Badacze znad Bugu

Badacze znad Bugu

Ptaki są dobrym wskaźnikiem stanu środowiska. Obserwując je, możemy wnioskować, czy z otoczeniem dzieje się coś złego

Bug – jedna z niewielu tak dużych i jednocześnie tak naturalnych rzek nie tylko w skali kraju, lecz także Europy – przez lata przyciągał wielu badaczy. Przyjeżdżali tu hydrolodzy, botanicy, ornitolodzy, herpetolodzy, ichtiolodzy, specjaliści od motyli, nietoperzy, wydr, bobrów i wielu innych mniejszych oraz większych organizmów. W dolinie rzeki przeprowadzono mnóstwo badań i opisano je w setkach publikacji. Każdy dolewał swoją kropelkę do pęczniejącego strumienia wiedzy o rzece. Mnie z racji zawodu najbardziej interesowały prace dotyczące ptaków.

Jednym z działających nad Bugiem ornitologów jest Adam Dmoch. Już od kilku lat razem z Łukaszem Wardeckim bierze udział w bużańskiej części Monitoringu Ptaków Wybrzeża i Rzek. To jeden z wielu programów prowadzonych w ramach Monitoringu Ptaków Polski, który jest z kolei częścią Państwowego Monitoringu Środowiska. Ptaki są więc pod lupą państwa – oficjalnie i z pełną powagą. Co roku kontroluje się liczebność przeróżnych gatunków, zarówno tych najrzadszych (w tym dubelta, łabędzia krzykliwego, rybołowa), jak i najpospolitszych. Czemu wiedza o stanie populacji ptaków jest taka istotna? Ponieważ ptaki są bardzo dobrym wskaźnikiem kondycji naszego środowiska. Na podstawie ptasich trendów możemy wnioskować, czy z naszym otoczeniem dzieje się coś złego, a jeśli tak, który element krajobrazu szwankuje. Nie zawsze widać to na pierwszy rzut oka. Podobnie jest z chorobą, która toczy ciało gdzieś głęboko pod powłokami, i dopiero szczegółowe badania mogą ją ujawnić.

Praca Adama i Łukasza polega – w dużym uproszczeniu – na pływaniu kajakiem i liczeniu ptaków. Praca marzeń? Dla wielu na pewno, ale trzeba wziąć pod uwagę, że płynie się od świtu do zmierzchu przez pięć dni. Mało jest w tym pływaniu rekreacji i odpoczynku. To ciężka fizyczna robota – w słońcu i na wietrze, a bywa, że i w deszczu, który trzeba gdzieś przeczekać. Liczone są sieweczki (rzeczna i obrożna) oraz rybitwy (rzeczna i białoczelna). Trzeba też notować zaobserwowane ohary, ostrygojady i mewy siwe, ale akurat te gatunki na Bugu pojawiają się rzadko bądź nie pojawiają się wcale. Szanse na dopisywanie ich do swoich notatek mają ci, którzy pływają choćby po Wiśle.

Spływ rozpoczyna się od ujścia Krzny lub od Gnojna i dociera do końca, czyli do miejsca spotkania się wód Narwi i Bugu. Jak wygląda ta praca od kuchni? Opowiedział mi o niej Adam. Spotkaliśmy się nad warszawską Wisłą w wietrzny zimowy dzień. (…) Tuż nad wiślańską wodą co chwilę śmigała nurogęś. W tych okolicznościach przyrody Adam zaczął swoją opowieść o Bugu.

Pierwszy raz nad tą rzeką pojawił się, gdy był jeszcze uczniem szkoły podstawowej. Przyjechał na biwak harcerski i niewiele z niego pamięta. Głównie to, że wynieśli z namiotu śpiącego na materacu kolegę oraz że pierwszy raz zobaczył zimorodka. Na wyjazd typowo ptasi przyszło mu jeszcze trochę zaczekać. Pierwsze spacery z lornetką wzdłuż brzegu odbywał w 1988 r. Najpierw wędrował z Broku do Małkini, a następnie latem wybrał się pod Zuzelę na poszukiwanie kulonów. Potem co jakiś czas pojawiał się nad Bugiem – a to na ptaki, a to na wagary. Gościł też na obozach obrączkarskich w Mołożewie. (…)

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 14/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

Fragmenty książki Macieja Cmocha, Bug. Opowieści o rzece, łęgach, piachach, łąkach, starorzeczach i mokradłach, a także o życiu zwierząt i ludzi w meandry dzikiej rzeki zaplątanych, Paśny Buriat, Kielce 2024

Fot. Shutterstock

Wydanie: 14/2024, 2024

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy