Wpisy od Beata Biały

Powrót na stronę główną
Kultura Wywiady

Przyjemne oswajanie czasu

Nie wierzę w pogoń za czymś, co i tak nam ucieknie

Danuta Stenka – w 1984 r. ukończyła Studium Aktorskie przy Teatrze Wybrzeże w Gdańsku (na deskach którego debiutowała w 1982 r. w „Betlejem polskim”). Przez kolejne cztery lata (od 1984 r.) występowała na scenie Teatru Współczesnego w Szczecinie. W 1988 r. przeniosła się do Teatru Nowego w Poznaniu, gdzie zaczęła się jej długoletnia współpraca z Izabellą Cywińską, a także pierwsze role w Teatrze Telewizji. W 1991 r. została aktorką Teatru Dramatycznego w Warszawie, a od 2003 r. warszawskiego Teatru Narodowego. Występuje gościnnie w spektaklach u takich reżyserów jak Grzegorz Jarzyna (TR Warszawa) czy Krzysztof Warlikowski (Nowy Teatr). Laureatka wielu nagród aktorskich, przewodnicząca Rady Fundacji Legalna Kultura.

Czym jest spokój wobec upływu czasu? Czy to dar akceptacji, czy tylko iluzja, którą próbujemy sobie wmówić?
– Spokój… Czasem czuję, że jest we mnie od zawsze, jak cichy strumień płynący gdzieś pod powierzchnią. Innym razem muszę o niego walczyć, zagłuszać w sobie podszepty lęku. Ale spokój niewątpliwie pojawia się wtedy, gdy wiem, kim jestem, i nie szukam siebie w oczach innych.

A lęk przed przemijaniem? Czy naprawdę istnieje? (…)
– Nie wiem, czy to jest lęk przed przemijaniem samym w sobie, czy raczej przed świadomością, że nie zdążę tego wszystkiego przeżyć. A przecież nie da się mieć wszystkiego. Może to cała tajemnica, że wszystko, co nam się zdarza, jest dokładnie tym, co miało się zdarzyć.

Myślałam, że kiedy przemija uroda… Mówi się, że piękno może być przekleństwem, jeśli definiuje cię w oczach innych. A co, jeśli nagle zaczyna blaknąć? (…)
– Jeśli ktoś całe życie słyszy, że jest piękny, może mu się wydawać, że to jego jedyna wartość. A potem patrzy w lustro i widzi, jak czas powoli zabiera mu to, czym był dla świata. Ale to nie jest moje doświadczenie. Nigdy nie żyłam świadomością własnej urody. Byłam szczupłą dziewczynką, a z dojrzewaniem, kiedy zaczęło kształtować się moje myślenie o sobie jako kobiecie, przyszła nieproszona przemiana – ciało stało się pełne, biust zbyt duży na ówczesne standardy. Chowałam się w za duże swetry i koszule. Potem przez lata szczuplałam i zaczęło się pojawiać coraz więcej przychylnych komentarzy na temat mojej urody, ale już nie zdołały zmienić mojego postrzegania siebie.

Kiedy więc człowiek staje się wolny od tych wszystkich zewnętrznych ocen?
– Może wtedy, kiedy przestaje się przeglądać w oczach świata? Mój zawód raczej temu nie sprzyja. W teatrze przez lata widziałam siebie jako aktorkę charakterystyczną. Byłam nabitą, pulchną babką, nie wchodziłam w role zjawiskowych kobiet, bo po prostu nie spełniałam warunków, nie kwalifikowałam się. I wtedy Izabella Cywińska, przyjmując mnie do swojego teatru, powiedziała: „Nawet mam dla ciebie rolę! Zagrasz piękną kobietę w »Świętoszku«”. Nogi się pode mną ugięły. Poprzeczka została zawieszona poza moim zasięgiem. Mogłam pracować nad rolą, stworzyć postać, ale nie mogłam przecież fizycznie stać się kimś, kim nie byłam. I przez lata czułam ten rozdźwięk – między tym, jak mnie widziano, a tym, jak sama siebie postrzegałam. Kamera wprowadziła nową perspektywę – surowszą, bardziej obnażającą. Teatr, który nie operuje zbliżeniami, jest łaskawszy. A kamera? Kamera widzi cię, ogląda jak pod lupą. Tymczasem nadszedł czas, kiedy powłoka cielesna zaczyna marnieć, urody, jakakolwiek by była, zaczyna ubywać. I wiesz, co to we mnie zmieniło? Nic.

Zatem lęk przed upływem czasu nie polega na tym, że coś tracimy, ale na tym, że nie umiemy dostrzec, co zostaje?
– Pewnie na jednym i na drugim. Nawet jeśli nie traktowałam urody jako kapitału i wiem, że czas nie może mnie okraść z czegoś, czego nie posiadam, to przecież on i tak mi coś odbierze, choćby sprawność fizyczną.

Czyli klucz tkwi nie w zatrzymaniu czasu, ale w zgodzie na to, co przychodzi?
– On i tak wygrywa, więc może zamiast z nim walczyć, lepiej nauczyć się tańczyć w jego rytmie.

Jak to jest patrzeć w lustro i widzieć, jak czas zostawia na twarzy swoje ślady? Czy pierwsze oznaki starzenia są bardziej szokiem, czy może czymś, czego się spodziewałaś?
– Zaskoczyła mnie moja reakcja. Nie było szoku. Pojawiło się coś, czego się właśnie nie spodziewałam – jakaś czułość, ciepła pobłażliwość. Po prostu spojrzałam w lustro, uśmiechnęłam się i pomyślałam: „Ooo, a więc zaczęło się”. Nie wiem, skąd we mnie ten spokój. Może to prezent od losu? Może sama na niego zapracowałam, nieświadomie? Wiem jedno

Fragmenty rozmowy z książki Beaty Biały Kobiece gadanie, Rebis, Poznań 2025

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura Wywiady

Żegnaj, smutku

Wypieramy melancholię, która jest naturalną odpowiedzią na szaleństwa świata

Robert Gonera – aktor filmowy, telewizyjny i teatralny. Serca widzów podbił kreacją w dramacie psychologicznym „Dług”

Byłeś radosnym dzieckiem czy smutnym?
– Mama mówi, że byłem wesołym chłopcem. A zdjęcia z dzieciństwa to potwierdzają. Jedno z moich ulubionych – siedzę na koniu i uśmiecham się szeroko. To moje pierwsze zwycięstwo, udało mi się utrzymać w siodle. Byłem dzieckiem, które sobie radziło. Miałem dużo wdzięku, którym często załatwiałem sprawy. Nadużywałem tego wdzięku, ale to działało. Pamiętam też moment smutny. Znaleźliśmy z kuzynką martwego ptaka i postanowiliśmy zrobić mu pogrzeb. Ale to był smutek rytualny, więc się nie liczy (śmiech). Później przyszedł smutek z pogrzebu prababci. Czy był bardzo głęboki, wynikający z poczucia straty? Kochałem prababcię, ale myślę, że udzielił mi się smutek innych żałobników. Patrzyłem na ich reakcje i czułem ten ciężar. Pierwszy większy smutek ogarnął mnie, kiedy moja licealna miłość wyjechała do Stanów.

Czy ten był prawdziwy?
– Był osnuty poezją, którą wtedy czytałem. Melancholia była figurą w moim życiu, pozą wrażliwca reagującego na różne sprawy. Prawdziwy smutek przyszedł dopiero w bardzo dojrzałym wieku, kiedy zmarł mój ojciec. To była w ogóle kumulacja trudnych doświadczeń. Odszedł tata, rozpadł się mój związek, a jeszcze media mi dokładały. Nastąpił klasyczny efekt śniegowej kuli, która na swojej drodze zmiata wszystko. Wypłakałem morze łez, bo straciłem wszystko – dom, rodzinę, pracę, reputację. To sprawiło, że przez kilka lat byłem naprawdę smutny. Oczywiście pracowałem, spotykałem się z przyjaciółmi, skończyłem studia u Wajdy, normalnie żyłem, ale odczuwałem świat jako smutny. Byłem człowiekiem smutnym i bezradnym, bo smutek często wynika z bezradności wobec tego, co niesie los. Czasami potrzeba lat, aby to zrozumieć, zaakceptować i wydobyć się z tego stanu. U mnie też trwało to kilka lat.

Miałeś momenty, kiedy wątpiłeś, że w ogóle kiedyś wzejdzie słońce? Co wtedy myślałeś?
– Niewiele się myśli, smucąc się. Bo smutek jest bezradnością wobec wydarzeń zewnętrznych. Nie wiemy, w którą pójść stronę, gdzie szukać przed nim ratunku. To było pięć długich lat wspinaczki po stabilizację. Myślę, że człowiek musi wynurzać się tyle, ile się zanurzał.

