Archiwum

Powrót na stronę główną
Kultura

Rybicka się nie lansuje

Odkąd jestem w teatrze, poczułam się anonimowa. A o dawnej popularności telewizyjnej właściwie zapomniałam Natalia Rybicka – aktorka warszawskiego Teatru Studio. Debiutowała w musicalu „Piotruś Pan”, mając zaledwie 12 lat. Mając 15, pojawiła się w serialu „Więzy krwi”. Jako studentka Akademii Teatralnej w Warszawie zagrała główną rolę w „Londyńczykach”. Grała w polskich fabułach „Żurek” i „Chrzest”, ale także w zagranicznych – w niemieckiej „Lawinie” i holenderskiej „Onder Ons” („Wśród nas”). Niedawno zakończyła zdjęcia do „Excentryków”, filmu o początkach polskiego jazzu, w reżyserii Janusza Majewskiego, według powieści Włodzimierza Kowalewskiego. Raczej nie tak miało być? W stronę teatru i kina zdmuchnęło panią, i to już w dzieciństwie, chyba tylko przypadkiem? Wszystkim rządzi przypadek? – Pewnie tak, ale też wiem, że ludzie nie bez powodu znajdują się w jakichś miejscach. Wiele przypadków złożyło się na to, że trafiłam np. do Teatru Studio, gdzie właśnie rozmawiamy. Nie było tak, że przed laty chciała pani być tancerką? – Tancerką, księżniczką… przebierałam się w sukienki mamy i odgrywałam Kopciuszka. Na szczęście nigdy nie zachorowałam na planowanie. Moje życie pełne jest spontanicznych decyzji. Trafiła się dziura w repertuarze, co oznacza kilkanaście dni wolnego? Wsiadam w byle jaki pociąg i zwiedzam. Ostatnio uciekłam z Warszawy,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

Spotkanie przed debatą

Maria i Lech Kaczyńscy okazali się czarującymi rozmówcami. Starali się być na luzie, utrzymując godny podziwu intelektualny poziom rozmowy Wybory nowego prezydenta odbyły się w końcu października 2005 roku. Najpoważniejszymi kandydatami byli Donald Tusk i Lech Kaczyński. Lewica nie potrafiła wystawić jednego swojego kandydata: SLD miał reprezentować Włodzimierz Cimoszewicz, a nową partię lewicową, SdPl– Marek Borowski. Cimoszewicz szybko jednak zrezygnował z kandydowania, a Borowski uzyskał jedynie 10% głosów; nie był on tym kandydatem, który mógł konkurować z Tuskiem bądź Kaczyńskim. Nowym prezydentem został Lech Kaczyński, który uzyskał nieco ponad 54% głosów, jego rywal – Donald Tusk – niecałe 46%. Poranny Telefon Do mojego spotkania z Lechem Kaczyńskim doszło tuż przed wyborem go na prezydenta, parę godzin przed ostatnią debatą telewizyjną: Lech Kaczyński-Donald Tusk. W dniu debaty, rano, przed dziesiątą, zadzwonił do mnie jeden z ówczesnych przyjaciół Lecha Kaczyńskiego, wybitny działacz kultury, były dyrektor Teatru Wielkiego, Janusz Pietkiewicz, z pytaniem, czy mógłbym się spotkać z Kaczyńskim, i to jeszcze tego samego dnia. Tematem spotkania miała być ocena sytuacji gospodarczej w Polsce, a zwłaszcza stosunki polsko-rosyjskie. Zgodziłem się. Byłem bowiem przekonany, że Kaczyński ma spore

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało

Relaks amerykański

Mamy już wszystko: potężne ekrany zawieszone w miastach, globalne sieciówki odzieżowe, szczepionki, akrylowe akweny wodne, wszechświaty równoległe. Brakuje nam tylko relaksu. Relaks jest pożądany, najlepiej taki, który nie wymaga czasu, natychmiastowy i łatwy w obsłudze relaks instant. Pojawiają się nowe substancje, jeszcze czystsze, jeszcze skuteczniejsze. „Przepiszę panu tabletki, które musi pan przestać brać bardzo szybko, bo inaczej znajdzie się pan w pułapce, z której – wzruszył ramionami – nie przewidziano wyjścia” – oto początek krejzolskiej, zwariowanej historii pewnego chłopaka, który tak bardzo pragnął relaksu, że ta potrzeba gruntownie zdeterminowała jego życie. Opowieść o młodym, przedsiębiorczym mężczyźnie, który kilka lat spędził na kombinowaniu, bezbożnych manipulacjach, wymyślaniu stu tysięcy surrealnych kłamstewek – po to, by zdobyć legendarny xanax – słodkie, zbawienne tabletki, które w trybie natychmiastowym dają 100% relaksu i szczęścia. Poznajemy go w chwili, kiedy przesypia na ławce własny ślub – tak, bohater „Relaksu amerykańskiego” Juliusza Strachoty jest superzrelaksowany. Potem spotykamy go w poczekalniach prywatnych i publicznych placówek służby zdrowia, w kolejkach i gabinetach lekarzy pierwszego kontaktu, u laryngologów i psychiatrów. „To widzimy się za miesiąc – mówi pierwszy lekarz. – Gratuluję tak naprawdę i trzymam

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Głośniej w filharmoniach

Filharmonie muszą się zbliżyć do ludzi, inaczej nie wypełnią sal nawet w połowie Sezon koncertowy polskich filharmonii zakończył się jak zwykle mocnymi akcentami, stanowiącymi dobrą zapowiedź nowego, który od początku będzie przebiegał pod znakiem 17. już konkursu chopinowskiego. Ta ogromna i prestiżowa impreza odbywająca się raz na pięć lat to okazja do skumulowania największych emocji – muzycznych i… sportowych. W centralnej instytucji muzycznej kraju, czyli w Filharmonii Narodowej – to tu będą się toczyć zmagania pianistów chopinistów – sezon zakończył się wydarzeniem szalenie efektownym, mianowicie prezentacją koncertową „Potępienia Fausta” Hektora Berlioza. Dyrygował Jacek Kaspszyk, śpiewali znakomici soliści, chór, grała orkiestra symfoniczna w rozbudowanym składzie. Któż jednak pamięta, jakie były wydarzenia w trakcie roku koncertowego, choć był on bardzo ciekawy? Kto wspomina występ Chicago Symphony Orchestra z Riccardem Mutim albo Berliner Philharmoniker z Sir Simonem Rattle’em? Było, minęło. Kto mógł, to przybył. Sensacją dla melomanów zawsze są recitale słynnych pianistów, Grigorija Sokołowa czy Piotra Anderszewskiego, ale to wydarzenia powtarzające się cyklicznie, którym nie potrafimy nadać szczególnej rangi. Hamburg się spóźnia, a Szczecin dał radę Oczywiście życie muzyczne nie toczy się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Gospodarka

Samochodowa kontrola jakości

Mniej wad w częściach zamiennych Przybywa nam aut, statystyki, choć niepełne, mówią, że na polskich drogach jest ich od 15 do 20 mln. Czy wraz z liczbą rośnie jakość? Bardzo powoli, bo większość to pojazdy już od dawna używane, często po wypadkach. Jednak producenci nowych samochodów muszą na jakość zwracać coraz większą uwagę, zwłaszcza że co jakiś czas pojawiają się informacje o poważnych wadach fabrycznych, które mogą sprawić, że firma zamiast zysków będzie miała straty sięgające miliardów dolarów, nie wspominając już o spowodowaniu zagrożenia życia i zdrowia kierowców. Z powodu wykrycia wadliwych poduszek powietrznych japońskie przedsiębiorstwo Takata wezwało właścicieli aż 34 mln samochodów do wymiany felernych poduszek. Koszty takiej operacji są ogromne. Typową polityką producentów samochodów jest ostrzeganie posiadaczy aut, aby nie korzystali z akcesoriów i części zamiennych innych niż oryginalne. Grozi za to czasami utrata gwarancji. Rzecz w tym, że zamienniki części oryginalnych wykonane przez lokalne zakłady są o wiele tańsze. Warunkiem ich dopuszczenia do eksploatacji jest jakość nieustępująca akcesoriom fabrycznym. Firmy kontrolujące części samochodowe uspokajają, że z roku na rok jakość aut rośnie. Koncerny motoryzacyjne przywiązują coraz większą wagę do kontroli podzespołów, także kooperujące z nimi mniejsze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Przemilczenia IPN

Według Instytutu Pamięci Narodowej, do ofiar terroru komunistycznego należą także hitlerowscy zbrodniarze wojenni Prezydent Bronisław Komorowski i prezydent elekt Andrzej Duda, każdy z osobna, wysoko ocenili wykopaliskową aktywność Instytutu Pamięci Narodowej. 16 czerwca podczas uroczystości z okazji 15-lecia IPN Andrzej Duda zapowiedział, że razem z IPN będzie czynił starania o wzniesienie Mauzoleum Żołnierzy Niezłomnych. Trzy dni później Bronisław Komorowski podpisał inicjowaną przez siebie nowelizację ustaw, która umożliwi – jak mówił – ekshumację i godny pochówek bohaterów, „tych wszystkich, którzy za Polskę ginęli w czasach terroru komunistycznego”. Wykopaliska na cmentarzu Osobowickim Cmentarną archeologię rozpoczął w 2011 r. pełnomocnik prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego, prof. Krzysztof Szwagrzyk, na cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu. Wykopaliska są prowadzone w ramach ogólnopolskiego projektu badawczego „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956”. Na Osobowicach w kwaterach 81A i 120 na zlecenie więzienia przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu pochowano 773 osoby, wśród nich ok. 350 więźniów straconych i zmarłych w tym czasie. Szwagrzykowi, jak mówił w lipcu 2011 r. na konferencji IPN w Pisarzowicach, zależało na odnalezieniu zwłok czworga skazanych na śmierć członków bandy „Otta” (Franciszka Olszówki),

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Legwan z Żoliborza

Coraz częściej w całej Polsce pojawiają się egzotyczne zwierzęta, których pozbywają się nieodpowiedzialni właściciele – Nie radzę odsuwać szyby! Ona może być niebezpieczna! Potężne, biało-żółte zwoje o grubości męskiego uda wypełniają pomieszczenie ogrzewane silną lampą. Wąż leży nieruchomo, ale cielsko z małą głową utrzymuje charakterystyczną pozycję zwiniętej sprężyny – gotowość do ataku. Nieczęsto na zapleczu Ptasiego (!) Azylu przy warszawskim zoo przebywa taki egzotyczny pacjent – dorodny pyton tygrysi, w dodatku rzadki albinotyczny okaz. Trzymetrową samicę odnalazł w lesie pod Wołominem przypadkowy przechodzień. Ciekawe, jak się poczuł, kiedy w stercie zeszłorocznych liści jego pies wywęszył i wygrzebał tak niecodzienne znalezisko. Wyrzutki i podrzutki – Ona może zaatakować – ostrzega Agnieszka Czujkowska, szefowa działu hodowlanego warszawskiego zoo. – Zostawię tu pana na chwilę, bo mam zaraz operację goryla, ale proszę za bardzo się do niej nie zbliżać. Zrobiłem kilka portretów bez użycia lampy błyskowej, zasunąłem cichutko szybkę i zostawiłem pytonicę w spokoju. Może dojdzie do siebie? Po ciosie w głowę straciła oko (które powinno być usunięte z oczodołu), ma też dotkliwą infekcję paszczy. Mocno się wymarzła podczas chłodnych jeszcze letnich nocy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Naukowcy mają dosyć

Listy otwarte, wykłady okupacyjne i czarne marsze na razie niewiele dały. Ministerstwo Nauki twardo obstaje przy swoim – Rozumiemy, że do 35.-40. roku życia będziemy biedni. Nasi znajomi, którzy wybrali standardową karierę zawodową, będą zakładali rodziny, kupowali nowe samochody, a my do wszystkiego będziemy dochodzili powolutku. Ale teraz sytuacja wygląda tak, że nawet powolutku nie dajemy rady – mówi Hanna, która doktoryzuje się z filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dlatego – jak tłumaczy – naukowcy protestują. Miecz nad humanistyką Środowisko naukowe buntuje się nieprzerwanie od grudnia 2013 r., kiedy rozeszła się wieść, że Uniwersytet w Białymstoku zamierza zamknąć jako nierentowny kierunek filozoficzny. Rada naukowa Instytutu Socjologii stwierdziła bowiem, że o przyjęcie na filozofię ubiega się niezadowalająca liczba studentów. W obronie likwidowanego kierunku wystąpili czołowi polscy intelektualiści (m.in. profesorowie Bronisław Łagowski i Andrzej Walicki). Nic jednak nie wskórali. W trwającej właśnie rekrutacji filozofia została zastąpiona przez „kognitywistykę i komunikację”. Władze UwB tłumaczyły, że taką decyzję wymusiły na nich zmiany wprowadzone przez poprzednią minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbarę Kudrycką, która oparła finansowanie szkół wyższych na liczbie studentów. Tych, którzy chcieli studiować filozofię, było coraz mniej, dlatego los większości

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Geografia nierówności

Jeśli połamana polska lewica zastanawia się, co wziąć na sztandary, powinna to być przede wszystkim równość 25 lat transformacji rządzący Polską świętowali jako „25 lat wolności”. I rzeczywiście z wolnością w Polce jest nie najgorzej. Szczególnie jeśli zdefiniujemy ją w typowo liberalny sposób. Znacznie gorzej wygląda sytuacja z równością. W codziennym życiu Polacy co rusz potykają się o brak równości. Tracą na tym niemal wszyscy. Nie tylko najsłabsi. Przede wszystkim traci klasa średnia. Nauka nierówności Główną troską milionów rodziców z klasy średniej (i nie tylko) jest wykształcić swoje dzieci, zapewnić im dobre życie i bezpieczną przyszłość. Dlatego co roku, gdy tylko stopnieją śniegi, rodzice przeglądają rankingi szkół. Rozpoczynając od rankingów szkół podstawowych. Jeśli wczytają się w nie uważnie, zobaczą, że w takiej Warszawie najlepsza publiczna podstawówka zajęłaby dopiero 20. miejsce w zestawieniu obejmującym placówki niepubliczne. W skali kraju w 2015 r. uczniowie ze szkół niepublicznych uzyskali lepsze rezultaty od tych ze szkół publicznych, z języka polskiego jest to odpowiednio: 79% poprawnych rozwiązań w sprawdzianie szóstoklasisty i 72%, z matematyki: 72% i 60%, z angielskiego – 88% i 77%. Dlatego w Warszawie wielu rodziców, których stać na opłacenie czesnego, posyła dzieci do szkół niepublicznych. Z pozoru same plusy: szkoła ma „wyższy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Jest wisienka, tortu brak

Naszym problemem jest to, że porównujemy się ze złymi państwami i odwołujemy się do złych epizodów z naszej historii Dr hab. Jan Sowa – socjolog i kulturoznawca, pracownik naukowy Katedry Antropologii Literatury i Badań Kulturowych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wydał m.in. książki „Ciesz się, późny wnuku! Kolonializm, globalizacja i demokracja radykalna”, „Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą”. Najnowsza jego książka to „Inna Rzeczpospolita jest możliwa!”. Średnio raz na trzy miesiące media przedstawiają badania, z których wynika, że dzieje się u nas bardzo dobrze. Tymczasem Jan Sowa chce zmieniać Polskę. Jeśli jest tak dobrze, to dlaczego chce pan innej Rzeczypospolitej? – Z różnego rodzaju wskaźnikami, którymi raczą nas eksperci i media, jest jeden zasadniczy problem. Bardzo często ignorują one klasowy charakter społeczeństwa. Przedstawiając średnią dla Polski, nie uwzględniają różnic, kto i jak rzeczywiście żyje. Jeśli jeden obywatel ma mieszkanie o powierzchni 30 m kw., a drugi 200-metrowy apartament, to statystycznie każdy z nich ma 115-metrowe mieszkanie. W takiej sytuacji prawdziwe przedstawienie życia osób, które znajdują się w gorszym położeniu materialnym, staje się niemożliwe. Otrzymujemy zbitkę propagandową, że jeśli poprawia się ogólnie, to każdemu z nas się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.