wyborców, do przekroczenia progu wyborczego zabrakło jej 50 tys. głosów. Gdyby przekroczyła próg, PiS nie miałoby w Sejmie większości… Wciąż więc zasadne pozostaje pytanie, kto tych wyborców w przyszłości zagospodaruje. Innymi słowy, jaka przyszłość czeka Zjednoczoną Lewicę i najsilniejszą partię tej koalicji – SLD. Czy kontynuować projekt ZL, czy uznać, że był pomyłką? Czy przyjdą jeszcze sukcesy, czy też czas żegnać się z polityką? Sobotnia konwencja nie odpowiedziała na te pytania, ale przynajmniej poznaliśmy rozkład jazdy SLD na najbliższe tygodnie. Po pierwsze, wiemy, że wybór nowego przewodniczącego odbędzie się 16 stycznia 2016 r., po drugie, że będzie to wybór powszechny, czyli prawo zagłosowania będą mieli wszyscy członkowie SLD. Równocześnie z kandydatem na przewodniczącego wskazywać będą kandydatów na szefów rad powiatowych i delegatów na kongres partii. Kongres został zwołany na 23 stycznia. Na nim ogłoszone będą wyniki wyborów i – wszystko na to wskazuje – ostatecznie wybrany zostanie nowy szef partii. Dlaczego tak? Otóż do walki o fotel przewodniczącego SLD zgłosiło się aż 10 kandydatów, trudno więc przypuszczać, by któryś z pretendentów zdobył ponad 50% już w I turze. Zdecydowano zatem, że w takiej sytuacji to kongres wybierze spośród dwóch najlepszych. Kim będą ci najlepsi? Dziesiątka kandydatów to: Włodzimierz Czarzasty, Krzysztof Gawkowski, Michał Huzarski, Adam Kępiński, Tomasz Nesterowicz, Piotr Rączkowski, Joanna Senyszyn, Dariusz Szczotkowski, Jerzy Wenderlich oraz Zbyszek Zaborowski. Większość to osoby nieznane. O niektórych można wręcz powiedzieć, że właśnie po to startują, by inni o nich się dowiedzieli. Taka zresztą kalkulacja pewnie im przyświeca… Faworytów w tym wyścigu tak naprawdę jest dwóch, to sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski i były wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich. Różni ich nie tylko wiek i temperament, ale i koncepcja przyszłości lewicy. Gawkowski, rocznik 1980, był jednym z architektów Zjednoczonej Lewicy – broni tej idei, uważa również, że Sojusz konsekwentnie powinien współpracować z innymi środowiskami na lewo od PO. Jerzy Wenderlich, rocznik 1954, prezentował spokojniejszą perspektywę, przypominając swój bardzo dobry wynik wyborczy. Mówił też, że kandyduje, by SLD odzyskał „autorytet i prestiż”. Niektórzy do tej dwójki dorzucają jeszcze Włodzimierza Czarzastego (rocznik 1960), szefa struktur mazowieckich i byłego sekretarza KRRiTV, ale od liderów dzieli go zbyt duży dystans. Jak tłumaczył to w kuluarach jeden z byłych posłów: „Po pierwsze, akcje Czarzastego spadły, bo w Sojuszu pamiętają mu chaos, gdy był szefem kampanii wyborczej. A po drugie, z nim na czele SLD nie byłby w stanie otworzyć się na kogokolwiek. Bylibyśmy organizacją Pokolenia II”. Jeżeli więc ktoś chciałby mówić, że SLD jest podzielony na „młodych” i „starych” albo zwolenników Zjednoczonej Lewicy i „twardego SLD”, to w takiej perspektywie po jednej stronie jest Gawkowski, a po drugiej są Wenderlich i Czarzasty. Z tym że ten pierwszy w wersji soft, a ten drugi w wersji hard. A inni? Kuluary dość łatwo potrafiły rozszyfrować motywy startu. Joanna Senyszyn walczy de facto o stanowisko nie przewodniczącej, ale wiceprzewodniczącej SLD, liderki skrzydła antyklerykalnego, a dobry wynik jej to zapewni. Inni mają mniejsze ambicje (i możliwości). Zbyszek Zaborowski walczy z Markiem Baltem o Śląsk, Nesterowicz z Bogusławem Wontorem o Lubuskie, Kępiński o Opolskie… W związku z tym delegaci (ich liczba topniała z minuty na minutę) musieli wysłuchać 10 prezentacji. I takich koncepcji jak ta zaprezentowana przez Dariusza Szczotkowskiego, wiceprzewodniczącego małopolskiej młodzieżówki SLD, że Sojusz powinien walczyć z „lewactwem” i występować przeciwko przyjmowaniu uchodźców. Oryginalną myśl rzucił również Piotr Rączkowski z Warszawy (38. miejsce na liście kandydatów do Sejmu), że na każdym szczeblu partyjnym powinna funkcjonować demokracja bezpośrednia. Poza tym powtarzane były sformułowania, że ważne są struktury, ludzie, samorządowcy, ideały lewicy itd. Rozkład jazdy już więc jest, ale co dalej? Obserwując konwencję, trudno było uwolnić się od wrażenia, że życie polityczne jest już gdzie indziej i że w SLD nie wszyscy to zauważyli. Tylko przytomność Gawkowskiego spowodowała, że zrobiono przerwę w obradach i Sojusz wysłał delegację – z nim na czele










