Afganistan czy kalifat

Afganistan czy kalifat

Ambicje Państwa Islamskiego Prowincji Chorasan rozciągają się na wszystkie sąsiednie kraje zamieszkane w zdecydowanej większości przez muzułmanów 26 sierpnia oczy całego świata zwrócone były na lotnisko w Kabulu. Tysiące Afgańczyków desperacko próbowały wydostać się zachodnimi samolotami ze zdobytego przez talibów kraju. Przed bramami kontrolowanego przez Amerykanów lotniska panował chaos. Waszyngton ostrzegał, że w tych warunkach lada chwila może tam dojść do ataku terrorystycznego, a kolejne kraje zwijały w pośpiechu swoje akcje ewakuacyjne. Zamach nastąpił chwilę przed godz. 18. Terrorysta wysadził się w powietrze przy bramie Abbey, przez którą zachodni żołnierze wpuszczali na teren lotniska uciekających ludzi. W wyniku eksplozji zginęło ponad 180 osób, w tym 13 amerykańskich wojskowych. Uwaga świata do tej pory skupiona była na talibach, radykalnym islamskim ugrupowaniu, które w błyskawicznej ofensywie w kilka tygodni zajęło Afganistan. Do ataku bombowego przyznała się jednak inna organizacja, pozostająca ostatnio na uboczu – Państwo Islamskie Prowincji Chorasan. Prowadzi ono wojnę zarówno z międzynarodową koalicją, jak i z samymi talibami. Terroryści z kraju wschodzącego słońca Chorasan po persku znaczy „tam, gdzie wstaje słońce”. Wieki temu nazywano tak krainę rozciągającą się na części terenów dzisiejszych Afganistanu, Pakistanu, Iranu, Turkmenistanu, Uzbekistanu i Tadżykistanu. Użycie tego określenia przez organizację terrorystyczną nie jest przypadkowe. Bojownicy Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii chełpili się znoszeniem granic będących spadkiem po kolonialnych mocarstwach i tak samo ich naśladowcy w Azji Centralnej nie uznają narysowanych na mapie kresek za ostateczne. Jedni i drudzy wierzą w ustanowienie kalifatu – jednego państwa, które obejmie zasięgiem wszystkich rozrzuconych po świecie muzułmanów. Pod Hindukuszem pojawili się na początku 2015 r., wkrótce po tym, jak na pustyniach Iraku i Syrii zalążek swojego Państwa Islamskiego ustanowili tamtejsi fundamentaliści. W Afganistanie ogłosili lojalność wobec odległego o tysiące kilometrów nowego kalifa, rzucając wyzwanie nie tylko popieranemu przez Zachód rządowi w Kabulu, ale też prowadzącym od lat partyzanckie powstanie talibom. Ci drudzy, choć w czasach swoich rządów w latach 90. zakazali kobietom edukacji, zabronili słuchania muzyki i wprowadzili kary rodem ze średniowiecza, dla Państwa Islamskiego Prowincji Chorasan (z angielskiego określanego skrótem IS-K) byli zbyt mało radykalni. „Brudni nacjonaliści”, jak nowa organizacja nazywała talibów, chcieli władzy tylko w Afganistanie, zdradzając tym samym wezwanie irackiego kalifa do stworzenia jednego muzułmańskiego imperium. IS-K początkowo osiągało sukcesy militarne, przyciągając zagranicznych ochotników i rozczarowanych talibów. Udało mu się nawet zdobyć tereny w niedostępnych górach na wschodzie Afganistanu, przy znanej z nieszczelności granicy z Pakistanem. W kolejnych latach terroryści z Prowincji Chorasan musieli jednak cofnąć się pod jednoczesnym naporem talibów i kabulskiego rządu, wspieranych przez amerykańskie naloty. Filie od Atlantyku po Filipiny W tym samym czasie w Iraku i Syrii upadł stworzony przez centralę Państwa Islamskiego kalifat, pokonany przez rządy tych krajów i kurdyjskie bojówki, przy udziale szerokiej międzynarodowej koalicji. Tym większe stało się znaczenie odległych komórek organizacji, operujących od Afryki Zachodniej po Filipiny. – Działanie tych filii stało się modus operandi Państwa Islamskiego, by przetrwać – zaznacza Arkadiusz Legieć, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych do spraw Kaukazu i Azji Centralnej. – Rozrzucone po świecie komórki zapewniają możliwość kontynuowania propagandy, przepływów finansowych i logistycznych. Oddziały Prowincji Chorasan również spełniają tę funkcję, mimo że nie są zbyt liczne i nie są w stanie kontrolować terytorium. Jednak ewentualna destabilizacja Afganistanu daje szansę, by stał się on centrum operacyjnym całego Państwa Islamskiego – dodaje Legieć. IS-K po porażkach na polu bitwy zeszło do podziemia, skąd przeprowadzało jedne z najkrwawszych i najokrutniejszych zamachów w Afganistanie. Za cel obierało sobie często Hazarów, etniczną mniejszość wyznającą szyicką odmianę islamu, a więc uznawaną przez sunnickie Państwo Islamskie za odstępców od prawdziwej wiary. Rzadką okazję zajrzenia za kulisy działań IS-K miał kilka lat temu dziennikarz katarskiej Al-Dżaziry. Terroryści wpuścili go z kamerą do swojej kryjówki w afgańskich górach. Tym, na co przede wszystkim zwrócił uwagę, była prowadzona przez nich radykalizacja dzieci. Bojownicy Państwa Islamskiego, wzorując się na towarzyszach z Iraku i Syrii, w wiejskiej szkółce szkolili

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 37/2021

Kategorie: Świat