3096 dni Nataschy Kampusch

3096 dni Nataschy Kampusch

Wolfgang Priklopil porwał ją jako 10-latkę, gdy szła do szkoły. Kiedy miała 14 lat, zaczęła się bronić, kiedy miała 15 lat, zaczęła oddawać razy Natascha była uwięziona 3096 dni, ponad osiem lat. Wolfgang Priklopil porwał ją jako 10-latkę, gdy szła do szkoły. Gwałcił, regularnie bił, wykorzystywał jak niewolnicę. Uciekła cztery lata temu. Dzięki właśnie wydanej książce zamierza uporać się z własną historią. Blondynka, 22 lata, mimo że to początek września, okutana w swetry lub dzianinowe sukienki i ciepłe rajstopy. Osiem lat spędziła w ciemnym, wilgotnym, głuchym lochu między grubymi murami. 3096 dni w piwnicy 3 na 4 m i wysokości 1,60 m, zaryglowanej stalowymi drzwiami o wadze 150 kg. 2 marca 1998 r. skończyła się jej wolność i dawne życie. Porywacz wciągnął dziewczynkę do białej furgonetki. Zapytała, czy teraz ją wykorzysta, odparł, że na to jest zbyt młoda i że tego by nigdy nie zrobił. „Czy ja wtedy krzyczałam? Myślę, że nie. We mnie wszystko było po prostu jednym wielkim krzykiem”. Wywiady w najważniejszych talk-show w niemieckiej i austriackiej telewizji, rozmowy w odcinkach, książka w cytatach w codziennej prasie niemiecko- i anglojęzycznej, spotkania autorskie w Austrii, we Włoszech, w Anglii to najbliższe tygodnie Nataschy Kampusch. Historia jej życia w niewoli niemal wyparła z newsów poważne wydarzenie, jakim jest pojawienie się nowej biografii Szymona Wiesenthala pióra cenionego izraelskiego historyka, Toma Segeva, który pisze m.in., że Wiesenthal był płatnym agentem izraelskiego wywiadu, Mossadu (premiera książki 15 września). Książka może szokować. Natascha pisze o gwałtach, torturach, psychicznym terrorze, o pierwszej miesiączce i pierwszym zbliżeniu z porywaczem. Pisze przy pomocy ghostwriterek, dla niej samej powrót do szczegółów gehenny jest wciąż trudny: – To boli, by o wszystkim opowiedzieć. Bo to nie chce tak naprawdę wyjść na światło dzienne. Chce pozostać ukryte. To jak siniak, którego się nie chce naciskać, żeby nie bolał. Za pancernymi drzwiami Wolfgang Priklopil był technikiem telewizyjnym, samotnikiem bez rodziny, niekaranym, miał dom pod Wiedniem. 36-latek zbudował pod ziemią dla przyszłej ofiary dźwiękoszczelny pokój-celę z wentylacją i ogrzewaniem. Do lochu wchodziło się przez pancerne drzwi z garażu. Priklopil funkcjonował w sąsiedztwie przez lata o nic niepodejrzewany, podobnie jak inny oprawca z Austrii, Josef Fritzl, przetrzymujący córkę w piwnicy swojego domu przez prawie ćwierć wieku. By otworzyć pancerne drzwi, mężczyzna potrzebował około godziny. Odcięta od świata dziewczynka bała się, by oprawcy nic się nie stało, wtedy ta piwnica oznaczałaby dla niej grobowiec. Z drugiej strony, kiedy słyszała otwierane zamki, zaczynała się wewnętrzna panika: „Rozwinęłam w sobie dodatkowy zmysł. Stawałam się niespokojna, kiedy tylko słyszałam dźwięki odśrubowywania pancernych drzwi i otwierania betonowej ściany. Serce zaczynało mi walić, całe ciało drżało i zalewałam się potem”. W celi, jak tortura, kropla za kroplą kapała woda, panowała wilgoć, było pełno pleśni, łaziły robaki. Natascha pisze o Priklopilu, że im bardziej był pewien, że ona się go boi, tym częściej zabierał ją na powierzchnię, ale pod absolutną kontrolą, wszystko dokładnie zamykał. I używał jej jako zwierzęcia roboczego, niewolnicy, której nieraz kazał się rozbierać i półnago sprzątać. Miał fobię na punkcie czystości, Natascha pisze, jak musiała uważać na każdy pozostawiony odcisk palca. Były za to różne kary. Zabierał ją do sprzątania swoich trzech mieszkań. Mówi się o 13 takich wypadach. Płacz? „Rękami wcierał mi łzy w twarz albo wpychał mnie do łazienki i wciskał mnie do umywalki. Zabronił mi płakać, obawiał się o swoje kafelki”. Podobnie było z pierwszą miesiączką dziewczyny, po dwóch latach niewoli. Priklopil martwił się jedynie, „by nie zostały żadne plamy”. Kontrolował ją, podsłuchiwał, wydawał rozkazy przez mikrofon, tylko za jego pozwoleniem mogła słuchać radia. Słyszała przez te lata: „Jesteś tylko kupą mięcha, o którym ja decyduję”. Nadał jej inne imię, inną tożsamość. Nazywał ją Bibianą. Dziś Natascha pisze, że może właśnie „Bibiana” ją chroniła, bo była bardziej cierpliwa, wytrzymała, to ona tkwiła w piwnicy. „Bibiana”, „Bibi” Priklopila po raz pierwszy nazwała się z powrotem Nataschą Kampusch, kiedy zadzwoniła na policję po ucieczce. „Nigdy nie oddałabym teraz, po moim uwolnieniu,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 37/2010

Kategorie: Świat
Tagi: Beata Dżon