Promotorzy Hofmanów

Promotorzy Hofmanów

Nareszcie. Pierwsi z niemałej grupy cynicznych i bezczelnych ponad wszelką miarę psujów życia publicznego wypadli z gry. Tylko na jak długo? Nie wiem, czy ktoś zaryzykuje powiedzenie, że na zawsze. Zwłaszcza po doświadczeniu z Michałem Kamińskim, którego mimo kompletnej kompromitacji Donald Tusk przygarnął do PO, a na dodatek dał mu jeszcze pierwsze miejsce na liście do Parlamentu Europejskiego. Czy z Jackiem Kurskim, który był już wszędzie, a teraz mizdrzy się znowu do PiS. Albo z Januszem Palikotem, który wprowadził do polityki taki brak klasy, że po jego happeningowych wygłupach wszystko zaczęło być dozwolone. Ba, nie tylko dozwolone, ale wręcz lansowane przez prowadzących popularne programy telewizyjne. Te programy łączą Hofmana z wymienioną trójką. Wszyscy mieli tych samych promotorów. Bywali w tych samych audycjach. Na szczęście ów uporczywy i namolnie prymitywny lans okazał się zabójczy zarówno dla dziennikarzy, którzy wybierali sobie takich bohaterów audycji, jak i ich idoli. Programy potraciły sporą część widowni, a prowadzący je szacunek, jakim cieszyli się przed laty. A Hofman, Kamiński, Kurski i Palikot? Są coraz bardziej zmarginalizowani. Przegrywają we wszystkich kolejnych wyborach. Ich legendarne umiejętności, o których samochwalczo setki razy opowiadali w mediach, okazały się zwykłym picem. Realne w tym wszystkim są tylko szkody, jakie ponieśli widzowie karmieni tą tandetą. Efektem swoistej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2014, 47/2014

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański