Zwycięstwo w rytmie walca

Zwycięstwo w rytmie walca

Foto: Amélie Chapalain/Alexander Van der Bellen

Na Alexandra Van der Bellena głosowało 62% kobiet Mimo obaw wielu Austriaków to Alexander Van der Bellen w powtórzonej drugiej turze wyborów prezydenckich ponownie zwyciężył i on będzie prezydentem przez kolejne sześć lat. – To naprawdę historyczne zwycięstwo, nie tylko dla Austrii, ale i dla Europy. Pokazujemy, że możliwe jest powstrzymanie prawicowego, narodowego skrzydła, które chce zniszczyć Unię Europejską i zasadę, że współpraca jest ważniejsza od konfrontacji – mówi eurodeputowana Zielonych, Ulrike Lunaczek. – To symbol, a symbole są ważne w polityce. Szef kampanii Van der Bellena, Lothar Lockl, jeszcze na wyborczym party 2 grudnia był ostrożny, chociaż w telewizyjnym pojedynku z Norbertem Hoferem poprzedniego dnia to VdB okazał spokój właściwy mężowi stanu. Hofer, kandydat populistycznej FPÖ, zdecydowanie nie mógł być z tej potyczki zadowolony. Kilka razy stracił kontrolę nad emocjami, ze sto razy nazwał przeciwnika kłamcą, a to nie było dobrym posunięciem. Van der Bellen 4 grudnia uzyskał 53,8% głosów. Jego był cały Wiedeń, nawet dzielnice robotnicze, w których poprzednio przegrał z Hoferem. Jego była także większość miast austriackich, najlepszy wynik osiągnął w Grazu w Styrii. Wszędzie poprawił swoje wyniki, najbardziej – o 4,9% – w Salzburgu. Wiedeń i Vorarlberg tradycyjnie były zielone, także Tyrol, Salzburg i Górna Austria oraz Dolna Austria, czyli północ i zachód Austrii. Niebieskie pozostały Karyntia, matecznik FPÖ, Burgenland i Styria. W rodzinnej gminie Kaunertal w Tyrolu Van der Bellen otrzymał ok. 87% głosów. – Tym wynikiem wysyłamy wyraźny sygnał prawicy nacjonalistycznej we Francji, w Niemczech, w Holandii, ale także do Polski czy Węgier – podkreśla Ulrike Lunaczek. Prezydent serc Prasa austriacka lubi nadawać przydomki. Van der Bellen szybko został Prezydentem Serc, Van der Prezydentem i oczywiście Prezydentem Środka, jak brzmiało hasło z jego plakatów wyborczych. W drugiej już przemowie w ciągu minionych miesięcy (po pierwszym terminie wyborów, 22 maja, zdążył wygłosić parę budujących zdań do narodu) ponownie prosił, by nie wchodzić w spory, bardziej słuchać się wzajemnie i więcej rozmawiać. Skoro przemawiał w Wiedniu, nie mógł nie odwołać się do symboliki walca: – Tańczyć walca można tylko we dwoje, a tu też trzeba taktu. Także we wzajemnych relacjach. W słowach prezydenta elekta nie ma triumfalizmu. Zresztą jego pierwsze spotkanie z sympatykami około godz. 22 w niedzielę wyborczą w 3 Dzielnicy Wiednia w wynajętej Sofiensaal było pełne ciepła i bliskości, a nie czerwono-biało-czerwonego austriackiego nacjonalizmu znanego z kampanii jego przeciwnika. Ludzie, z niemal wszystkich opcji politycznych, rzucali się sobie w ramiona, tańczyli z radości, powiewały tęczowe flagi. Van der Bellen, jakby nieco oszołomiony, w otoczeniu bliskich i ochrony szedł przez długi szpaler oklaskujących go, żeby powiedzieć: „Wygraliśmy”. Dzieci przywitały go hymnem. Pierwsza dama, dywan i prysznic Zaprzysiężenie nowego prezydenta nastąpi dopiero 26 stycznia 2017 r. W tegoroczny sylwestrowy wieczór z Hofburga po raz pierwszy nie popłynie orędzie noworoczne, bo lokatora pałacu oficjalnie jeszcze nie ma. Rozmiary siedziby wymuszają na każdym prezydencie nieco ruchu. By dojść do miejsca pracy za wielkimi drzwiami z czerwoną tapetą, musi on przemaszerować 75,8 m po czerwonym dywanie. Najważniejsze spotkania międzynarodowe odbywają się w dawnej sypialni, zarazem pokoju roboczym cesarzowej Marii Teresy – to kolejne dziesiątki metrów spaceru, czasami szybkiego marszu. Biuro w Hofburgu dopiero za czasów prezydenta Heinza Fischera dorobiło się prysznica, by zmęczony długimi wędrówkami i emocjami spotkań mógł na miejscu się odświeżyć. Dopełnieniem wizerunku prezydenta jest pierwsza dama. Poprzednia, Margit Fischer, lubiana przez Austriaków podobnie jak jej mąż, zawsze trzymała się z tyłu, bez rozgłosu działała społecznie na rzecz imigrantów, praw kobiet, dzieci itd. Dawna studentka historii sztuki np. sama strzygła mężowi włosy, z czego nie robili tajemnicy. Przyszła para prezydencka musi znaleźć swój własny styl, zwłaszcza że 53-letnia Doris Schmidauer została żoną Alexandra Van der Bellena dopiero przed rokiem. Wcześniej przez wiele lat pozostawali w nieformalnym związku, a dawny szef Zielonych był jeszcze żonaty. Schmidauer z wykształcenia jest politolożką, od dawna szefuje klubowi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 50/2016

Kategorie: Świat