Wpisy od Attaché

Powrót na stronę główną
Kraj

Notes dyplomatyczny

Jakieś fatum ciąży nad ambasadą RP w Turcji. Na kilka dni przed wizytą prezydenta Kwaśniewskiego w Turcji śmierć poniósł nasz amba­sador – Mirosław Pałasz. Jego po­przednik na stanowisku ambasadora również zmarł na placówce. O ile jed­nak jego śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych, to śmierć Pałasza była tragicznym wydarzeniem. Ambasa­dor wyskoczył z okna szpitala w An­karze, wybierając  samobójczą śmierć. Dla osób, które pracowały z nim w ostatnich miesiącach, nie by­ło to wielkim zaskoczeniem. Amba­sador od wielu miesięcy był w depre­sji. Dlatego też pracownicy w MSZ uważają, że tej śmierci można było uniknąć. A przede wszystkim są zdumieni stylem, w jakim kierownictwo ministerstwa pożegnało wieloletniego pracownika. Zacznijmy jednak od początku. Mirosław Pałasz był z wykształcenia turkologiem, cieszył się opinią bardzo dobrego fachowca. Już wcześniej był ambasadorem w Turcji. Potem, w III RP, był ambasadorem w Albanii, by wreszcie znów wrócić do Ankary. Wtedy winszowano sobie, że placówkę tę obejmuje bardzo dobry fachowiec, zresztą przez wszystkich doceniany. Tak że nawet Pałaszowi nie zaszkodził, w pierwszej połowie lat 90., kiedy w MSZ polowano na lu­dzi z przeszłością, mały haczyk w życiorysie – przez pewien czas był sekretarzem PZPR w MSZ, ale krót­ko, bo miał za łagodny charakter. Wszystko szło dobrze do jesieni ubiegłego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Bronisława Geremka zdenerwowały najpierw wypowiedzi ministra Pałubickiego na tematy rosyjskie, a potem raport UOP na temat bezpieczeństwa państwa, opublikowany w Internecie. Nic dziwnego – to MSZ, a nie UOP powinien wypowiadać się w sprawach zagranicznych, a tak mamy zwyczajny dualizm. Poza tym wystarczy niektóre fragmenty raportu przeczytać: “Zmiany na szczytach władzy w Rosji, wojna w Czeczenii oraz wciąż bardzo trudna sytuacja ekonomiczna Federacji Rosyjskiej sprzyjają narastaniu nastrojów wielkomocarstwowych wśród społeczeństwa rosyjskiego. Są one podsycane przed przedstawicieli elit politycznych. (…) Potencjalne zagrożenie dla interesów RP mogą stwarzać działania podejmowane przez struktury afiliowane przez niemieckie organizacje ziomkowskie (Związek Wypędzonych), np. ofensywa propagandowa na rzecz autonomii Śląska”. To tylko niektóre fragmenty raportu, którego upublicznienie postawiło w trudnej sytuacji MSZ. Bo, po pierwsze, wywołała pytania: kto polską polityką zagraniczną kieruje? A, po drugie, niektóre opinie zawarte w raporcie skomplikowały życie naszej dyplomacji. Bo stoją one w sprzeczności z oficjalną linią polskiej polityki zagranicznej. Nic więc dziwnego, że reprymenda Geremka wobec ekscesu UOP spotkała się w Al. Szucha z dobrym przyjęciem. Ale zaraz po tym przyszła refleksja, bo parę osób zaczęło kojarzyć fakty. Pomógł im w tym poseł Miodowicz, który w Radiu Zet powiedział, że raport puszczony do Internetu był

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Na początek sprostowanie – ministrowi Geremkowi, jak się okazało, przeszkadza, że minister Pałubicki i jego UOP prowadzą własną politykę zagraniczną. Geremek zabrał wreszcie głos i powiedział jasno, kto odpowiada za politykę zagraniczną państwa, a kto za łapanie szpiegów. I słusznie. Chociaż – czy nie za późno? Kilka miesięcy zadrażnień spowodowało, że sami wypchnęliśmy się ze świata wielkiej polityki. W tym świecie, kto się nie spotyka, tego po prostu nie ma. Więc nas – taka jest logika – w stosunkach z Rosją nie ma. I długo nie będzie. Bo prezydent Putin ma wypełniony kalendarz spotkań na najbliższe kilkanaście miesięcy. I w zasadzie do Polski (to teoretyczna ewentualność) mógłby przyjechać późną jesienią roku 2001 – dopiero w tym czasie ma wolne terminy. Ale czy wówczas premierem będzie jeszcze Jerzy Buzek? Kalendarz Putina to jedno, a kalendarz w Polsce – to drugie. Panuje w MSZ opinia, że wkraczamy w okres kampanii wyborczych. Więc, jeśli chodzi o ambasadorów, to spodziewajmy się raczej zmniejszenia tempa zmian. Tu minister będzie wolał poczekać z nominacją te parę miesięcy, na czas po wyborach. Podobny mechanizm – acz z innych przyczyn – już dotyczy wyjazdów na niższe stanowiska. W MSZ mówi się, że w tym roku rotacja jest mniejsza niż zwykle. I że w związku

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Gdy tylko pojawiła się możliwość uspokojenia stosunków polsko-rosyjskich, znów wyskoczył minister-pełnomocnik do spraw służb specjalnych i pogroził Rosjanom. Że szpiegują w Polsce. I że on teraz przedsięweźmie w tej sprawie nowe kroki. Polska rzeczywistość wygląda więc tak: z jednej strony, MSZ drobniutkimi krokami próbuje jakąś tkankę porozumienia tkać, a z drugiej – minister Pałubicki prowadzi własną politykę. I – jak widać z zachowania – najchętniej to by się z Rosjanami strzelał. Wygląda to tak samo groźnie, jak i operetkowo – zależy, kto ma jakie poczucie humoru. Chociaż, jest i inna interpretacja agresywności ministra od służb – że wszystkie te gesty to polityka wewnętrzna, a nie zagraniczna. Pomińmy to – w każdym razie nasza polityka zagraniczna grana się na dwóch fortepianach, mamy dwóch ministrów i dwie polityki, ale ministrowi Geremkowi, jak widać, to akurat nie przeszkadza. Minister robi swoje – właśnie przeforsował na ambasadorów dwóch swoich kandydatów. Wiceministra, Przemysława Grudzińskiego do Stanów Zjednoczonych i Piotra Marciniaka do Mołdowy. O tym pierwszym pisaliśmy tydzień temu – że to dobry, solidny kandydat. A ten drugi? Hm… To jest dłuższa historia. Otóż Marciniak to wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych Sejmu ubiegłej kadencji, poseł Unii Pracy. W tejże komisji spełniał szczególną rolę – otóż

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Polska jest w propagandzie rosyjskiej przedstawiana jako ”ostroga NATO” taką tezę przedstawia Ośrodek Studiów Wschodnich, z wnioskami, które w tym momencie nasuwają się (lub też: są podsuwane) same. Takimi, że możemy na głowie stawać, a i tak stosunki Warszawa-Moskwa będą złe, bo takimi chce je widzieć rosyjska propaganda. Czyżby? Czy musimy kupować to najłatwiejsze z możliwych usprawiedliwienie? Na szczęście, chyba tak nie jest. I tak ze strony Warszawy, jak i Moskwy widać chęć unormowania nienormalne] sytuacji. A świadczy o tym choćby kilka gestów. Jednym z nich były konsultacje polsko-rosyjskie, które odbyły się w Warszawie. Konsultacje były robocze, dotyczyły 'mniej ważnych spraw ale były. Wcześniej mieliśmy też inny, znaczący gest powrót ambasadora Rosji do Warszawy. Ambasador wyjechał po incydencie w konsulacie rosyjskim w Poznaniu, wydawało się, że może to być dłuższa nieobecność, ale okazała się być krótszą. A propos, po wyjeździe Rosjanina do Moskwy był moment, że Warszawa była „ogołocona” z ambasadorów największych państw. Ambasador Fried zakończył swą misję, a jego następca jeszcze nie przyjechał, do Tokio wrócił ambasador Japonii, podobnie z ambasadorem Chin, który pojechał do kraju na cztery tygodnie na urlop, a nie ma go w Warszawie trzeci miesiąc… Bywa. Natomiast w naszym MSZ trwają kolejne przymiarki do kolejnych wyjazdów. Pierwsza wydaje

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

W MSZ wciąż się zastanawiają, co też ukąsiło ministra Geremka, że tak mocno zaatakował prezydenta Kwaśniewskiego, gdy ten skrytykował naszą politykę wobec Rosji. Efekty tej polityki widać gołym okiem, prezydencka krytyka była oględna, więc skąd taka riposta? Jest kilka teorii na ten temat – ograniczmy się do jednej. Otóż głosi ona, że Kwaśniewski zadzwonił do Putina, a potem wypomniał rządowi Buzka potknięcia w polityce wschodniej za wiedzą i aprobatą Amerykanów. Także mocno zainteresowanych w odprężeniu na linii Warszawa-Moskwa. I Geremka właśnie ci Amerykanie, a nie Rosjanie, zdenerwowali najbardziej… Jak było, tak było, w każdym razie zadrażnień między MSZ-etem a Kancelarią Prezydenta nie powinno być już wiele, zwłaszcza że wraca do kraju Jerzy Koźmiński, ambasador RP w Waszyngtonie. Koźmiński skończył swą misję 5 marca, po sześciu latach. W tym czasie dorobił się w Polsce tytułu najlepszego urzędnika RP, najlepszego ambasadora, jednego z głównych architektów naszego wejścia do NATO. To postać wielkiego kalibru, ze znakomitymi koneksjami. W czasach studenckich przyjaciel Aleksandra Kwaśniewskiego, po roku 1989 prawa ręka Leszka Balcerowicza, potem najważniejszy urzędnik w ekipie Hanny Suchockiej, w roku 1994 w MSZ zastępca Andrzeja Olechowskiego. Teraz wraca, więc pewnie już niebawem będziemy poznawać jego umiejętności

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Bronisław Geremek bardzo się oburzył, że prezydent Kwaśniewski śmiał powiedzieć, że stosunki polsko-rosyjskie nie są dobre, oraz że nasza polityka wobec Moskwy jest zła. I publicznie za te słowa prezydenta zbeształ. Teraz w MSZ dociekają, co Geremka ugryzło. Bo to, że w stosunkach z Rosją jest dno, przeczytać można w każdej gazecie, więc opinia Kwaśniewskiego na ten temat graniczyła z banałem. Tyle o zdziwieniach, a teraz o śmiesznostkach. Otóż, przy okazji owej dziwnej repliki, szef MSZ zapowiedział, że stosunki z Moskwą poprawią się, a służyć temu będzie specjalny plan działań wobec Rosji, który niedługo przyjąć ma rząd. Wielkie nieba – a cóż w takim planie może być nowego? I jak go rozumieć? Czy tak, że do tej pory planu nie było, więc minister i premier błądzili, a teraz, jak się plan przyjmie, to już będą wiedzieli jak postępować? I jeszcze jedna śmiesznostka: widząc, że Geremek wszedł w spór z Kwaśniewskim. nie zaapelował do prezydenta i ministra o współdziałanie w polityce zagranicznej. Tyle widocznie ze wszystkiego rozumie i tyle może. Aha, są też i ludzie poważni, którzy jak najbardziej serio traktują pomysł Geremka, że rząd ma przyjąć wspólny plan polityki wobec Rosji. Ich zdaniem, dokument nie tyle ma pokazywać MSZ-etowi, jaką politykę prowadzić, ile innym komórkom w rządzie, jakiej polityki

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

W ubiegłym tygodniu nad stosunkami polsko-rosyjskimi debatowała sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych. Z udziałem ministra Geremka. Żeby debata była w miarę swobodna, posiedzenie zamknięto dla prasy. Potem, po dwóch godzinach, niektórzy posłowie wzruszali ramionami – minister i tak nie powiedział czegokolwiek, co wykraczałoby poza ogólne formuły. Nie mieli racji – tyleż samo mogli dowiedzieć się na podstawie tego, co Bronisław Geremek mówił, jak i tego, czego nie powiedział. W stosunkach z Moskwą mamy bowiem dziwną schizofrenię. Z jednej strony, MSZ organizuje spotkania, zabiega o wizyty, z drugiej – co jakiś czas mamy bomby, które wysadzają już przyjęte ustalenia. I tak na przykład w listopadzie 1999 roku mieliśmy w Warszawie polsko-rosyjskie konsultacje na szczeblu wiceministrów – Awdiejewa i Grudzińskiego. Musiały być na tyle ważne, że włączał się do nich sam prof. Geremek. Konsultacje toczyły się bardzo dobrze – szybko omawiano kolejne punkty – sprawę Cieśniny Pilawskiej, rozliczenia wzajemnych zobowiązań jeszcze z czasów ZSRR, ustalono na marzec 2000 r. wizytę w Polsce ministra spraw zagranicznych Rosji, a na czerwiec 2000 r. wizytę prezydenta. Ba, Rosjanie zgodzili się też na rozmowy w sprawie wypłaty odszkodowań za pracę przymusową w ZSRR. Ten dobry kierunek został tymczasem zastopowany

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Zadzwonił do nas czytelnik ze sprostowaniem. Otóż, jak twierdził, nie jest prawdą, że Tadeusz Mulicki przeszedł przez MSZ cichutko, kryjąc się za plecami innych i z podziwu godną zręcznością łapał niezłe placówki. Otóż miał Mulicki w swoim życiu chwile, kiedy stawał w awangardzie, na pierwszej linii frontu. Tak było w latach 80. (to był chyba rok 1989), kiedy to podczas zebrania PZPR, w Sali kinowej MSZ, wstał i ogłosił, że partyjny aktyw powinien wyjść na ulice, by poskromić kontrrewolucjonistów. Z propozycji nie skorzystano. Potem, już za czasów Skubiszewskiego, co poniektórzy, niechętni Mulickiemu, próbowali owo wystąpienie odświeżać. Ale szybko im wyjaśniono, że ów apel to nie był efekt jakiejś wielkiej gorliwości,  tylko wyrafinowanego poczucia humoru pana ambasadora. Tyle nasz rozmówca. Natomiast w MSZ zastanawiają się, kto teraz pojedzie do Tunezji na miejsce zwolnione przez Mulickiego. Już jest nawet faworyt – obecny wicedyrektor jednego z departamentów niepolitycznych, takiego, który zajmuje się przesyłaniem informacji, a nie ich zdobywaniem, czy opracowywaniem. W tym szaleństwie jest metoda – bo wnikliwi obserwatorzy zaczynają przebąkiwać, że nastała obecnie moda na wysyłanie z zagranicy ludzi z departamentów pomocniczych. Jako przykład podają fakt, że do Azerbejdżanu, stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej, kierowany jest Bogusław Nowakowski, dyrektor Biura Finansów,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Tydzień temu pisaliśmy, jak to minister Geremek uratował Lecha Wałęsę, przestrzegając go przed wyjazdem do Korei. na imprezę organizowaną przez sektę Mocna. Okazało się. że Wałęsę udało się zatrzymać w ostatniej chwili, w zasadzie za sprawą przypadku. Albo inaczej za sprawą mediów, które jako pierwsze podały, na jaką imprezę były prezydent się wybiera. Dopiero wtedy z Instytutu Lecha Wałęsy wysłane na ręce ministra Geremka pismo z pytaniem (sic!), kto jest organizatorem festiwalu. Tak oto okazało się, że Lech Wałęsa wybierał się na nieznaną sobie imprezę, gdzie miał być gościem honorowym, że wyjazd byłej głowy państwa i noblisty załatwiano bez wiedzy (kiedyś to się nazywało koordynacja) MSZ. Że wreszcie, gdy zapachniało skandalem Instytut Lecha Wałęsy niemal zmusił MSZ, by ministerstwo zajęło się tą sprawą. Więc ambasador RP w Korei, Janusz Świtkowski, musiał rzucić wszystko (inna sprawa, że wszystko można mu zarzucić, ale na pewno nie nadmierną pracowitość), by wyjaśnić na jaką to imprezę wybiera się nasz Lechu. Ciekawe, czy za ten wyczyn otrzyma nagrodę w postaci przedłużenia pobytu na placówce? Takiej nagrody nie otrzymał ambasador Mulicki, szefujący naszej placówce w Tunisie. Zresztą nie chciał jej. sygnalizując chęć powrotu do kraju. Z Tunezji. Jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek rozpisałby konkurs

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.