Kiedy jesteśmy naprawdę smutni, pomyślmy o darmowych przyjemnościach, które funduje nam życie. Nie wymagają one dużych pieniędzy, nie są nam niezbędne, ale sprawiają, że przez chwilę czujemy się znowu młodzi albo szczęśliwi. Bałwany, które zaliczyły w tym roku niż demograficzny, przelew, który zabłądził po drodze do naszego konta, przegrany mecz – trzeba to jakoś zrównoważyć. Stwórzmy katalog prostych przyjemności. Na przednówku, w przeddzień grozy błotnistej wiosny. O tak:
Popcorn – jest jednym z dziwniejszych faktów współczesnej kultury. To kwintesencja mieszczańskiej blazy i perwersji elit. Te wiercące się, podskakujące ziarenka, które rozgrzane po prostu nie wytrzymują i literalnie wylęgają się na naszych oczach z krótkim „och”. To jest jakiś pop porn po prostu. Potem śnią się pączkujące kotki, wszystko mnoży się przez pączkowanie – dziko, niepowstrzymanie – skwitowane od niechcenia tym „och”. Pulchne, słone styropiany z chrupiącą łuską – o ile smutniejsi bylibyśmy bez nich.
Bańki mydlane – tęczujące, nieważkie wariacje na temat powietrza, kursują jak jakieś obłe ufo, meduzy wypełnione benzyną – roznoszą słońce i szampon. Pękają na naszych oczach, znikają. Noszą w sobie milimetry sześcienne powietrza, kiedy dmuchamy w nie delikatnie i patrzymy, jak zataczają się lekko na końcu słomki, a potem odrywają niepewnie, lekko obrzmiałe i leniwe, bezsensowne i piękne.
Tytoń – wysuszony, drobno pokrojony, zawinięty w cienką bibułkę – wyłącznie dla ludzkiej przyjemności. Nieporównywalne z niczym uczucie, kiedy matowy, pełen goryczki dym wypełnia płuca aż do dna i na tym dnie jakby je łaskocze. Człowiek czuje wtedy błogie podrażnienie ośrodkowego układu nerwowego, wzdycha z perwersyjnej rozkoszy, kiedy krew łagodnie rozprowadza truciznę po jego ciele. W paleniu istotne są także wartości estetyczne: niesforny dymek i dioda – żar, jakby na koniuszku usiadł wściekły świetlik i się zaczerwienił.
Sauna – namiastkę poczucia omdlenia i słabości, które kojarzą nam się z erotycznym spełnieniem, możemy z powodzeniem osiągnąć w saunie. Stłoczeni nago w drewnianym pudełku, podduszeni oparami, spoceni i oszołomieni ulegamy iluzji, że oto toksyny opuszczają wraz z potem nasze piękne wnętrza. Tropikalny klimat, zapach drewna, syk wody, którą polewamy rozgrzane kamienie – wszystko to sprawia, że zapominamy o bożym świecie. Sauna nadal kojarzy się z luksusem i higieną – wychodzimy zatem po błogim lenistwie jako nowi, czyści i szczupli ludzie. No i na pewno zasłużyliśmy na golonkę.
Karuzela – zawrót głowy, który sprawia nam dziwną, błogą satysfakcję. I tytoń, i alkohol działają podobnie: odurzająco. Wytrącają nas z równowagi, sprawiają, że na moment tracimy kontakt z ziemią, odporni na grawitację. Kiedy jesteśmy dziećmi, kręcimy się w kółko jak najdłużej, do utraty tchu. Upadek musi być spektakularny. Należy leżeć na ziemi brzuchem do góry i patrzeć, jak świat się kołysze. Karuzela to nie tylko zawrót głowy, ale także pęd powietrza, szybkość, odrobina szaleństwa, kiedy (pozornie) tracimy kontrolę, a przecież tak naprawdę nic nam nie grozi. Za chwilę wszyscy spotkamy się w samochodzie i wrócimy do ogrzewanych mieszkań.
Konfetti – idea, żeby obrzucać się ścinkami papieru, wydaje się irracjonalna. Kto by pomyślał, że dorosły człowiek może wymyślić coś takiego: garść kolorowych kropek z dziurkacza, stworzonych tylko po to, żeby rozsypać je w powietrzu podczas karnawałowych zabaw, w balowych salach i na tarasach. Hulaj dusza, piekła nie ma! Możemy wreszcie traktować życie niepoważnie: dziecinni i niepoprawni, kompletnie pijani. Nareszcie: „przepustka z piekła”, impreza we wnętrzu landrynki. Warto zapomnieć o porządku świeckiego życia. Nawet jeśli na drugi dzień będziemy na kolanach wydobywać takie konfetti z dywanu.
Jest taka słynna scena w „Niebieskim” Krzysztofa Kieślowskiego: bohaterka grana przez Juliette Binoche siedzi w słońcu na ławce i słucha przejmującej muzyki ulicznego grajka. Wcześniej widzimy ją pogrążoną w rozpaczy po stracie męża i dziecka. Teraz wystawia twarz do słońca, ma zamknięte oczy: rozkosz. To mocny, symboliczny obraz pokazujący, że od życiowego dramatu, ale także absolutnego piękna, przyjemności, szczęścia dzielą nas setne części sekundy. I że szala może w każdej chwili przechylić się na którąś stronę. Dlatego warto gromadzić wokół siebie całe ciepło świata. Nawet jeśli jego nośnikiem są małe, proste przyjemności.
Tagi:
Agnieszka Wolny-Hamkało
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy