Banda z firmy Siemens

Banda z firmy Siemens

Gigantyczny skandal korupcyjny wstrząsa niemieckim koncernem Niemiecki koncern Siemens, operujący w skali globalnej, przeżywa czarne dni. Organy sprawiedliwości w Monachium, a także we Włoszech, w Grecji, Szwajcarii, Austrii, Lichtensteinie i na Węgrzech, prowadzą dochodzenie przeciwko menedżerom firmy, oskarżonym o korupcyjne machinacje, nadużycia, pranie brudnych pieniędzy. Zdaniem prokuratorów, nieuczciwi dyrektorzy Siemensa utworzyli za granicą „czarne kasy”, w których zniknęło co najmniej 200 mln euro, prawdopodobnie przeznaczonych na łapówki. Jak oświadczył prowadzący najważniejsze dochodzenie monachijski prokurator Christian Schmidt-Sommerfeld, menedżerowie „połączyli się w bandę”, aby prowadzić malwersacyjne działania na szkodę firmy Siemens. To bardzo poważne oskarżenie. Jeśli sąd uzna, że rzeczywiście doszło do powstania „bandy”, kary będą znacznie surowsze. Na razie sześciu menedżerów koncernu trafiło do więzienia. Znalazł się wśród nich pracownik, odgrywający rolę „kuriera”. Jeździł do Austrii z walizkami pełnymi banknotów, które wpłacał na czarne konto w banku Raiffeisenbank Tirol w Innsbrucku. Ośmiu innych podejrzanych pozostaje na razie na wolności. Policja nie wyklucza jednak kolejnych aresztowań. Pierwsze pogłoski o defraudacjach, popełnionych przez menedżerów Com, czyli telekomunikacyjnego wydziału Siemensa, rozeszły się w 2005 r. Dochodzenie w tej sprawie rozpoczęła prokuratura w Szwajcarii. Jak twierdzi dziennik „Wall Street Journal”, helweckie organy sprawiedliwości najbardziej interesują się bankowym kontem, przez które domniemani aferzyści z Siemensa przetransferowali 60 mln euro. Władze firmy nie uczyniły jednak nic, aby pomóc w wyjaśnieniu skandalu. Po cichu w kwietniu 2006 r. zwolniono tylko jednego z zamieszanych w aferę menedżerów, Greka, podejrzanego o to, że korumpował urzędników w Atenach. Wydawało się, że sprawę uda się zatuszować. Tak się jednak nie stało, gdyż do prokuratury w Monachium wpłynęło oskarżenie, sporządzone przez anonimową, ale najwidoczniej wtajemniczoną w ciemne machinacje firmy osobę. Przez kilka miesięcy dyskretnie prowadzono śledztwo. Wreszcie 15 listopada organy sprawiedliwości przystąpiły do akcji. 250 policjantów i 23 prokuratorów, także szwajcarskich i włoskich, przeprowadziło rewizje w 30 centralach regionalnych koncernu. Skonfiskowano 36 tys. segregatorów z aktami, zabezpieczono dane z komputerów, dokonano aresztowań. Wśród zatrzymanych znalazło się czterech menedżerów z wydziału Com oraz dwóch z rachunkowości. Przeszukano także biuro samego prezesa koncernu, Klausa Kleinfelda, chociaż władze firmy niezmiennie twierdzą, że jest on w tej sprawie potencjalnym świadkiem, a nie podejrzanym. Śledztwo trwa, afera zaś zatacza z dnia na dzień coraz szersze kręgi. Początkowo dziennikarze pisali o 20 zdefraudowanych milionach, obecnie mowa jest o kwocie dziesięciokrotnie wyższej. Według informacji prasowych, w drugiej połowie lat 90. aferzyści z Siemensa tylko z konta w Innsbrucku pobrali 5 mln euro, które trafiły do kieszeni skorumpowanych polityków w Nigerii. Łapówkę przyjęli podobno ówczesny prezydent tego afrykańskiego kraju Sani Abacha, dyrektor nigeryjskiego przedsiębiorstwa telekomunikacyjnego oraz szef Freedom Radio Nigeria. 100 mln euro wysłano z Dubaju na Karaiby, a stamtąd z powrotem do Szwajcarii. Co najmniej 15 mln euro popłynęło do Grecji. Według tygodnika „Der Spiegel”, w transferze tych pieniędzy uczestniczyła firma Fiberlite. „Czarne środki finansowe” trafiły do fikcyjnych przedsiębiorstw na Karaibach, a stamtąd na konto greckiego menedżera koncernu. Istnieją podejrzenia, że Siemens dzięki łapówkom nakłonił greckich urzędników do przyznania koncernowi intratnego kontraktu na opracowanie systemów bezpieczeństwa przed olimpiadą w Atenach w 2004 r. Prokuratura ateńska prowadzi dochodzenie, aby sprawdzić, czy gigant z Monachium w drodze korupcji nie zdobył także umów na modernizację metra w greckiej stolicy. Prokuratura w Bolzano w północnych Włoszech próbuje ustalić, czy to prawda, że w latach 90. Siemens wszedł na rynek telekomunikacyjny Italii dzięki łapówkom w łącznej wysokości 5 mln euro. Pieniądze z czarnych kas napłynęły także do Damaszku. Te bakszysze miały umożliwić Siemensowi rozwinięcie skrzydeł na rynku syryjskim. Organy sprawiedliwości w Budapeszcie wszczęły śledztwo w sprawie byłego dyrektora Siemensa na Węgrzech. Według relacji radiowych, menedżer ten uzyskał od dwóch wysokiej rangi urzędników węgierskiego Ministerstwa Obrony poufne informacje na temat planów modernizacji koszar. Dzięki temu Siemens wygrał przetarg i uzyskał kontrakt opiewający na kilka milionów euro. W zamian skorumpowani funkcjonariusze ministerstwa otrzymali pieniądze, telefony komórkowe, a nawet kosztowny sprzęt gospodarstwa domowego. Prokurator z Liechtensteinu, Robert Wallner, już od listopada

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 49/2006

Kategorie: Świat