Co wtedy pomaga?
– Przyjaciele, którzy się odsiewają, bo większość dokonuje ostracyzmu. Osoby smutne czy zawieszone w jakiejś melancholii nie są przedmiotem zainteresowania tych, którzy idą aktywnie przez życie. Nie pasują do obrazka świata. Wydawało mi się, że zostałem odrzucony. Więc ten smutek pogłębia się coraz bardziej, z każdą utraconą duszyczką, z każdym utraconym przyjacielem. Na szczęście to tylko wymiana. Bo nagle się okazuje, że niektórzy ludzie chcą być przy nas w trudnym czasie. Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. To prawda, wtedy następuje selekcja i łatwo się przekonać, kto jest przyjacielem, a kto nim nie jest. Kto mimo wszystko zadzwoni, wyciągnie cię na kawę. Do dzisiaj mam takich przyjaciół i nasze „rytuałki”. Bardzo niewielu – kilku w Warszawie, kilku we Wrocławiu i dwie, trzy osoby w Berlinie, gdzie pracuję. I wszyscy sprawdzili się w najgorszym dla mnie czasie. Przyjacielem okazała się również moja agentka, która była ze mną na każdym etapie tej trudnej drogi. Duże wsparcie dostałem też od moich widzów, za co jestem im wdzięczny.

Terapia pomogła zmienić perspektywę?
– Poszedłem na terapię, żeby ratować rodzinę, a nagle uświadomiłem sobie, że muszę ratować przede wszystkim siebie. Wspaniała terapeutka nauczyła mnie dbać o mój dobrostan. Bezbłędnie wskazała źródło problemu, które było oczywiście bardzo blisko. Terapia uświadomiła mi, że coś w tej mierze mam do zrobienia. Pozwoliła dotrzeć do źródeł lęku, które były przyczyną moich kłopotów. Ale terapia nie załatwi wszystkiego. Prawdziwa terapia zaczyna się między spotkaniami u terapeuty.

Jak dziś sobie radzisz, gdy nie chce ci się rano wstać, bo czujesz smutek? Przecież każdy tak czasem ma.
– Teraz mam taki rytuał, że od razu staram się ten smutek odsunąć. Patrzę, co niesie nowy dzień, cieszę się, że jestem zdrowy, że mogę działać. To wynika z mojej obecnej dojrzałości i doświadczeń. Akceptuję siebie i otoczenie takim, jakie jest. Staram się nie oglądać na smutki, tylko afirmować dobrostan.

Mówisz sobie, że nic nie trwa wiecznie, nawet smutek?
– Tak, ale kiedy jesteś w głębokim smutku, trudno jest to sobie przetłumaczyć. Dotarcie do osoby pogrążonej w głębokim smutku jest trudne. Depresja jest dzisiaj nadużywanym słowem, ale to prawda, że smutni ludzie często czują się wykluczeni z tej nieustającej reklamy życia. Smutny człowiek jest natychmiast podejrzewany o depresję, co prowadzi do ostracyzmu. Rzadko zdarza się, że ktoś podejdzie i zapyta: „Co się dzieje?”. Ludzie smutni są często pozostawieni sami sobie, skazani na pomoc psychologiczną, co jest dobre, ale zdrowy smutek jest

Rozmowa z książki Beaty Biały Męskie gadanie, Rebis, Poznań 2024

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Psychologia Wywiady

Kryzysowy narzeczony

Czyli jak być mężczyzną w XXI wieku

Prof. Michał Lew-Starowicz – seksuolog, psychiatra, psychoterapeuta

Mój ulubiony psycholog prof. Philip Zimbardo powiedział: „Gdybym był młodą kobietą, to wolałbym być lesbijką. Mógłbym wtedy mieć mądrą, piękną partnerkę zamiast bezużytecznego faceta”. I orzekł, że właśnie mamy kryzys męskości. Naprawdę mężczyźni są w kryzysie?
– W jednej z ostatnich publikacji Zimbardo i Nikita Coulombe rzeczywiście biją na alarm w związku z obserwowanym przez nich postępującym kryzysem męskości.

Danuta Rinn zauważyła to już pół wieku temu! Pamiętasz, jak śpiewała „Gdzie ci mężczyźni”? Naukowcy dopiero teraz to odkryli? I konkretnie co? Na czym ten męski kryzys polega?
– Coulombe i Zimbardo powołują się na rozmaite badania i wymieniają m.in. zaniedbywanie edukacji, pogorszenie funkcjonowania na rynku pracy, zaniedbywanie zdrowia i kondycji fizycznej, długi okres zależności od rodziców, uciekanie w świat gier komputerowych i pornografii oraz trudności z tworzeniem dojrzałych relacji z kobietami.

Zdaniem prof. Zimbardo za kryzys męskości odpowiadają oglądanie pornografii i gry komputerowe. Czy rzeczywiście? Internet powszechnie dostępny wytworzył alternatywną rzeczywistość, w której mężczyzna bez wysiłku może wskoczyć w kostium macho. W życiu trzeba się o to postarać.
– Zimbardo i Coulombe odwołują się do belgijskich badań przeprowadzonych na grupie 325 nastoletnich chłopców. Ale nie tylko oni to odkryli. Wśród młodocianych użytkowników pornografii zaobserwowano zjawisko „poznawczej absorbcji” wynikające z silnego pobudzenia ciekawości i stymulacji sensorycznej, które sprzyjają utracie poczucia czasu i zaniedbywaniu innych obszarów wymagających uwagi, przede wszystkim nauki. Kształtowanie seksualności z intensywnym udziałem mediów i zniekształceń poznawczych płynących z pornografii lub cyberseksu, przy jednoczesnym braku korygującego efektu dobrej edukacji seksualnej i relacji erotycznych w związku uczuciowym, to wszystko zakłóca rozwój psychoseksualny. Z kolei mężczyźni cechujący się brakiem dojrzałości psychoseksualnej w życiu erotycznym będą preferowali zachowania typowe dla wieku młodzieńczego, a więc autoerotyzm (zwykle stymulowany pornografią – utrwalanie schematu) lub impulsywne zachowania seksualne oparte na przypadkowych relacjach, bez zaangażowania uczuciowego. Towarzyszą temu trudności z dokonywaniem świadomego wyboru partnerki/partnera, wyrażaniem emocji, przyjmowaniem odpowiedzialności w relacji oraz podtrzymywaniem więzi seksualnej w stabilnym związku uczuciowym. Czyli tzw. Piotruś Pan albo, w przypadku słabszych umiejętności społecznych, wylękniony i wycofany singiel. Pierwszy daje partnerce seks tylko na krótko, a drugi nawet nie próbuje.

To dlatego on nie ma na nią ochoty?
– W efekcie popęd i reaktywność seksualna mogą pozostawać „za burtą” małżeńskich relacji, mężczyzna nieraz doświadcza psychogennych zaburzeń erekcji i orgazmu przy jednoczesnym braku patologii organicznej oraz realizowaniu potrzeby seksualnego rozładowania i potwierdzenia męskości poza związkiem. Równocześnie „wytrenowany” w unikaniu odpowiedzialności i rozmaitych sposobach racjonalizacji swoich zachowań zwykle nie dąży do rozwiązania problemu, dopóki związek nie zacznie chylić się ku upadkowi lub partnerka nie zorganizuje terapii. Brak aktywności seksualnej może być z kolei kompensowany zaangażowaniem w inne sfery życia lub poszukiwaniem innych źródeł przyjemności, np. przez uprawianie sportów ekstremalnych, objadanie się czy kupowanie drogich zabawek.

Mówisz o mężczyznach cechujących się brakiem dojrzałości psychoseksualnej. Ale przecież ci „dojrzali” często też nie biorą wystarczającej odpowiedzialności i nie rozwiązują problemów seksualnych, nie leczą dysfunkcji. Może to naprawdę kryzys męskości?
– Masz rację, większość mężczyzn niestety nie podejmuje racjonalnych działań w sytuacji wystąpienia dysfunkcji seksualnej. Dotyczy to także mężczyzn z pozoru dojrzałych i w wielu innych obszarach życia odpowiedzialnych, u których zaburzenia seksualne wynikają z choroby somatycznej. Rzadkie poddawanie się badaniom profilaktycznym i korzystanie z opieki medycznej dopiero na późnym etapie rozwoju choroby jest typowo męską przypadłością.

To dlaczego nie idą z tym do lekarza?
– Powiedzenie „chłopaki nie płaczą” i tożsamość samca alfa nie sprzyjają prezentacji w roli pacjenta, a w szczególności pacjenta seksuologicznego. Do niedawna zaburzenia erekcji określano mianem „impotencji”, budzącym bardzo negatywne skojarzenia. Impotent był zatem etykietą bezużytecznego mężczyzny, pozbawionego siły i godności, a tak właśnie bardzo często czują się mężczyźni doświadczający dysfunkcji seksualnych. Ponadto dostęp do profesjonalnego leczenia problemów seksualnych jest utrudniony w związku ze stosunkowo niewielką liczbą praktykujących specjalistów i barierą finansową leczenia nieobjętego refundacją. W efekcie większość mężczyzn cierpiących z tego powodu nigdy nie trafia do seksuologa.

I leczą się sami, „gdy konar nie płonie”?
– Bardzo często tak jest, na czym zresztą korzysta bardzo szeroki rynek popularnych suplementów diety reklamowanych jako antidotum na niemoc seksualną. To samo dotyczy leków proerekcyjnych, które są obecnie dostępne bez recepty. Wielu pacjentów próbuje się nimi ratować,

Fragmenty rozmowy z książki Michała Lwa-Starowicza i Beaty Biały Spełniony. Czego pragną mężczyźni, Rebis, Poznań 2024

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Psychologia Wywiady

Starsza ona, młodszy on

Miłość wbrew metryce Prof. Michał Lew-Starowicz – seksuolog, psychiatra, psychoterapeuta Czy mogę mieć młodszego kochanka? Czy seks w związku z dużą różnicą wieku jest lepszy, czy gorszy niż seks równolatków? – Seks może być albo dobry, albo zły, i to niezależnie od różnicy wieku. Rozumiem, że pytasz o seks starszej kobiety z młodszym mężczyzną. Duża różnica wieku partnerów w tę stronę jest coraz częściej spotykana. Kiedyś związki „starsza ona, młodszy on” budziły sensację, choć różnica wieku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Wywiady Zdrowie

Oksytocyna

Prof. Michał Lew–Starowicz – seksuolog, psychiatra, psychoterapeuta Seks zaczyna się i kończy w mózgu, a po seksie wydziela się oksytocyna – hormon odpowiedzialny za przywiązanie. Co wiemy o oksytocynie? – Oksytocyna uważana jest za związek więziotwórczy, uwalniany w czasie bliskości, bycia dotykanym przez bliską osobę. Wydziela się nie tylko w czasie orgazmu, ale także podczas porodu, stymulacji szyjki macicy, brodawek piersiowych, jest też odpowiedzialna za wyrzut mleka. Wykorzystywana jest w położnictwie m.in. do przyśpieszenia akcji porodowej. Działa nawet przeciwbólowo.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Kasyno zawsze wygrywa

Człowiek, który przychodzi do kasyna, ma się czuć królem świata. Niezależnie od tego, czy gra za 100 zł, czy za 100 tys. Iwona Radoń – była krupierka, która pracowała w amerykańskich kasynach Ile lat pracowałaś w kasynie? – 11. Najpierw byłam krupierką, a potem menedżerem kasyna. Menedżer nadzoruje pracę całego kasyna, w tym również krupierów. Co robi krupier? – Ma zachęcać ludzi do zasiadania przy stołach, pilnować właściwego obstawiania pól i wypłacania obstawionych numerów. Zadaniem krupierów i menedżerów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Szukam kogoś, kogoś na stałe

„Agnieszko, dlaczego nie tańczysz? – przysiadam się zdyszana na szkolnej zabawie do dziewczynki z warkoczem zwisającym smutno jak ucho spaniela. Milczy. – Chodź – odciąga mnie jakieś chude straszydełko. – Nie zadawaj się z nią, ona ma w domu biały telefon. – No to co? – To straszna burżujka, wróg klasowy. – Odczep się. Agnieszko, chodź, zatańcz ze mną. – Dlaczego się ze mnie wyśmiewasz? – Agnieszka marszczy wąski chudy nosek i za nic nie chce

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Wywiady

Podczas samotnej żeglugi przychodzą dziwne sny

Tęskniłem za wszystkim. Najbardziej brakowało mi ciepłego prysznica, kotleta schabowego i dziewczyny. I to w tej kolejności Krzysztof Baranowski – kapitan jachtowy, dziennikarz, wychowawca. Jako pierwszy Polak dwukrotnie opłynął samotnie kule ziemską Kondycja w samotnej żegludze jest najważniejsza? – Kolejność jest następująca: samotny żeglarz musi być zdrowy, bo na oceanie nie może zasłabnąć; musi być fizycznie sprawny, żeby dać sobie radę z obsługą wieloosobowego jachtu. Ale w myśli wiedziałem, że to ja wszystko wygrywam. I tak się stało. Kłopot był

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.