Żołnierze wyklęci

Żołnierze wyklęci

Mało kto wierzy, że min. Szczygło kieruje się szczerymi pobudkami, chcąc uczestniczyć w obchodach rocznicy bitwy pod Lenino

12 października 2007 r. minie 64. rocznica bitwy pod Lenino. Po przemianach ustrojowych w 1989 r. rocznicę tę – jak i inne daty związane ze szlakiem bojowym Armii Polskiej w ZSRR i późniejszych 1. i 2. Armii Wojska Polskiego – odesłano w niebyt. Nikt nie chciał czcić uroczystości związanych z żołnierską „hołotą w szynelach niosącą na bagnetach komunizm ze Wschodu”. Zmienił się ustrój, zmieniły się rocznice, podzielono historię II wojny światowej na „dobrą” od Andersa i „złą” od Berlinga. Pojawiła się nawet koncepcja nakręcenia nowej wersji „Czterech pancernych i psa” w wersji u gen. Stanisława Maczka. Wszystko to w imię źle rozumianej poprawności politycznej, która ostatnimi czasy urosła do rangi tzw. „polityki historycznej” lansowanej przez młodych, gniewnych historyków, którzy nie zdążyli nabyć uprawnień kombatanckich za złapanie „wilka” od spania na styropianie i nadrabiają w ten sposób swój „antykomunistyczny” życiorys.
Szlak bojowy Wojska Polskiego wyzwalającego Polskę od Wschodu, to częsty temat obrazoburczych tekstów i „opracowań” przedstawiających polskich żołnierzy jako pachołków Stalina, idących w bój w stanie upojenia alkoholowego, ciągnący za sobą batalion platerówek w celach seksualnych (autor tej tezy przegrał proces sądowy o zniesławienie z kombatantkami batalionu).
6 maja 1943 r. Państwowy Komitet Obrony ZSRR podjął uchwałę o rozpoczęciu formowania 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Dowódcą został płk Zygmunt Berling, który w sierpniu 1943 r. w stopniu generała objął dowództwo 1. Korpusu Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR.

Brawurowy atak Polaków

pod Lenino został jednak okupiony dużymi startami. Nasi żołnierze wykazali się niebywałą odwagą, ale przy okazji wyszedł brak wyszkolenia i umiejętności zachowania się w warunkach bojowych. Polscy żołnierze wpadli w tzw. worek, mając na swoich obu skrzydłach nieprzyjaciela. Straty poniesione w bitwie były ogromne – prawie 24% stanu osobowego – 510 zabitych, 1776 rannych, 652 zaginionych i 116 wziętych do niewoli. Zygmunt Berling winę za częściowe niepowodzenie bitwy zrzucał na dowódcę 33. Armii gen. Wasyla Gordowa, który zmienił plan ataku artylerii. Jednak należy też zaznaczyć, że Berling nie dowodził nigdy tak dużym związkiem taktycznym, a ponadto zapas amunicji i paliwa 33. Armii nie pozwalał na sprawne przeprowadzenie natarcia. Bitwa pod Lenino miała duże znaczenie polityczne, ale też moralne, bo mimo ogromnych strat polskie wojsko po raz pierwszy stanęło samodzielnie do upragnionego boju z wrogiem.
W latach 1950-1991 dzień ten był obchodzony jako święto Wojska Polskiego. W tym roku minister obrony narodowej, Aleksander Szczygło, zadecydował, że weźmie udział w obchodach rocznicy bitwy pod Lenino. Dlaczego nie wybrał się chociażby na równie „okrągłą” 62. rocznicę bitwy o Kołobrzeg, gdzie polskie dywizje poniosły większe straty? Rocznica wypadła oczywiście, gdy jeszcze nie było decyzji o samorozwiązaniu Sejmu. Mało kto wierzy, że min. Szczygło kieruje się szczerymi pobudkami, robi to na użytek kampanii wyborczej. Podobnie zresztą czyni to Donald Tusk, spotkając z Ireną Anders, wdową po gen. Władysławie Andersie, tylko teraz. Lider PO znalazł czas – na zapewne potrzebną i miłą wizytę – tylko w gorączce kampanii wyborczej.
Cała ta zawierucha z rocznicą bitwy pod Lenino przypomina mi trochę historię związaną z moim pradziadkiem – kombatantem powstania wielkopolskiego 1918/1919 (żył 98 lat), kiedy to podczas uroczystości rocznicowych pewien ówczesny poseł Unii Wolności najpierw jako pierwszy, przed weteranami, rzucił się do składania kwiatów pod pomnikiem, a potem pchał się do zdjęcia z powstańcem. Z kolei przed wyborami parlamentarnymi w 2005 r., na spotkaniu tzw. kombatantów Poznańskiego Czerwca 1956 r., kandydat do Sejmu z ramienia Platformy Obywatelskiej snuł opowieści, że jako dziecko rzucał kamieniami zza płotu przedszkola, w którym przebywał (oczywiście komunistycznego) w radzieckie czołgi pacyfikujące Poznań w 1956 r. Jak widać, każdy sposób na pozyskanie kombatanckich głosów jest dobry.
Cyniczne podłączanie się min. Szczygły pod obchody rocznicy bitwy pod Lenino widoczne jest tym bardziej, jeśli zderzy się to z tzw. polityką historyczną PiS, a raczej jej fałszowaniem i działaniami różnego rodzaju nawiedzonych spod znaku IV RP.
Warto pamiętać, że w 2006 r. z garnizonowego kościoła Św. Agnieszki

usunięto tablice

poświęcone żołnierzom spod Lenino, które proboszcz „przygarnął” po tym, jak zostały zdjęte z Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie – oczywiście za czasów rządów PiS w stołecznym Ratuszu. Zygmunt Berling, dowódca kościuszkowców, jest na liście „nazw ulic, placów oraz patronów i imion instytucji publicznych, będących formą okazywania czci i szacunku dla ideologii nazistowskiej i komunistycznej” przygotowanej przez IPN. Czeka na egzekucję, podobnie jak jego pomnik w Warszawie regularnie dewastowany przez „nieznanych sprawców”. Stołeczny radny PiS, Marek Makuch, zaproponował, by zrzucić Berlinga z cokołu. Było to wiosną tego roku, po głośnej awanturze o przeniesienie pomnika żołnierzy radzieckich w Tallinie. Z kolei radni PiS z Pabianic chcą zamienić ulicę Zygmunta Berlinga na Leopolda Okulickiego, a pomnik Bojowników o Wyzwolenie na fontannę z ławkami. Prof. Andrzej Friszke upatruje się w działaniach ministra typowej zagrywki przedwyborczej – grę pod publikę. Współpraca Ministerstwa Obrony Narodowej z organizacjami kombatanckimi skupiającymi żołnierzy Armii Polskiej w ZSRR nie układa się najlepiej. Stowarzyszenia te masowo otrzymują wypowiedzenia najmu lokali zajmowanych w państwowych instytucjach lub mają naliczany wysoki czynsz. Ministerstwo nie dotuje imprez ani wydawnictw związanych ze wschodnim szlakiem bojowym Wojska Polskiego. Ze strachu wycofali się sponsorzy mający opłacić cykliczną podróż polskich weteranów na Białoruś na miejsce bitwy, gdzie nasi żołnierze zawsze byli

przyjmowani z honorem i szacunkiem.

Prasa informuje też, że zabroniono uczestnictwa w obchodach gen. armii Wojciechowi Jaruzelskiemu, tłumacząc, że jako autor stanu wojennego nie ma prawa świętować z kościuszkowcami. Z kolei „Ogień”, rzeźnik z Podhala jak nazywają go niektórzy, ma swój pomnik i grono oddanych wielbicieli. Środowiska żydowskie krytycznie odnoszą się do sprawy czczenia Józefa Kurasia „Ognia”, który miał brać udział w pogromach Żydów na Słowacji. Nie ma sensu wdawać się w polemikę z autorami stwierdzeń o zasadności udziału w obchodach gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który jako żołnierz frontowy ma do tego pełne moralne prawo, bo sprowadzi się to do żenującej dyskusji wokół przyznania mu Krzyża Sybiraków. System blokady dojścia do pomników i niedopuszczania do udziału w obchodach uczestników historycznych wydarzeń jest zresztą typowy dla prawicowych obchodów chociażby rocznic związanych z „Solidarnością”.
Piotr Semka w komentarzu dla „Rzeczpospolitej” stwierdził, że decyzja ministra nie powinna nikogo dziwić. Pan Semka się myli – powinna co najmniej budzić zastanowienie. Po latach opluwania kombatantów 1. i 2. Armii Wojska Polskiego, wyzywania ich od „hołoty ze Wschodu”, niszczenia pomników, dewastacji skansenów militarnych, likwidowania izb pamięci i tradycji z powodu „braku finansów” przy jednoczesnym finansowaniu dziwnych przedsięwzięć o zabarwieniu pseudopatriotyczym, wycofywania z podręczników szkolnych opisów szlaku bojowego Armii Polskiej w ZSRR, próby zabierania dodatków kombatanckich, unieważniania medali i odznaczeń – to powinno dziwić. Co ciekawe, z tekstu Piotra Semki wybija się podręcznikowa frazeologia komunistyczna (w końcu Piotr Semka to rocznik 1965). Autor ów dokonuje podziału na „sowiecką kadrę” i prostych żołnierzy, którzy pod Lenino mieli bliżej nieokreślone „dylematy”. Przypomina to żywcem propagandę komunistyczną, mówiącą o reakcyjnych przywódcach londyńskich i sanacyjnych dowódcach Armii Krajowej, którzy kazali iść warszawskiej młodzieży na zagładę w sierpniu 1944 r. W zasadzie okoliczności inne, ale wymowa podobna.
Głos w dyskusji zabrał też przedstawiciel (nazwiska nie warto wymieniać) bliżej nieznanego jakiegoś tam porozumienia kombatantów z Krakowa, które swego czasu ganiało za duchem psa Szarika, który – według owego porozumienia – szczekał po rosyjsku i fałszował historię II wojny światowej. Na forum Amerykańskiego Portalu Polaków ów pan stwierdził, że bitwa pod Lenino była bezowocna i że kościuszkowcy niepotrzebnie się wykrwawili. Nie czas tu ani miejsce na rozważanie strat i „owocności” powstania warszawskiego czy wykrwawienia się Polaków pod Monte Cassino. Prezes krakowskiego porozumienia wyraził też nadzieję, że min. Aleksander Szczygło nie zabiega o „głosy ludzi, którzy ciągle tęsknią za Polską Ludową z nienawiścią patrzą na wszystkie poczynania szefa resortu, wyraźnie dystansującego się od uosabianych przez nich tradycji”, wspomniał też przy okazji o „politycznych zdrajcach” tworzących Wojsko Polskie w 1943 r. Uważa też, że kościuszkowcy i Berlingowcy nie wiedzieli

w jakim wojsku walczą,

że „służyli bez świadomości”. A więc mamy kolejną rewelację – nasz kraj wyzwoliła 400-tysięczna armia pozbawionych świadomości Polaków. Świadomych zabrał Władysław Anders, nieświadomych pozostawił Berlingowi. Albo zawiodła propaganda werbunkowa Andersa, albo zbytnio pospieszył się z ucieczką z ZSRR, pozostawiając własnemu losowi tysiące „nieświadomych”. Historycy różnych opcji są zgodni co do ucieczki Andersa – że pozostawił ogromną rzeszę Polaków, zamykając im możliwość wyrwania się z zsyłki. Co do pana prezesa z Krakowa, warto przy okazji skreślić parę słów na temat jego działalności. Poza obrażaniem tysięcy weteranów II wojny światowej i ich rodzin szuka pod ogonem psa Szarika komunistycznej propagandy. W wywiadzie prezesa dla „Gazety Wyborczej” w lipcu 2006 r. padło porównanie „Czterech pancernych” do hard porno. Pojawił się też znany erotyk „Emanuelle”, oba filmy bowiem na swój sposób demoralizują widza. Cóż, osobiście wolę wdzięki indonezyjskiej piękności Laury Gemser, grającej we włoskiej serii wspomnianego filmu erotycznego, niż pysk Szarika ubrudzony sowiecką tuszonką. Wiele wyjaśnia tu jednak inny wywiad prezesa krakowskiego porozumienia udzielonego „Gazecie Krakowskiej”. Przyznał się tam, że nie podkochiwał się w Marusi ani w Emilii Plater, a gazeta nazwała go „człowiekiem, który zatrzymał pancernych”.
Głosy kombatantów i weteranów były zawsze bardzo ważnym czynnikiem kształtującym wyniki wyborów nie tylko w Polsce, ale też w innych państwach, żeby przypomnieć kampanię prezydencką w USA w 2004 r., gdzie o elektorat weteranów ubiegał się bohater wojny wietnamskiej John Kerry. W odróżnieniu od Polski, kombatanci w USA, Wielkiej Brytanii, Francji czy Rosji są traktowani ze szczególną czcią i należytym honorem. U nas swobodnie można pomiatać weteranami, którzy przeżyli frontowe piekło, i to przy ogólnym społecznym przyzwoleniu. Ci ludzie w podeszłym już wieku nie oczekują zbyt wiele – wystarczy szacunek, uznanie.
Może ludzie pokroju min. Szczygły do serca wzięli sobie tezę o braku świadomości u żołnierzy Armii Polskiej w ZSRR i wydaje im się, że jednym uściskiem dłoni oraz pojawieniem się pod pomnikiem, do którego obalenia wzywali jeszcze kilka miesięcy temu, zmyją kubły pomyj wylewane przez ostatnie dekady na berlingowców. Nie sądzę, by ci żołnierze, wygi z frontu wschodniego, ostrzelani z legendarną hitlerowską osiemdziesiątką ósemką, skąpani w Wiśle na przyczółkach warszawskich w 1944 r., którzy przeżyli piekło Wału Pomorskiego, Kołobrzegu, potopieni w Odrze i Nysie, zasypani pod gruzami Berlina i rozjechani przez pancerną odsiecz feldmarszłka Ferdinanda Schörnera pod Budziszynem, dali się zwieść gestom hipokryzji. „Zuchy Polacy, idą wyprostowani!”, miał wykrzyknąć z podziwem radziecki obserwator, widząc atak kościuszkowców pod Lenino. Jak co roku kościuszkowcy w rocznicę bitwy pod Lenino będą stać pod pomnikami wyprostowani, dumni ze swych dokonań. Nikomu nie muszą się kłaniać, prosić o łaski, głosy czy poparcie, bo przeważająca większość ich krytyków i oponentów nie byłaby nawet godna skręcić im machorkę na froncie.

Autor jest doktorem historii, znawca dziejów najnowszych

 

Wydanie: 2007, 41/2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy