Intelektualna impotencja jest po stronie demokratycznej Paweł Kasprzak – inicjator i lider grupy Obywatele RP, działacz opozycji demokratycznej i Solidarności w czasach PRL, członek Pomarańczowej Alternatywy oraz grupy Wolność i Pokój. Patrzę na sondaże i widzę ponad 40% poparcia dla Andrzeja Dudy… – Różne elektoraty na to się składają. Są tacy, którzy bardzo lubią Dudę, podziwiają jego świętość. A znaczna część ma charakter elektoratu negatywnego – ci mówią: „Na tych złodziei w życiu nie zagłosuję!”. Dlatego zagłosują na Dudę? – Złodzieje to w ich mniemaniu różnego rodzaju „kasty”, klasa polityczna, która się skompromitowała, którą utożsamiają z PO. Na tych ludzi nie wpłyniemy. Układ sił pokazały wybory parlamentarne. PiS zdobyło większość w Sejmie, ale więcej wyborców głosowało na partie opozycyjne. Było 48:43. To pokazuje stan względnej równowagi. I tu bez żadnego przełomu wiele się nie zmieni. Wizja potrzebna od zaraz A w przełom pan wierzy? – Mamy czwórkę kandydatów opozycyjnych. Na dzisiaj największe szanse starcia z Dudą w II turze ma Małgorzata Kidawa-Błońska. Nie chcę jej oceniać. Po pierwsze, uważam, że jest to osoba przyzwoita, po drugie – niegłupia. Jej poglądy mi nie odpowiadają, ale to są wybory prezydenckie, tutaj partyjne poglądy nie powinny mieć znaczenia. Natomiast nie uważam, że to pewniak, kandydatka, która porwie ludzi swoją wizją, bo ona na razie żadnej wizji nie przedstawiła. A wizja musi być? – A jak inaczej? Ta cała logika, którą słyszymy od pięciu lat, że najpierw odsuniemy PiS, a potem naprawimy Polskę, jest nieskuteczna. To każdy widzi. W Platformie tego nie widzą. – No tak. Znakiem szczególnym klasy politycznej, z którą mamy do czynienia po demokratycznej stronie, jest impotencja intelektualna. Mocne słowa! – Już wyjaśniam. Myślę, że na dłuższą metę nie da się wygrać polskiej wojny bez jej przełamania śmiałą wizją. Jeżeli w tych wyborach Małgorzata Kidawa-Błońska, najpoważniejszy kandydat opozycji, wystartuje bez takiej wizji – to raczej przegra. A jeżeli wygra, czemu kibicuję, to z minimalną przewagą. Proszę sobie przypomnieć wybory w 2015 r. Jak wtedy Duda zdołał się przedstawić – jako człowiek spoza establishmentu, z ludu, pomazaniec nieżyjącego Lecha Kaczyńskiego itd. Do tej pory nie mamy na to wartościowej odpowiedzi. Minęło pięć lat i nie potrafiliśmy sformułować etosu demokraty, który by kogokolwiek porwał, zaraził entuzjazmem. Kandydaci będą mieli swoje programy. – Gdy się patrzy, jak do tego się zabierają… To gadanie, które słyszę od polityków, znowu o służbie zdrowia, jest dołujące. Służba zdrowia, z całym szacunkiem, nijak się ma do wyborów prezydenckich! Do programów opozycji parlamentarnej też średnio pasuje. Dlaczego? – To, że jest na pierwszym miejscu postulatów partyjnych – wynika z sondaży. Bo w nich służba zdrowia jest na pierwszym miejscu trosk obywatelskich. Ale te same badania pokazują, że 80% respondentów absolutnie nie wierzy, że wybory parlamentarne mogą coś w tej dziedzinie zmienić. „Decyzje polityczne nie przekładają się na poprawę mojego losu”, mówi przeciętny Kowalski. I ma rację. Przecież 500+, efekt decyzji politycznej, przełożyło się na poprawę jego losu. – Dostał je wprost do kieszeni. Ale zwróciłbym uwagę na godnościowy charakter tego procesu. Bo przeciętny Kowalski cieszy się nie tylko ze swojego 500+, ale także z korzyści innych ludzi, których – jego zdaniem – system skrzywdził w III RP, a teraz władza im pomaga. PiS powiedziało Kowalskiemu, że jego potrzeby, jego aspiracje są realizowane. Co może prezydent? A potrzeby liberałów, lewicy? – Prezydent może tu odegrać wielką rolę. Jednym z jego uprawnień jest inicjatywa referendalna. A dwa-trzy dobrze dobrane, kluczowe pytania referendalne, mogą naprawdę odwrócić polską politykę. Na tym polega wyjątkowa dziś władza, którą może mieć prezydent. To jak w bajce o złotej rybce – trzy marzenia, które się spełnią i zmienią rzeczywistość. Jakie na przykład? – No, właśnie w tym rzecz, że w ciągu czterech lat biadolenia na PiS nikt nie sformułował choćby listy marzeń dla Polski – poza marzeniem o Polsce bez PiS. My, Obywatele RP, występujemy chociażby z projektem referendum w sprawie aborcji. Żeby tego nie zamiatać pod dywan. Wiemy, jak wygląda społeczeństwo, ja rozumiem, że na postulatach liberalizacyjnych można stracić, ale tu można powiedzieć coś, co jest prawdą dla każdej ze stron, niezależnie










