Bartoszewski i porcelana

Bartoszewski i porcelana

Polonia nie ma szczęścia do tzw. rządowej Warszawy. Długa historia kontaktów pomiędzy polskimi emigrantami a władzami polskimi to nierzadko ciąg nieporozumień, a także braku wrażliwości i wiedzy o rodakach, których los i Historia rzuciły gdzieś na obczyznę. Jakiś czas temu przedmiotem, z jednej strony, złośliwych żartów, ale z drugiej – wielkiego zażenowania za postępowanie Warszawy było przekazanie przez Towarzystwo Polonia naszym rodakom na Litwie sporej ilości archaicznych bron i pługów sprzed kilkudziesięciu lat, jako “pomocy” dla tamtejszego rolnictwa. Polonusi znad Niemna i Wilejki nie bez racji poczuli się urażeni takim “podarkiem”.
Refleksja taka nasuwa się przy okazji wydarzeń ostatnich tygodni na linii Warszawa – Polonia. Polski rząd, a konkretnie nasze MSZ i min. Władysław Bartoszewski, zachowali się niczym przysłowiowy słoń w składzie porcelany. Dosłownie na kilka dni przed Kongresem Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej minister Bartoszewski odwołał z funkcji konsula honorowego wieloletniego prezesa USOPAŁ, Jana Kobylańskiego.
Znamienne, że odwołaniu nie towarzyszyły przekonywające merytorycznie argumenty. Kobylański krytykuje polskich ambasadorów w Ameryce Łacińskiej, tłumaczyli polscy dyplomaci. To prawda. Ale czytelnicy “Przeglądu”, a wcześniej “Przeglądu Tygodniowego” dobrze powinni pamiętać, że Kobylański miał rację! Opisywane także przez nas wielokrotnie zachowanie naszych ambasadorów w Urugwaju, Brazylii i innych krajach latynoamerykańskich kompromitowało nas do tego stopnia, że ministrowie, którzy (dobrze wiedząc o podejrzanych interesach i jawnych romansach tych, pożal się Boże, reprezentantów Rzeczpospolitej) nie odwoływali takich ludzi z placówek, zasługują co najmniej na pręgierz publiczny, jeśli nie na Trybunał Stanu.
Za mówienie prawdy – i wykazywaną troskę o obraz naszego kraju w Ameryce Łacińskiej – Jan Kobylański został odwołany z funkcji konsula. Tajemnicą poliszynela jest, że stał za tym Bronisław Geremek, a więc ten sam polityk, którego niechęć do szefa Kongresu Polonii Amerykańskiej, Edwarda Moskala, spowodowała niemal zanik oficjalnych kontaktów między Warszawą a KPA.
Niektórzy twierdzą, że odwołanie Kobylańskiego miało być sygnałem dla działaczy USOPAŁ, by zmienili prezesa. Jak za dawnych (prawica lubi dodawać “komunistycznych”) czasów MSZ chciał dyktować niezależnej organizacji, kto może, a kto nie USOPAŁ-em kierować. Efekt był łatwy do przewidzenia. Kongres USOPAŁ wybrał demonstracyjnie Jana Kobylańskiego na swojego prezesa po raz kolejny. Delegaci na Kongres Polonii Amerykańskiej (której prezesem został także jeszcze raz Edward Moskal) podpisali “Rezolucję solidarności i poparcia” dla prezesa USOPAŁ. Napisali tam m.in.: “Świadomi wybitnych zasług i osobistego wkładu Jana Kobylańskiego, założyciela i wieloletniego prezesa Unii Polskich Organizacji i Stowarzyszeń Ameryki Południowej, w prowadzeniu wielkiej misji odrodzenia polskości w krajach tego kontynentu, a także jego działań w umacnianiu dobrego imienia Polski w tym regionie;
Biorąc pod uwagę jego wymierne, realne osiągnięcia w reprezentowaniu Polski i polskich wartości w krajach Ameryki Południowej w latach minionych na stanowisku konsula honorowego Rzeczypospolitej Polskiej;
Krajowa Rada Dyrektorów Kongresu Polonii Amerykańskiej przyjęła z pełnym zaskoczeniem ostatnią, pochopną i arbitralną decyzję ministra spraw zagranicznych RP, Władysława Bartoszewskiego, odwołującą z tego stanowiska prezesa Jana Kobylańskiego za publicznie okazane poparcie Kongresowi Polonii Amerykańskiej i jego liderowi, Edwardowi Moskalowi;
(…) Apelujemy do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych o trzeźwe i sprawiedliwe przeanalizowanie osiągnięć Jana Kobylańskiego jako konsula honorowego RP w Urugwaju i lidera organizacji polskich na tym kontynencie, a w efekcie przywrócenie go na to stanowisko”.
Cóż dodać do tego? Chyba tylko sugestię, by w MSZ w Warszawie najpierw myśleć, a potem działać.

 

Wydanie: 2000, 48/2000

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy