Albo dobrze, albo wcale

Albo dobrze, albo wcale

Czy w Polsce już nie obowiązuje reguła, że o zmarłych mówimy tylko dobrze?

Maksyma de mortuis nil nisi bene (o zmarłych albo dobrze, albo wcale) w istocie pochodzi z Grecji. Uważa się, że jej autorem był Chilon ze Sparty – jeden ze słynnych siedmiu mędrców. Republika Rzymska przyswoiła tę normę najprawdopodobniej w okresie III-I w. p.n.e. Niemniej jednak podkreślenie jej znaczenia i wagi nastąpiło dopiero za sprawą rozwoju chrześcijaństwa, a więc w okresie schyłkowym Cesarstwa Rzymskiego oraz po jego upadku.

Geneza tej maksymy odsyła zatem do wspólnot politycznych opartych na zasadzie równości obywateli (pomimo różnic w zajmowanej przez nich pozycji i charakterze ustrojowym danej jednostki politycznej), następnie zaś dokonuje się jej recepcja w kulturze chrześcijańskiej, co, rzecz jasna, ma konsekwencje. Chrześcijaństwo bowiem wzbogaca ją o namysł nad równością wszystkich ludzi wobec nieuchronności śmierci oraz przekonanie, że to Bóg, nie człowiek, jest ostatecznym sędzią zmarłego.

Norma obyczajowa

Zanim rozważymy kwestię obowiązywania normy „o zmarłych albo dobrze, albo wcale” na polskim gruncie, zastanówmy się nad jej charakterem, znaczeniem i rolą.

Przede wszystkim jest to norma obyczajowa. Jakkolwiek bezczeszczenie zwłok jest prawnie zakazane, to już „bezczeszczenie” pamięci o zmarłym nie wywołuje skutków prawnych. Znaczenie tej maksymy dotyka przy tym fundamentów relacji społecznych, które w założeniu powinny być oparte na wzajemnym szacunku i uznaniu. Wszak samo stwierdzenie, że nie mówi się źle o zmarłym, sugeruje, że istnieje relacja, i to wzajemna, która oznacza, że dana osoba żyła w danym społeczeństwie i jako taka wywierała wpływ, pozytywny lub negatywny, na otoczenie. Zastosowanie tej maksymy wobec śmierci osoby, która żadnego wpływu na nas nie miała i nic nie wiemy na jej temat, byłoby mało sensowne.

Co wyraża swoisty gest powstrzymywania się przed wypowiadaniem negatywnych komentarzy na temat osoby, która odeszła? Z jednej strony, elementarną solidarność i zrozumienie wobec kondycji ludzkiej tego, że nasze życie ma kres. Według Heideggera nasza egzystencja jest byciem-ku-śmierci, wywołującym w nas trwogę. Zdecydowanie jest pewien wymiar egzystencjalny w znaczeniu tej maksymy. Z drugiej strony, gest ten wyraża troskę, zrozumienie, szacunek i współczucie dla bliskich osoby zmarłej. W tym znaczeniu kieruje nas on nie tyle ku refleksji nad „majestatem śmierci”, ile ku życiu tu i teraz, które dzielimy z innymi. Albo poprzez odpowiednie reakcje będziemy budowali lub podtrzymywali społeczne relacje z innymi, albo podejmiemy działania, które będą nakierowane na ich destrukcję. Pokazuje to może nie kluczową, ale istotną rolę społeczną, jaką odgrywa szacunek dla pamięci o zmarłych.

To jednak w żaden sposób nie zamyka tematu rozważań nad znaczeniem maksymy „o zmarłych albo dobrze, albo wcale”. Przeciwnie. Śmierć bowiem ma również charakter symboliczny w aspekcie politycznym. Rzecz dotyczy publicznego upamiętniania.

Pamiętani i wymazywani

Śmierć ważnych i znanych postaci związana jest z uhonorowaniem ich pamięci i dorobku. Ów akt publicznego upamiętniania oznacza nie tylko publiczne uznanie dla wartości reprezentowanych przez daną osobę, ale także performatywny proces kulturotwórczy, czyli nakierowanie na wartości, które powinny być przez dane społeczeństwo wspierane, podziwiane i reprodukowane.

W tym kontekście liczne są historyczne przykłady odrzucania dziedzictwa osoby zmarłej. W Rzymie Neron czy Kaligula zostali objęci damnatio memoriae – ich pamięć została potępiona, co oznacza, że mieli oni zostać wymazani z pamięci wspólnoty. W średniowieczu występowały tzw. procesy pośmiertne. Najbardziej znanym przykładem jest proces papieża Formozusa (IX w.), który w trakcie tzw. trupiego synodu został uznany za uzurpatora i skazany na śmierć (po śmierci). W tych wypadkach gest odrzucenia pamięci stanowi symboliczny wyraz przywrócenia ładu oraz zamknięcia okresu niepokojów i chaosu.

W związku z powyższym zasada, że nie mówi się źle o zmarłych, ma wymiar zarówno obyczajowy i moralny – można ją odnieść do relacji międzyludzkich – jak i polityczny i kulturowy. Co, siłą rzeczy, nieco komplikuje sytuację, szczególnie w przypadku takich społeczeństw jak społeczeństwo polskie

Dr Magdalena Gawin jest filozofką, pracuje na Uniwersytecie Warszawskim

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2025, 44/2025

Kategorie: Opinie