Na dzietność program 500+ raczej nie wpłynął, ale ułatwił życie rodzicom i zlikwidował ubóstwo wśród dzieci Dr hab. Piotr Nowak – socjolog wsi Ilu Polaków mieszka na wsi? – Mniej więcej 15 mln, 40% polskiego społeczeństwa. A jeśli doliczymy miejscowości do 20 tys. mieszkańców? – Wtedy możemy mówić, że około połowy Polaków. Warto jednak wspomnieć, że cały czas zachodzi tam proces odrolniczania. Gospodarstwa stają się coraz bardziej towarowe. Produkują więcej, ale zatrudnienie w nich znajduje coraz mniej ludzi. Dziś, patrząc realnie, jedynie 5% mieszkańców wsi utrzymuje się głównie z produkcji żywności. To z czego się utrzymują? – Z wszystkich prac, które mogą wykonywać w mieście, lub z migracji za granicę. Najczęściej chodzi o zatrudnienie w firmach budowlanych, często w transporcie, w lokalnych centrach handlowych. Sklepy to nieliczni miejscowi pracodawcy. Do innej pracy trzeba dojechać. – System komunikacji się polepsza, ale dotyczy to jedynie dróg. Sytuacja transportu publicznego jest dramatyczna. Część ludzi mieszkających na wsi jest wykluczona. Nawet z opieki zdrowotnej, bo nie mają jak dojechać do lekarza. Mówi się dziś, że posiadanie samochodu nie jest problemem, a statystycznie aut na jednego mieszkańca przypada więcej na wsi niż w mieście. Musimy jednak pamiętać, że jeżdżą nimi głównie ludzie młodzi, a nie starsi i schorowani. Oni często nie mogą lub nie chcą prowadzić auta, a nie mogą skorzystać z transportu publicznego, bo państwo całkowicie się z niego wycofało. Lukę wypełniają prywatni przewoźnicy, ale oni ograniczają się do rentownych połączeń. Jeżeli ludzie jeżdżą rano do miasteczka do pracy, to ktoś ich zawiezie i odbierze. Na godz. 12 do lekarza już nie, bo to się nie opłaca. System komunikacji rozpadał się stopniowo czy była to jedna polityczna decyzja? – Stopniowo. Przełomem była jednak prywatyzacja PKS na początku lat 2000 i odebranie państwowych dotacji. Wtedy komunikacja publiczna w regionach w zasadzie przestała istnieć. To niebagatelna sprawa. Skoro tak wiele środków popłynęło w ostatnich latach na obszary wiejskie, to dlaczego tę kluczową sprawę zostawiono samą sobie. – W latach 90., kiedy przeprowadzano reformy samorządowe i obciążano gminy nowymi zadaniami, nie zapewniono im wystarczających środków na realizację tych obowiązków. Efekt jest m.in. taki, że dziś jedyny transport publiczny, którym gminy dysponują, to gimbusy. Innego nie ma, a one twierdzą, że jego zapewnienie nie jest ich obowiązkiem. To sytuacja raczej niespotykana w krajach bardziej rozwiniętych. Tam samorządy dotują transport zbiorowy. Rozpadające się społeczeństwo Czego jeszcze gminy nie uważają za swój obowiązek? – Gminy są w bardzo trudnej sytuacji. Reforma z 1999 r. ubezwłasnowolniła je, dając im wiele zadań i nie zapewniając środków. Bogatsze jakoś sobie radzą, ale biedniejsze nie. Nie mają pieniędzy ani ludzi. Wycofują się więc z wielu sfer życia. Najważniejszą jest moim zdaniem oświata. Największą szkodą wyrządzoną na terenach wiejskich przez reformę samorządową było tworzenie kołchozów edukacyjnych, sytuacji, gdy w jednym budynku w gminie skupia się kilka szkół. Przemawiają za tym jedynie względy ekonomiczne, bo taniej dowozić dzieci gimbusami do jednego centrum, niż prowadzić kilka mniejszych jednostek. Nie służy to jednak procesowi edukacyjnemu ani wychowawczemu. Szkodzi też zdolnym dzieciom. Te na wsi często nie mają jak rozwijać talentów, bo nawet jeśli w szkole są kółka zainteresowań, to zajęcia odbywają się po lekcjach. I nie ma jak dojechać. – Rodzice pracują, gimbus jeździ o określonej godzinie. Nie będzie czekać na jedno dziecko. Ważne jest i to, że brak jednostek oświatowych na wsi pociąga za sobą brak czegoś, co w socjologii nazywamy centrami skupienia. To miejsca, w których ludzie mogą się spotkać. Obecnie często taką funkcję pełni jedynie kościół. Z ekonomicznego punktu widzenia łączenie szkół jest uzasadnione. Ze społecznego – powoduje to, że wiejskie wspólnoty się atomizują. Ubywa ważnych miejsc. Rozpadające się relacje i wspólnoty na polskiej wsi widać gołym okiem. Przypisywałem to jednak emigracji zarobkowej, która polega np. na tym, że pół roku spędza się za granicą i człowiek nie mieszka ani tu, ani tam. – W socjologii mówi się czasami, że rodzina jest podstawową komórką społeczną. Ja bym powiedział, że dziś na wsi podstawową komórką społeczną jest niepełna rodzina. Kiedy










