Król kebabów

Król kebabów

W ramach tego właśnie planu Maho stanął na środku działu mięsnego w spożywczej Hali Banacha i klepał się po tyłku. A właściwie po zadzie. Bo to o zad chodziło. Mięso z zadu byka. Maho nie wiedział, jak jednocześnie pokazać byka i zad, ale sprzedawczyni na szczęście zrozumiała. I sprzedała. Innym razem z bazaru przy Hali Mirowskiej Maho jechał na Centralny tramwajem, a z nim ogórki, pomidory i pięć kilo cebuli. Tramwaj zahamował, a pięć kilo cebuli poturlało się po wagonie. Im dalej i więcej turlało się cebuli, tym bardziej, jak ta cebula, Maho stawał się czerwony. Ale ludzie pomogli. Maho nigdy tego nie zapomni, bo gdy nie jest łatwo, podanie małej cebuli z podłogi nabiera wielkiej wagi.

NIE BYŁO ŁATWO. Codziennie o piątej rano Maho wstawał, jechał na bazar pokazać 20 kilo wołowiny, sałatę, cebulę, ogórki, a latem pomidory, zgodnie z przepisem na oryginalny turecki kebab. Potem jechał na dworzec, mięso przyprawiał pieprzem, czosnkiem, oregano, nadziewał płaty na metalowe drągi, które okręcał nad rusztem. Łyżkę ze skrawkami mięsa wyciągał do przechodzących klientów, którzy wykrzywiali twarze, byle dalej od łyżki. Nie było łatwo.

Pewnego dnia, jak zwykle rano na bazarze, Maho zakupił porcję wołowiny, zaniósł i postawił koło taksówki, wrócił po coś jeszcze, a mięso w tym czasie zniknęło. Więc Maho znów stał na środku działu mięsnego w spożywczej Hali Banacha i znów, nie mogąc dobrze wytłumaczyć, o co właściwie chodzi, po prostu się rozpłakał.

Wtedy pomogła sprzedawczyni, pani Ania. Dała za darmo 10 kilo mięsa, bo żal jej się zrobiło płaczącego Turka niemowy, w dodatku bez pieniędzy. Przez 20 lat Maho będzie regularnie do niej dzwonił, będzie na pogrzebie jej męża. Te 10 kilo darowanej krowy solidnie zaważy na wieloletnim sentymencie Maho do pani Ani.

Ale mimo tamtej pomocy pierwszy kebab Maho w Warszawie i tak splajtował. Jedyna pracownica Agnieszka po dwóch miesiącach odeszła bez pieniędzy. Ale po 10 latach Maho ją odnajdzie i odda pieniądze. Był winny, ale oddał. Halal-haram. Grzech-nie grzech.

I znów Warszawa była bez kebaba. W sumie dużo nauczył się Maho z tej plajty. Że jak przyjmujesz od klienta pieniądze, to potem tymi samymi rękami nie bierzesz bułki i nie upychasz w niej mięsa. Że polskiego powinien jednak bardziej się poduczyć. I że Polacy zdecydowanie wolą kapustę od sałaty. Szukając dla kebaba jakiegoś przepisu na sukces, Maho przechadzał się po wietnamskich barach w okolicy dworca. Wszędzie pełno kapusty i pełno ludzi. Porównał ceny na bazarze. Kapusta od sałaty wychodziła znacznie taniej. I tak w głowie Maho pojawił się oryginalny polski kebab z kapustą. Zrodzony z oszczędności Wietnamczyków, spostrzegawczości Maho oraz z ogólnego uwielbienia dla kapusty Polaków.

MAHO NARESZCIE dobrze wszystko rozumiał. Smak kebaba na gust Polaka to znaczy mało tłusto i mało ostro. Polak woli doprawić kebab bardzo ostrym sosem, niż mieć bardzo ostre mięso. Polak lubi do kebaba ryż lub frytki, lub chleb, nie wszystko razem jak Turek. Turek może kebab i z frytkami, i z chlebem. Turek lubi wiedzieć, co je, lubi czuć smak mięsa. Polak lubi, żeby było dużo sosu i dużo kapuścianej surówki.

Maho wreszcie dobrze wszystkiego się nauczył. Mówił: smacznego, dziękuję, przepraszam, zapraszam, proszę, proszę spróbować, ostry, łagodny, oto reszta. Klient za każdym razem musiał być traktowany, jakby był u Maho pierwszy raz, musiał być obsługą, podaniem i smakiem na podniebieniu dopieszczony. No i te sanepidy, pozwolenia, rejestracje. Przy tym wszystkim pomagała już druga żona. I kebab też był już drugi. Tym razem na dworcu PKP Śródmieście.

Do Maho już trochę częściej zaglądali Polacy. Ale najczęściej zaglądali hurtownicy tkanin z Raszyna. Bo warszawskich Turków pochłaniały wówczas tekstylia i obrzeża miasta. Kilkuset ich było może w tamtych końcowych latach 90. W centrum niewidywani, bo hurtownie w Raszynie, Legionowie, Pruszkowie albo Piasecznie łączyli sobie z mieszkaniami. Ale do Maho przyjeżdżali na kebaba z chlebem i frytkami, bez kapusty. Niesamowite opowieści przy ciasnej ladzie o wielkim handlu tureckimi ciuchami wzbudzały zazdrość i podziw Maho. Ale on sam też wzbudzał podziw i zazdrość. Rozbudzał u innych chęć kręcenia własnego kebaba.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 49/2015

Kategorie: Reportaż

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy