Bastion katolicyzmu blisko aborcji

Bastion katolicyzmu blisko aborcji

Premier Irlandii mówi, że nie można dłużej „eksportować problemu” Irlandzki rząd zapowiedział, że pod koniec maja lub na początku czerwca obywatele republiki będą mogli oddać głos w referendum dotyczącym legalizacji aborcji. To duża sprawa. Duża m.in. dlatego, że Irlandia do niedawna uchodziła za najwierniejszą córę Kościoła katolickiego. Historia kraju zdecydowała o tym, że Kościół splótł się z państwem w relacji, która wydawała się nierozerwalna. Był bowiem, podobnie jak w Polsce, elementem tożsamości i kultury narodowej odróżniającym Irlandczyków od znienawidzonych okupantów, Anglików, którzy rządzili wyspą przez ponad 300 lat i z miejscowymi obchodzili się bezwzględnie. Sięgali po takie metody jak sztucznie utrzymywany wielki głód, który w XIX w. pochłonął 1 mln istnień. Okupanci byli anglikanami, Irlandczycy – katolikami. Kościół dawał więc oparcie walce o niepodległość. Podział religijny, który nakładał się na podział narodowy i polityczny, spowodował, że irlandzkość utożsamiła się z katolicyzmem. Na tyle, że do konstytucji młodego państwa, uchwalonej w 1937 r., wpisano nie tylko przewodnią rolę i specjalną pozycję Kościoła, ale też miejsce kobiety w domu: „W szczególności Państwo uznaje, że poprzez życie w domu kobieta zapewnia Państwu wsparcie, które pozwala osiągnąć dobro wspólne”. Nie było to martwe prawo. W Irlandii jeszcze niedawno mężatki nie mogły pracować w bankach ani urzędach. Nielegalna do 1978 r. była antykoncepcja, później środki zapobiegające ciąży sprzedawano na receptę i jedynie małżeństwom. Kobieta nie mogła odwiedzić pubu i nie miała prawa do posiadania nieruchomości. Nie mogła także odmówić mężowi seksu, bo uważano, że ten jest jego prawem i nie istnieje coś takiego jak gwałt małżeński. Tak samo nie uznawano przemocy domowej. Aborcja na wyjeździe Jeszcze na początku lat 90. nie było rozwodów. Przynajmniej dla katolików, bo nieco inaczej wyglądało to w przypadku nielicznej mniejszości protestantów. Co było traktowane – to także wiele mówi o kulturze Zielonej Wyspy – nie jako opresja, ale raczej naturalny stan rzeczy, o czym przekonuje wynik referendum z 1986 r., w którym zapytano o legalizację rozpadu małżeństwa. Większość opowiedziała się wówczas przeciw niej. Dopiero 10 lat później, gdy referendum powtórzono, rezultat był inny. Ale i wtedy zwolennicy zmiany prawa wygrali o włos – za było 50,28% głosujących. W takim kraju nielegalna musiała być także aborcja. I oczywiście była. Na podstawie pochodzących z XIX w. brytyjskich kodeksów groziło za nią dożywocie. Brytyjskich, bo po odzyskaniu niepodległości zmieniono w kraju wszystko poza tym. Sankcje złagodzono dopiero w 2013 r. – dziś za aborcję grozi kobiecie do 14 lat pozbawienia wolności. To ma się zmienić. Taoiseach – tak Irlandczycy mówią na premiera – Leo Varadkar zapowiedział referendum w sprawie legalizacji aborcji. „W Irlandii mamy aborcję, ale jest ona niebezpieczna, nieuregulowana i bezprawna, a w mojej opinii nie możemy eksportować naszych problemów”, mówił po czterogodzinnej naradzie, podczas której zdecydowano o przedłożeniu parlamentowi planu (ten musi go jeszcze zaaprobować) przeprowadzenia głosowania pod koniec maja. Premier wspomniał, że tysiące mieszkanek Irlandii usuwa ciążę za granicą, głównie w Wielkiej Brytanii. W tamtejszych klinikach tylko w 2016 r. 3265 kobiet dokonujących aborcji podało irlandzki adres. A mówimy o kraju mającym zaledwie 4,7 mln mieszkańców. Leo Varadkar przypomniał także o 2 tys. kobiet, które każdego roku korzystają z pigułek wczesnoporonnych i robią to bez nadzoru lekarza. „Powinniśmy pamiętać, że najsmutniejsze i najbardziej samotne podróże tysiące irlandzkich kobiet odbywają, by przerwać ciążę. Te podróże nie muszą się odbywać”, napisał na Twitterze. Wtórował mu, powtarzając słowo w słowo argumenty ruchów kobiecych, minister zdrowia Simon Harris, który na antenie RTÉ przekonywał: „Czy mamy ósmą poprawkę w konstytucji, czy jej nie mamy, aborcja jest rzeczywistością dla irlandzkich kobiet. Nie mogę zamknąć oczu na to, że 3265 naszych obywatelek z każdego hrabstwa podróżowało w 2016 r. do Wielkiej Brytanii. Nie mogę przejść obojętnie obok sytuacji, w której pigułki wczesnoporonne są nielegalnie kupowane przez kobiety, a te korzystając z prywatności swoich sypialni, zażywają je bez żadnego nadzoru medycznego”. Ósma poprawka Jeżeli parlament zaaprobuje plan rządu, to pod koniec maja lub na początku czerwca głosujący odpowiedzą na pytanie, czy usunąć z konstytucji wprowadzoną do niej w 1983 r. ósmą poprawkę, która zrównywała prawa płodu i matki. Forma pytania ma znaczenie. Ósmą poprawkę wprowadzono bowiem nie po to, by aborcję

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2018, 2018

Kategorie: Świat