Zwierzęta i szósty zmysł

Zwierzęta i szósty zmysł

Słonie, żółwie, delfiny i węże wyczuły nadchodzącą falę śmierci Apokaliptyczne trzęsienie ziemi i wzbudzone przezeń tsunami zabiły w dziesięciu krajach Azji i Afryki co najmniej 175 tys. osób, lecz ofiarą kataklizmu padły tylko nieliczne zwierzęta. Według wielu relacji świadków, słonie, nietoperze, bawoły, psy, małpy i węże zdążyły się schronić w bezpiecznym miejscu. Ten zadziwiający fenomen podsycił dyskusję toczoną od dawna wśród naukowców i dziennikarzy – czy zwierzęta mają szósty zmysł, który utracili oderwani od natury ludzie? 26 grudnia na Sri Lance panowała piękna słoneczna pogoda. Morze wydawało się spokojne. Karuna Sena, przewodnik w parku narodowym Yala na południowym krańcu wyspy, wyjechał z grupą turystów. Cudzoziemcy usadowili się w pięciu pojazdach terenowych. Zamierzali oglądać antylopy, słonie, bawoły i leopardy, z których słynie ten wspaniały nadmorski rezerwat. „Nagle przed naszym dżipem pojawiło stado słoni, dorosłe ze słoniątkiem, jakieś dziesięć sztuk. Słonie biegły. Zazwyczaj nigdy tego nie robią, tylko stoją przed naszymi samochodami i patrzą podejrzliwie. Ale tym razem galopowały jak szalone, szybko zniknęły po drugiej stronie drogi. Kilometr dalej zobaczyliśmy uciekającego słonia, za którym podążały bawół i dzika świnia”, opowiadał przewodnik. Karuna, który już wcześniej ze zdumieniem zauważył, że wiecznie głodne małpy tym razem nawet nie patrzą na podawane im przez turystów banany, zrozumiał, że dzieje się coś złego. Bez wahania wydał polecenia kierowcom. Kolumna samochodów zawróciła i na pełnym gazie pojechała na szczyt pobliskiego wzgórza. To uratowało pasażerom życie. Niespełna dziesięć minut później na park narodowy zwaliła się ściana wody i wdarła się 3 km w głąb lądu. Z 12-osobowej grupy japońskich turystów, którzy nie posłuchali ostrzeżeń Karuny, nikt nie ocalał. W parku Yala zginęło ponad 200 osób, z których około 40 zostało porwanych do morza. Ci, którzy usiłowali się schronić na drzewach, spostrzegli z trwogą, że wiele gałęzi jest zajętych przez węże, które ulokowały się tu znacznie wcześniej. Kiedy woda opadła, okazało się, że prawie wszystkie zwierzęta zdołały się uratować. „Nie znaleźliśmy martwych słoni, nawet martwego królika czy zająca”, twierdzi H.D. Ratnayake, wicedyrektor Urzędu Ochrony Środowiska Sri Lanki. Chris Cruz, właściciel łodzi dla nurków w tajskim Khao Lak, początkowo nie wierzył własnym oczom, gdy morze nagle zaroiło się od delfinów. Morskie ssaki usiłowały jak najszybciej wydostać się na głębsze wody. „Musimy płynąć za nimi!”, rozkazał kapitanowi Cruz. Na głębinie, gdzie fale tsunami nie były wielkie, łódź z turystami ocalała, przy brzegu zostałaby strzaskana. Po katastrofie wielu obawiało się, że kataklizm unicestwił całe plemiona na indyjskim archipelagu Nikobarów. Okazało się jednak, że krajowcy przeważnie zdążyli się uratować – uciekli, podążając za ogromnymi stadami przerażonych ptaków. Żyjący w prymitywnych warunkach, lecz w zgodzie z przyrodą wyspiarze umieli odczytać jej znaki. Ale turyści na plaży w Khao Lak, wychowankowie nowoczesnej cywilizacji technicznej, już tego nie potrafili. Nie zwrócili uwagi, że kraby pustelniki wędrują z plaży na wyżej położone tereny. Zlekceważyli przeraźliwe trąbienie słoni, które rozległo się ponad godzinę przed katastrofą. Wożące turystów po dżungli słonie przewodnika Wita Aniwata kilka minut przed nadejściem fali zaczęły trąbić jeszcze raz. W końcu przerażone zerwały pęta i pobiegły na wzgórze za pasem bungalowów i hoteli. Uniosły na grzbietach kilkunastu turystów, tym samym ratując im życie. Tsunami zatrzymało się u stóp wzgórza. Plaża Khao Lak stała się grobem dla 4 tys. ludzi. Także z innych regionów napłynęły doniesienia o zwierzętach, które wyczuły nieszczęście. Koło Dikwella w południowej części Sri Lanki nietoperze, które w dzień śpią, zwisając z drzew głową w dół, pół godziny przed nadejściem fali poderwały się do lotu. W indyjskim parku narodowym Point Calimere wysiadujące właśnie jaja flamingi także zdążyły odlecieć. Naukowcy usiłują wyjaśnić te niezwykłe zjawiska. Już starożytni byli pewni, że zwierzęta potrafią wyczuć klęskę naturalną znacznie wcześniej niż ludzie. Rzymski uczony Pliniusz Starszy pisał, że jedną z oznak zbliżającego się trzęsienia ziemi są zaniepokojone ptaki. Frank Mazzotti, biolog z University of

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2005, 2005

Kategorie: Obserwacje