Ameryka potrzebuje prawdziwej debaty o polityce zagranicznej

Ameryka potrzebuje prawdziwej debaty o polityce zagranicznej

Tysiące Amerykanów zginęło, dziesiątki tysięcy zostało rannych przez krwawą pychę Waszyngtonu 20 lipca br. w witrynie internetowej Cato Institute (Instytutu Katona) ukazał się tekst Douga Bandowa o potrzebie głębokiej rewizji amerykańskiej polityki zagranicznej: cato.org/commentary/america-requires-real-foreign-policy-debate#. Tekst, którego fragmenty prezentujemy poniżej, stał się następnie przedmiotem komentarzy w innych amerykańskich mediach. Krytyka Bandowa podąża podobnymi ścieżkami jak krytyka – obecnego na łamach PRZEGLĄDU – Andrew J. Bacevicha. Koncentruje się m.in. na zaniedbywaniu przez amerykański establishment rzeczywistych problemów Amerykanów i angażowaniu ich w awanturniczą politykę międzynarodową. Politykę, która niesie śmierć i zniszczenie w wielu miejscach na świecie. Prezentowana analiza Bandowa nie jest jego debiutem w PRZEGLĄDZIE. W numerze 34/2022 ukazał się jego odważny tekst „Czy Ukraina wdraża strategię obrażania sprzymierzeńców?”. Było to na długo przed tym, zanim do polskiej opinii publicznej przedostały się informacje o pojawieniu się napięć na linii Kijów-Warszawa. Przypomnijmy, że Bandow jest pisarzem politycznym, doktorem prawa (doktorat uzyskał w Stanford Law School), współpracownikiem Instytutu Katona, specjalistą w zakresie polityki międzynarodowej. Był doradcą prezydenta Ronalda Reagana. Reprezentuje realistyczny nurt myślenia o polityce. Realizm – pośród wielu jego cech – oznacza ostrożność i brak awanturnictwa zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej. Jest wrogiem bezmyślnego interwencjonizmu, co nie musi oznaczać ciągot izolacjonistycznych. Wszystko to obecne jest w odważnej publicystyce Bandowa, jak również w jego najważniejszej książce „Foreign Follies. America’s New Global Empire” (Zagraniczne szaleństwa. Nowe globalne imperium Ameryki). Upadek ZSRR uwolnił świat od okropnej tyranii i globalnego zagrożenia. Jednocześnie w Waszyngtonie doprowadził do eskalacji pychy. Amerykańscy decydenci w zakresie polityki zagranicznej przekonani, że USA zwyciężyły – mało dbając o rolę odegraną przez Michaiła Gorbaczowa (…) – postrzegali upadek Moskwy jako zaledwie pierwszy krok. Uznali się za strażników jedynej światowej potęgi. Strażników posiadających mandat od niebios na przeobrażenie całego świata bez względu na koszty dla Amerykanów i innych narodów. Pierwsza wojna w Zatoce Perskiej wzmocniła waszyngtońskie iluzje wszechmocy. „To, co mówimy, dzieje się”, zaintonował prezydent George H. Bush, odgrywający rolę pana wszechświata. Niestety, arogancja Wuja Sama z czasem tylko rosła. Sekretarz stanu w administracji prezydenta Clintona Madeleine Albright oświadczyła: „Jeśli musimy użyć siły, to dlatego, że jesteśmy Ameryką. Jesteśmy niezbędnym narodem. Stoimy dumnie i patrzymy w przyszłość dalej niż inne kraje, i dostrzegamy tutaj zagrożenie dla wszystkich”. (…) Niestety, niepohamowana pycha tych, którzy dowodzą najpotężniejszą armią świata, przyniosła katastrofalne skutki. W świecie wyobrażonym przez (…) establishment amerykańskiej polityki zagranicznej jego przedstawiciele mają prawo, a nawet są zobowiązani do zabijania i niszczenia w imię stworzenia lepszego świata. Ponownie Albright wiodła tutaj prym, zadając Colinowi Powellowi niesławne pytanie: „Jaki jest pożytek z posiadania tej wspaniałej armii, o której ciągle pan mówi, jeśli nie możemy jej użyć?”. (…) Prawdopodobnie jeszcze gorzej wypadła jej odpowiedź na pytanie, czy warto było doprowadzić do śmierci pół miliona irackich dzieci w wyniku sankcji ONZ. Odpowiedziała rzecz jasna: „Uważamy, że było warto”. W ten oto sposób amerykańscy decydenci, namaszczeni przez Boga lub przez coś, co jest jego współczesnym, świeckim odpowiednikiem, są uprawnieni do decydowania, kto żyje, a kto umiera na połowie globu. Ci w innym wypadku całkowicie nieistotni cudzoziemcy przypuszczalnie powinni czuć się zaszczyceni, że mogą umrzeć w służbie Waszyngtonu. Czy można coś jeszcze powiedzieć o inwazji na Irak – opartej na kłamstwie – która spowodowała śmierć setek tysięcy mieszkańców tego kraju? Co z dwiema dekadami wojny w Afganistanie, zamieniającej kraj w rzeźnię? Czy można bronić pomocy udzielonej w celu obalenia dyktatora Libii, ignorując wynikłą z tego dekadę działań wojennych? Jeszcze bardziej groteskowo wypada pomaganie następcy tronu Arabii Saudyjskiej (…) w grabieniu, głodzeniu i zabijaniu setek tysięcy Jemeńczyków. Obecna polityka USA polega na karaniu cierpiącej ludności Syrii i Wenezueli, ponieważ żadne inne środki nie zdołały obalić dyktatorów, których Waszyngton nie lubi (…). Pomimo ponoszonych ostatnio porażek Waszyngton nigdy się nie zmienia. Jest prawdą,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 36/2023

Kategorie: Opinie