Życie w niszy

Pamiętam, że kiedy Kisiel, Stefan Kisielewski, po październiku 1956 r. zdecydował się kandydować na posła, w jego felietonach pojawiać się poczęły coraz liczniejsze kalambury na temat różnicy między posłem a osłem, których różni tylko jedna litera. Tyle że Kisiel miał wówczas swoje posłowanie jak w banku, ponieważ z góry było wiadomo, ile miejsc w polskim Sejmie dostanie klub „Znak”, podczas gdy obecne kandydowanie do Parlamentu Europejskiego, na co się odważyłem, wymaga nieustannego jeżdżenia po kraju, a „mój” okręg wyborczy, Mazowsze, ma, jak ktoś obliczył, obszar Belgii. Czyni to dla mnie żarty o pośle i ośle nieco mniej zabawnymi. Ale nie ma tego złego… i tak dalej. Widzi się bowiem bliżej, jak wygląda nasz kraj i jak myślą ludzie. Przy jednej z szos, które przemierzam, stoi zajazd Chata Polska. Przed Chatą Polską, której nazwa wabi swojskością, stoi gigantycznych rozmiarów butelka coca-coli, a dalej widać drewniany budynek, w którym nigdy nie byłem. Po co bowiem miałbym w nim być, skoro kilka kilometrów dalej – a może przy innej szosie, już nie pamiętam – stoją zajazd Książe Józef Poniatowski, zajazd La Terazza, zajazd Dolce Vita, zajazd Jutrzenka i tuzin innych zajazdów i wszędzie podają śniadania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2004, 23/2004

Kategorie: Felietony