Budowa tarczy na terenie Polski jest już przesądzona. Już w 2007 r. rozpocznie się w Polsce budowa wielkiej amerykańskiej bazy antyrakietowej Mocno kontrowersyjny politycznie problem budowy na terytorium Polski amerykańskiej bazy pocisków antyrakietowych został w zasadzie przesądzony. Poufne rozmowy zarówno poprzedniej, jak i obecnej ekipy politycznej ze stroną amerykańską zakończyły się osiągnięciem również poufnego porozumienia, na mocy którego już w 2007 r. rozpocznie się w północno-wschodniej Polsce budowa wielkiej amerykańskiej bazy antyrakietowej. Co więcej baza ta de facto ma mieć charakter eksterytorialny, co znaczy, że kontrola strony polskiej – co tam się znajduje i dzieje – będzie miała charakter iluzoryczny. Bo to, że antyrakietowe pociski będą miały zamontowane głowice nuklearne – zarówno uderzeniowe, jak i neutronowe, strona polska milcząco akceptuje, pozostawiając nawet nie administracji, ale Pentagonowi pełne spektrum, zarówno w sferze operacyjnej, jak i technicznej. Że przy tym wbrew wielostronnym porozumieniom, których sygnatariuszem jest przecież Polska, zostanie zainstalowana na naszym terytorium broń nuklearna, to jakby dla obecnej ekipy prezydencko-rządowej rzecz trzeciorzędna. Zapewne medialny premier jakoś to wytłumaczy opinii publicznej – argumentując przy tym, że w okresie funkcjonowania Układu Warszawskiego analogiczne rodzaje broni były magazynowane na naszym terytorium, i to w większej ilości, a dodatkowo, że była to wtedy broń ofensywna, a teraz… będzie instalowana defensywna… Techniczne możliwości zestrzeliwania rakiet ofensywnych pojawiły się w początkach lat 60. XX w. Strona amerykańska przeprowadziła wtedy szereg eksperymentów z przeciwlotniczym pociskiem typu Nike-Herkules, który wcale sprawnie zestrzeliwał rakiety średniego zasięgu klasy Thor i Jupiter, ale również samoloto-pociski klasy Regulus i kanadyjskie Bomarc. To skłoniło do dalszych prac konstrukcyjno-wdrożeniowych. W rezultacie u schyłku lat 60. Amerykanie zbudowali całkiem udaną antyrakietę Nike-Zeus I. Ten pocisk w odróżnieniu od adaptowanych rakiet przeciwlotniczych nie niszczył rakiety ofensywnej dopiero w bezpośredniej odległości od bronionego celu. Nike-Zeus miała bowiem zasięg do 250 km i uderzała w rakietę ofensywną, a raczej jej głowicę bojową, kiedy ta ostatnia odbywała swoją podróż jeszcze lotem balistycznym. Wybudowano 36 wyrzutni antyrakietowych Nike-Zeus, w tym 24 na Alasce, bo to z północy miały nadlatywać „ciężkie” rakiety klasy SS-16 i SS-18, jakimi już na przełomie lat 60. i 70. dysponował ZSRR. W międzyczasie nastąpiły jednak znaczące postępy w technice rakietowej i ZSRR zaczął umieszczać w silosach położonych wzdłuż trasy kolei transsyberyjskiej duże ilości rakiet. Oczywiście część podziemnych wyrzutni to były atrapy mające po prostu oszukać amerykańskie satelity zwiadowcze. Ale rozpoczął też budowę floty podwodnej. Okręty klasy Delta I i Delta II, które były głównymi nosicielami pocisków jądrowych tamtego okresu, mogły wystrzeliwać swoje serby z różnych pozycji, zarówno na Pacyfiku, jak i na Oceanie Atlantyckim. Żeby to wszystko przechwycić, należałoby wybudować około 2 tys. wyrzutni antyrakietowych typu Nike-Zeus. Przekraczało to możliwości ekonomiczne i militarne USA. A przeprowadzone symulacje wykazywały, że nawet zamontowanie takiej liczby wyrzutni pozwoliłoby w razie masowego ataku rakietowego przechwycić najwyżej ok. 40% wystrzelonych rakiet. W tej sytuacji Stany Zjednoczone zrezygnowały z opracowanego już i częściowo sprawdzonego kolejnego systemu antyrakietowego Spartan-Sprint. Ten moduł broni antyrakietowej był interesujący i nowatorski. Tyle że… bardzo kosztowny. Antyrakieta dalekiego zasięgu Spartan miała przechwytywać i zestrzeliwać radzieckie rakiety tuż po wyjściu w lot balistyczny. Z kolei te pociski, które umknęłyby spartanom, miały być niszczone przez antypociski Sprint wyposażone w ładunek neutronowy. Miało to zminimalizować skutki wybuchu, bo z kolei sprinty startujące z przyspieszeniem 40 g miały być instalowane bezpośrednio w obronie chronionych obiektów. Wiele lat później częściowo funkcje sprintów przejął system Patriot. Z kolei Rosjanie od samego początku poszli w technice antyrakietowej w kierunku unifikacji pocisków przeciwlotniczych i antyrakietowych. Sprawność tych pocisków w strącaniu rakiet ofensywnych przeciwnika była rzecz jasna w tym przypadku niższa od „wyspecjalizowanych” antyrakiet, ale też były to systemy wielokrotnie tańsze. Z drugiej strony jednak Amerykanie przez cały czas zachowywali przewagę w śledzeniu toru rakiet przeciwnika, wykorzystując aparaturę zainstalowaną w satelitach obserwacyjnych oraz radary dopplerowskie. Rosyjskie









