Nic nie zapowiada końca tzw. dekomunizacji Rząd jest gotów wydać miliard na uwięzienie w Cytadeli Aleksandrowskiej – głównym symbolu stuletniego panowania rosyjskiego zaborcy w Warszawie – Muzeum Historii Polski i Muzeum Wojska Polskiego, a jednocześnie jego wysocy rangą przedstawiciele chcieliby zburzyć Pałac Kultury i Nauki – świątynię postępu, świadectwo powojennej rewolucji społecznej. – Jestem za tym, by Pałac Kultury i Nauki zniknął z centrum Warszawy. Marzę o tym od 40 lat – oznajmił wicepremier, minister finansów i rozwoju Mateusz Morawiecki. Uznał, że skoro w latach 20. XX w. II Rzeczpospolita rozebrała sobór św. Aleksandra Newskiego na obecnym placu Piłsudskiego, „ponieważ był symbolem panowania znienawidzonego rosyjskiego okupanta”, to obecna Polska podobnie powinna potraktować PKiN – „symbol panowania komunizmu”. Prawosławną świątynię wybudowano w 1912 r., gdy w Warszawie mieszkało ok. 40 tys. Rosjan. Trzy lata później zdecydowana większość opuściła stolicę wraz z wycofującymi się wojskami carskimi. Choć w granicach odrodzonej Polski znalazło się prawie 4 mln prawosławnych, samo prawosławie traktowano jak relikt zaborów i narzędzie rusyfikacji. W ramach polonizacji w okresie międzywojennym zniszczono nie tylko sobór św. Aleksandra Newskiego, ale i setki cerkwi w rejonach zamieszkanych tradycyjnie przez prawosławnych. Gorsza niż Bastylia Najważniejszym symbolem panowania „znienawidzonego rosyjskiego okupanta” był jednak nie sobór na ówczesnym placu Saskim, lecz Cytadela Aleksandrowska na Żoliborzu. Car Mikołaj nazwał ją tak na cześć swojego poprzednika. Poświęcono ją w niedzielę wielkanocną w 1834 r. Rok później Mikołaj I obwieścił w Warszawie: „Wzniosłem tu Cytadelę Aleksandrowską i oświadczam wam, że przy najmniejszym zaburzeniu każę miasto bombardować. Zburzę Warszawę i z pewnością nie ja ją odbuduję”. Cytadela była nie tylko obiektem fortyfikacyjnym uzbrojonym w przeszło pół tysiąca dział, z których 200 wycelowano w lewobrzeżną Warszawę, ale także centralnym więzieniem śledczym dla wrogów caratu. Już w 1833 r. w celach X Pawilonu pojawili się pierwsi osadzeni. Uznanych za najgroźniejszych wieszano na czarnej szubienicy z sześcioma hakami lub rozstrzeliwano. Miejsce pochówku wielu straconych na stokach cytadeli – w tym niezwykle czczonego w II RP Romualda Traugutta – do dziś nie jest znane. Rosjanie wrzucali ich ciała do rowów fortecznych, zacierając ślady. Wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki zapewnia, że wojsko poradziłoby sobie z wysadzeniem PKiN, dlaczego jednak nie wysadzi cytadeli – przecież będziemy w przyszłym roku świętować odrodzenie Polski z zaborów, a nie rocznicę upadku PRL? Morawiecki w mincówce W przeciwieństwie do cytadeli w Pałacu Kultury nigdy nie stacjonowały obce wojska, nie było tam więzienia, szubienicy, bramy straceń, trybunału wojskowego. Na placu Defilad nie czekały na pasażerów skazanych na katorgę kibitki, jakie można zobaczyć na dziedzińcu X Pawilonu. W Pałacu Kultury nie było prawosławnej cerkwi ani instytucji zajmujących się zwalczaniem polskości. Przeciwnie – PKiN polskość promował i rozwijał. Teatr Dramatyczny wystawiał Gombrowicza, Mrożka, Wyspiańskiego, Słowackiego, Zawieyskiego, Fredrę, Różewicza, przybliżał także kulturę zagraniczną: Szekspira, Ionesco, Dürrenmatta, Diderota, Eliota… W innym skrzydle Pałacu Kultury działał Teatr Studio założony przez Józefa Szajnę. Do dziś starsza publiczność pamięta niezwykły klimat tej wdzierającej się na widownię sceny i awangardowe spektakle: „Replikę”, „Dantego”, „Cervantesa”. Czy ktokolwiek zdoła podważyć rolę PKiN w popularyzowaniu polskiej literatury i czytelnictwa – choćby w czasie kiermaszów organizowanych corocznie w ramach Dni Oświaty, Książki i Prasy, jednego z tzw. reliktów PRL? A niosące wiedzę i wiarę w rozum, a nie fetysze muzea ewolucji i techniki? Gdyby Mateusz Morawiecki chciał poważnie rozprawić się z symbolami komunizmu, powinien – wzorem Radosława Sikorskiego – urządzić strefę zdekomunizowaną na podległych sobie włościach. Mógłby zacząć od wysadzenia w powietrze budynków ministerstw, którymi kieruje. Ministerstwo Rozwoju przy placu Trzech Krzyży to wybudowana po wojnie tzw. mincówka – gmach Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego, której pierwszym szefem był Hilary Minc, przedwojenny komunista, działacz Związku Patriotów Polskich w ZSRR, główny strateg gospodarczy w okresie stalinowskim. Z pewnością mincówka zajmująca się przez dziesięciolecia centralnym planowaniem gospodarki opartej na własności państwowej znacznie bardziej przypomina „symbol panowania komunizmu” niż PKiN. A dlaczego Mateusz Morawiecki pozostawia w spokoju wpisany w 2012 r. na listę zabytków gmach










