Blidę zatrzymano bez powodu

Blidę zatrzymano bez powodu

List rzecznika praw obywatelskich to bezlitosny akt oskarżenia łódzkich prokuratorów, którzy wyprodukowali 118 tomów akt sprawy, ale chyba tylko po to, żeby za nimi się schować

Czy w sprawie śmierci Barbary Blidy nastąpi zwrot? Do tej pory byliśmy świadkami wyciszania wszystkiego, zamykania kolejnych wątków. Można było odnieść wrażenie, że króluje tu omerta – prokuratorzy kryją prokuratorów, funkcjonariuszy ABW dotyka głęboka amnezja, niewygodne pytania się pomija, a na pewno nie odpowiada się na nie.
Ponurą rolę odegrała tu prokuratura w Łodzi, która badała kolejne wątki związane ze śmiercią Barbary Blidy i nie potrafiła dopatrzeć się w nich niczego niepokojącego. Media mogły przytaczać wypowiedzi, zadawać pytania, a prokuratorzy robili swoje, jakże często wbrew faktom.
I gdy wydawało się, że owa taktyka przyniesie im sukces, nastąpił nieoczekiwany strzał – list w sprawie śmierci Blidy wysłała do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta prof. Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich.

List, który wstrząsnął prokuraturą

List ma 10 stron (fragmenty drukujemy dalej) i w rzeczowy, prawniczy sposób punktuje uchybienia prokuratury w Łodzi. To bezlitosny akt oskarżenia tamtejszych prokuratorów, którzy wyprodukowali 118 tomów akt, ale chyba tylko po to, żeby za nimi się schować. By po urzędniczej mitrędze wszystkie niewygodne wątki umorzyć.
Że tak się stanie, uprzedzały nas już dawno osoby zaangażowane w sprawę. Mówił o tym parokrotnie w rozmowie z „Przeglądem” były pełnomocnik rodziny Blidów, mecenas Leszek Piotrowski. Opowiadał nam o zmaganiach z łódzką prokuraturą, o tym, jak drobiazgowa jest wobec niego, pełnomocnika rodziny, i jak tolerancyjna wobec ludzi zamieszanych w śmierć byłej posłanki. Piotrowski nie miał dobrych przeczuć – choć umorzenia postępowania nie doczekał, bo zmarł 2 marca 2010 r.
Umorzenia spodziewał się także były prokurator krajowy i były minister spraw wewnętrznych i administracji Janusz Kaczmarek. Zaliczał on łódzką prokuraturę do najbardziej oddanych Zbigniewowi Ziobrze. Stamtąd właśnie wywodził się Dariusz Barski, następca Kaczmarka na stanowisku prokuratora krajowego. Zresztą to Ziobro, jeszcze jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny, zlecił łodzianom zbadanie tego, co działo się w domu Blidów 25 kwietnia 2007 r. Oczywiste jest chyba, że zrobił to po głębokim namyśle.
Łódzka prokuratura śledztwo umorzyła, gdyż – jak stwierdził jej rzecznik  – „całokształt zebranych dowodów nie dostarczył podstaw do stwierdzenia, by po śmierci Barbary Blidy zacierane były ślady i dowody związane ze zdarzeniem”.
Na szczęście list rzecznika praw obywatelskich pokazał, że nie musimy być skazani na tak bezczelne komentarze. Bo na przykładzie sprawy Barbary Blidy widać wyraźnie, jak silne i bezwzględne może być państwo, gdy jego narzędzia są wykorzystywane przez ludzi bez skrupułów. Możemy też zobaczyć, jak wyglądała „technologia” IV RP – na podstawie pomówień, często wymuszonych, uruchamiano cały aparat państwa, prokuraturę, służby specjalne, media. Po to, by rzucić podejrzenie na niewinne osoby, odebrać im cześć – i żeby minister sprawiedliwości miał efektowną konferencję prasową.

W trybach IV RP

Tak przecież było w sprawie Blidy. Świadkowie zeznający przeciwko niej byli niewiarygodni. Ryszard Zając, były poseł SLD, mówił, że zna sprawy ze słyszenia, zresztą sam wcześniej był skazany prawomocnym wyrokiem za oszustwo.
Barbara Kmiecik, główny świadek oskarżenia, zanim pomówiła Blidę, spędziła miesiące w areszcie, gdzie przesłuchiwali ją funkcjonariusze ABW. Jej zeznania łączą się czasowo ze zwolnieniem z aresztu. Czy nie była to gra „przysługa za przysługę”?
Okazuje się więc, że materiał zgromadzony przez prokuraturę katowicką był tak wątły, że nie stwarzał jakichkolwiek przesłanek formułowania na jego podstawie aktu oskarżenia. Zeznający przed sejmową komisją śledczą wieloletni prokurator Prokuratury Krajowej Krzysztof Michalski stwierdził, że na podstawie takiego materiału nigdy by nie stawiał zarzutów. Tymczasem w sprawie Blidy, choć trzykrotnie próbowano śledztwo umarzać, trzykrotnie na polecenie przełożonych je wznawiano.
Jakżeż zatem można mówić, że nie było tu żadnych nacisków z góry?
Kolejny wątek to samo aresztowanie Blidy. Jak punktuje w liście Irena Lipowicz, trudno znaleźć powody, dla których o godz. 6 rano do domu Blidów weszła kilkuosobowa ekipa. Zwłaszcza że wcześniej była posłanka stawiała się na wezwania prokuratury. Nie wyjaśniono też, na jakiej zasadzie przed domem Blidy znalazła się ekipa telewizyjna ABW i po co miała nagrywać jej zatrzymanie.
My możemy się domyślać – to miał być gwóźdź programu konferencji prasowej Zbigniewa Ziobry, który chciał zameldować w „Wiadomościach” rozbicie „układu”. Ale czym innym są potrzeby propagandowych klipów, a czym innym artykuły Kodeksu postępowania karnego.

Rewolwer, który strzelił sam

A jak wytłumaczyć to, że na rewolwerze, z którego strzał zabił Barbarę Blidę, nie znaleziono odcisków palców? Żadnych – ani Barbary Blidy, która miała z niego strzelać, ani jej męża, który potem, na polecenie funkcjonariuszy ABW, podniósł broń, ani funkcjonariuszy prowadzących akcję.
Odcisków palców na broni nie było, były za to nitki, świadczące o tym, że pistolet był wycierany. Sejmowa komisja śledcza, która badała sprawę, opierając się na opiniach ekspertów, doszła do wniosku, że ślady musiały zostać zatarte celowo. Tak twierdził m.in. jej przewodniczący Ryszard Kalisz: „Te odciski ktoś wytarł. I to dokładnie. Nie chciał, żeby można było sprawdzić, czyje odciski tam były”.
Kto to mógł być? Na pewno nie Henryk Blida. Mógł to być jedynie ktoś z grupy funkcjonariuszy ABW, która przyszła zatrzymać byłą posłankę.
Oczywiste jest więc, że śledztwo powinno iść w tym kierunku, by ustalić, który funkcjonariusz mógł wytrzeć broń i dlaczego to zrobił. Czy dlatego, że śmierć Blidy nastąpiła w wyniku nie samobójczego strzału, ale szamotaniny? To wciąż bardzo prawdopodobna hipoteza.
Funkcjonariuszka ABW przyznała zresztą podczas zeznań przed komisją śledczą, że w momencie strzału była z Blidą w łazience, oddalona od byłej posłanki na wyciągnięcie ręki.
Wersję szamotaniny wzmacniają też inne elementy – kula weszła od dołu z lewej strony (choć Blida była praworęczna), broń znalazła się pod szlafrokiem, potem była wycierana.
Poza tym zastanawiająca jest sprawa kurtki, którą miała na sobie funkcjonariuszka ABW. Zbadano ją. Okazało się, że jest czysta, nie ma na niej krwi ani śladów prochu z rewolweru Barbary Blidy, choć są ślady prochów strzelniczych sprzed paru tygodni. A przecież funkcjonariuszka reanimowała Blidę, gdy ta krwawiła. Gdzie więc krew śmiertelnie rannej? Wniosek nasuwa się sam – kurtka została podmieniona. Dlaczego? Czyżby na tej właściwej były jakieś „niebezpieczne” ślady?
Dodajmy do tego następny element – funkcjonariuszka ABW umyła ręce, zanim jej dłonie zostały zbadane na obecność prochu. Umyła, choć i ona, i ludzie, którzy przyszli z nią do domu Blidów,
doskonale wiedzieli, jak powinni w takiej sytuacji się zachować, jak zabezpiecza się ślady. Można podejrzewać, że wiedzieli aż za dobrze…
I jeszcze jedno – Barbara Blida w chwili wejścia agentów do jej domu była w dobrym nastroju, spokojnie zadzwoniła do swojego adwokata. Dlaczego zatem miałaby parę minut później się zabijać?

Oszczercy muszą się bać

Kolejnym elementem jest rzecz w mediach pomijana, a stojąca w rażącej sprzeczności z zasadami państwa prawa – śledztwo przeciwko Blidzie umorzono dopiero dwa miesiące po jej śmierci. Wcześniej założono podsłuch na telefonach członków jej rodziny, a w śląskiej policji zarządzono kwerendę materiałów, żeby znaleźć coś na temat Blidy i połączyć ją z hasłem mafia węglowa. Niczego nie znaleziono.
W Europie Zachodniej takie zachowanie organów ścigania skończyłoby się surowymi aktami oskarżenia. Tam w momencie śmierci podejrzanego (a Blida nie była nawet podejrzana) śledztwo automatycznie jest umarzane. W Polsce było inaczej.
Notabene Zbigniew Ziobro do dziś lży Barbarę Blidę. Po liście Ireny Lipowicz najpierw ją zaatakował, krzycząc, że jest to prezent dla Platformy Obywatelskiej. A potem czterokrotnie stwierdził, że „Blida była uwikłana w korupcję”.
To są ewidentne kłamstwa, więc Ziobro powinien się modlić o wyrozumiałość rodziny Blidów, bo w sądzie za takie słowa przegra każdą sprawę.
Co dalej? Rzecznik praw obywatelskich – mówi o tym w rozmowie z „Przeglądem” zastępca RPO Stanisław Trociuk – nie ma uprawnień, by coś prokuraturze kazać. Może tylko zapytać i oczekiwać merytorycznej odpowiedzi.
To niby niedużo. Ale w czasach, w których prokuratura zbywała media i opinię publiczną nietrzymającymi się zasad logiki wykrętami, to wiele. To jakaś nadzieja, że sprawa śmierci Barbary Blidy, kompromitująca dla IV RP i groźna dla tych, którzy byli w nią bezpośrednio zaangażowani, nie zostanie zamieciona na zawsze pod dywan.

Wydanie: 15/2013, 2013

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Anonimowy
    Anonimowy 14 kwietnia, 2013, 11:55

    Obawaiam sie, ze zostanie zamieciona pod dywan, niestety. Juz zostala zamieciona. Zostanie jedynie w pamieci jako transparentny przyklad partyjniactwa i cynicznego wykorzystania tzw. aparatu panstwa przeciw obywatelowi. Jestem pewien, ze nikt, powtarzam NIKT, nie odpowie w jakikolwiek formalny sposob za razace akty bezprawia, przestepstw, jakie popelnili urzednicy i funkcjonariusze. Okreslenie „sprawa Blidy” przejdzie do historii jako synonim urzedniczej sluzalczosci wobec partyjnych mocodawcow i pogardy dla wyjasnienia prawdy.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Anonimowy
    Anonimowy 15 kwietnia, 2013, 13:02

    Nie jestem panskim fanem,ale podoba mi sie rzeczowosc artykulu.
    pozdrowienia czeslaw

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Anonimowy
    Anonimowy 29 kwietnia, 2013, 06:11

    to Blida była autorka ustawy o wyrzucaniu Polaków na bruk. Wcale mi jej nie żal gdyż to były rozgrywki koleżeńskie pomiędzy PiS i SLD usankcjonowane przez PO, min., gdy Tusk nie pozwolił na odwieszenie tajemnicy państwowej towarzycha z ABW. Koleżeństwo z Wiejskiej pożarło się o koryta nic więcej. Im nie przeszkadza, ze ~ 300 Polaków rocznie zamarza i co trzecie dziecko jest niedożywione.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy