Dlaczego wojska koalicji, w tym nasze, nie pokonają talibów W cieniu wydarzeń składających się na sytuację polityczną na Kaukazie i wokół niego niemal niedostrzegalnie komplikuje się sytuacja w Afganistanie. 84-tysięczny kontyngent złożony z wojsk NATO i ANZUS przestaje panować nad sytuacją polityczną w tym górzystym i pustynnym kraju. Talibowie z nadejściem wiosny przystąpili do ofensywy i z powodzeniem ją kontynuują. Wojska koalicyjne z trudem starają się kontrolować miasta oraz główne szlaki transportowe. Spektakularnym sukcesem talibskich insurgentów był atak na więzienie w Kandaharze na zachodzie Afganistanu. Obiekt ten miał być bardzo dobrze strzeżony, przebywało w nim bowiem oprócz innych więźniów ok. 600 talibów. Wśród więzionych rebeliantów prawie 300 było przywódcami różnych szczebli. Wszyscy oni uciekli i natychmiast przystąpili do kontynuacji działań zbrojnych. Na marginesie trzeba dodać, że spośród ok. 200 strażników, oczywiście też Afgańczyków, zginęło prawie 50, a zaginęło dalszych 70. Można śmiało założyć, że prawie wszyscy zaginieni walczą teraz po talibskiej stronie. Właśnie problem kolaboracji miejscowej ludności z talibami to problem polityczny numer jeden. Żołnierze NATO i innych wojsk sprzymierzonych z coraz większą niechęcią korzystają ze współpracy żołnierzy armii rządowej. Bo ta współpraca po prostu coraz bardziej wychodzi sprzymierzonym bokiem. Armia prezydenta Karzaja jest, po pierwsze, przesiąknięta korupcją, ale to w Afganistanie od wielu wieków norma. Gorsze jest to, że wielu żołnierzy, nawet oficerów tej armii, współpracuje z talibami. Amerykanie, którzy mają już w bardzo świeżej historii podobne doświadczenia, porównują coraz częściej armię afgańską do armii południowowietnamskiej z lat 70. Ten sam problem, tj. daleko idącej kolaboracji z talibami, występuje wśród policji państwowej i lokalnej, a także urzędników administracji rządowej. Władza prezydenta Karzaja okazuje się bardzo krucha. Faktycznie nie sięga nawet rogatek Kabulu, bo talibowie również w stolicy coraz częściej przeprowadzają udane akcje terrorystyczne. Analitycy niezbyt dawno przeprowadzili porównanie radzieckiej wojskowej okupacji Afganistanu z obecną. Ta komparatystyka wcale nie wychodzi na korzyść sprzymierzonych. Kiedy w 1979 r. Biuro Polityczne KC KPZR podjęło decyzję o przeprowadzeniu działań zbrojnych w Afganistanie, w tym kraju panował zupełny chaos. Prezydent Hafizullah Amin podjął współpracę z islamistami i rozpoczął prześladowania miejscowych komunistów. Przeprowadzono szybki rajd batalionu specnazu na pałac prezydencki, jego lokator zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, a władzę powierzono nowemu prezydentowi Babrakowi Karmalowi, dotychczasowemu ambasadorowi w Czechosłowacji. Do Afganistanu wmaszerowało w przeliczeniu 14 dywizji wojsk radzieckich. Zamiar był sprytny. Skierowano do Afganistanu dywizje złożone z Turkmenów, Uzbeków, Kazachów, Kirgizów itd. Liczono, że miejscowa ludność zacznie się fraternizować z pokrewnymi wiarą i nacją żołnierzami i sukces będzie zapewniony. Zjawisko fraternizacji nastąpiło, tyle że to żołnierze Związku Radzieckiego zaczęli masowo dezerterować do sił powstańczych. Musiano zatem w szybkim tempie wycofać jednostki złożone z kontyngentów azjatyckich i w to miejsce wprowadzić wojska składające się z Rosjan i Ukraińców. Tak też zrobiono i już w 1981 r. w Afganistanie nie tyle stacjonowało, ile brało udział w walkach 16 dywizji radzieckich. O powadze sytuacji militarnej w tym okresie może świadczyć fakt, że wysłano do Afganistanu najlepsze związki taktyczne: kantemirowską dywizję pancerną, tamańską dywizję zmechanizowaną, riazańską dywizję spadochronową i 11 samodzielnych pułków specnazu. Wojska te walczyły bezpardonowo. Specnaz zwyczajowo nie brał jeńców, ale możliwość jakiejkolwiek współpracy z olbrzymią większością ludności przestała być możliwa. Afgańczycy po prostu walczyli z najeźdźcami wyznającymi inną wiarę. Niektórzy eksperci twierdzą, że konieczność wysłania w 1979 r. wojsk do Afganistanu uratowała ówczesny świat od trzeciej wojny światowej w klasycznym układzie „Układ Warszawski kontra NATO”. Faktycznie wielkie manewry „Tarcza ’76” były próbą generalną do wojny o Europę, bo według planu „Borys Godunow” ZSRR był skłonny błyskawicznymi działaniami zająć Europę Zachodnią z jej technologiami i wykształconym zasobem ludzkim po to, żeby uratować swoją upadającą ekonomikę. Właśnie wydarzenia w Polsce i Afganistanie obiektywnie uniemożliwiły zrealizowanie takiego złowrogiego zamiaru. Natomiast lata 1981-1984 to okres bardzo intensywnych i krwawych walk. Rosjanie walczyli na swój sposób, tzn. wprowadzali z reguły cmentarny spokój. Szacuje się, że w tym okresie zginęło ok. 600









