Bibliografia alternatywna

Bibliografia alternatywna

Co jakiś czas znajomi przysyłali mi moje noty biograficzne z alternatywnej rzeczywistości, wygenerowane jakoby przez sztuczną inteligencję. Trzymały się kupy bardzo słabo, mniej więcej tak, jakby nadawało je Radio Erewań (dziadersom i boomerom nie muszę robić przypisu, młodsi i tak mnie nie czytają). Bawiły mnie do czasu, kiedy okazało się, że co prawda jako grotołaz naodkrywałem więcej nawet podziemnych kilometrów, niż to naprawdę miało miejsce, w dodatku w krasie alpejskim i kaukaskim, ale zginąłem 30 lat temu, tonąc w rzece jaskiniowej gdzieś na Krymie. „Kuczok, nie żyjesz!” – ostatnio mnie ktoś tak usilnie przekonywał podczas podwórkowych zabaw w wojnę przed 40 laty. Postanowiłem zatem sprawdzić, czy to aby nie psikusy całkiem naturalnego intelektu moich złośliwych przyjaciół. Przełamawszy wstręt do sztucznej inteligencji, który wdrapał się u mnie już prawie na poziom wstrętu do sztucznych biustów i ust, osobiście zasiadłem z duszą na ramieniu przed laptopem i wszedłem na tzw. open AI. Z miejsca zadałem pytanie fundamentalne: kim jestem. W pierwszym zdaniu robot trafił (pisarz i żurnalista), ale dalej było już tak, jakby ktoś tłumaczył fakty na translatorze Google. Rok urodzenia się zgadzał, dzień i miesiąc już nie, miejsce urodzenia padło niedaleko tego prawdziwego, a jednak obok. Wywnioskowałem stąd, że sztuczny inteligent ulega słabościom do uogólnień – nie przejmuje się szczegółami. Przyjąłem więc z dużą dozą tolerancji, że przyszedłem na świat pod znakiem Bliźniąt w Katowicach. Robot pamiętał wprawdzie, że moje książki zdobyły powszechne uznanie polskich czytelników i krytyków, lecz zanim zdołałem się tym wzruszyć, podał tytuły i treść, a wtedy zrozumiałem, że chodzi o kogo innego. To znaczy: o mnie, ale w innym wymiarze multiwersum, trochę jak w najbardziej przecenionym hollywoodzkim filmie roku – „Wszystko wszędzie naraz”. Przejąłem się tym, bo choć przeczuwałem, że najlepsze z moich książek to te, których nie zdołałem napisać, jednak nigdy dotąd nie zdołałem się przebić do rzeczywistości równoległej na tyle, by dostrzec choćby ich tytuły. Tymczasem czatbot wymienia je bez zająknięcia: „Siła wyższa”, „Pacjent”, „Dwie głowy”, nade wszystko zaś „Gniew” ogłoszony w 2006 r. i hojnie nagradzany. Książka opowiada historię mężczyzny, który po wielu latach wraca do rodzinnego miasta i konfrontuje się z demonami przeszłości. Jako żywo gdzieś tam w innym świecie napisałem zatem powieściową wersję „Życia rodzinnego” Krzysztofa Zanussiego i tu się czatbot nawet otarł o prawdę, gdyż pierwotną inspiracją „Gnoju” zaiste było dla mnie obejrzenie tego nieco zapomnianego arcydzieła. Oto więc naocznie się przekonałem, co straciłem, kiedy przed 17 laty, zamiast siedzieć nad gniewną powieścią, konsumowałem sukcesy rodzinne, leniwie ogłaszając eseje filmoznawcze poświęcone „Temu piekielnemu kinu”. Co prawda, eseje przełożono na niemiecki i zobaczyłem je niegdyś na półce w berlińskiej Kinematece, ale gdzież to drobne nasycenie próżności ma się do nagród za powieść, które mnie ominęły. Do biogramu Wojciecha Kuczoka artificial intelligence dołożyła sukcesy translatorskie, co już nijak ma się do moich zdolności językowych, dukam bowiem po angielsku wysoce nieswobodnie, mniej więcej tak „na Dudę”, zatem ani Salingera, ani tym bardziej Faulknera w oryginale bym się nie tknął. Ale gdzieś tam w odległej galaktyce, z której docierają zniekształcone informacje w wersji AI, zapewne byłem pilnym uczniem kursów językowych i być może nawet żyję do dziś z uczelnianej pensji profesora anglistyki. Spośród tytułów powieści napisanych przez moje alter ego najbardziej zaintrygowały mnie „Dwie głowy”, poprosiłem więc, by czatbot streścił mi tę książkę. I tu mnie dobił: nie dość, że streścił, to jeszcze szczegółowo zanalizował i zinterpretował frapującą historię dwóch bliźniaków, w której „Kuczok rzuca wyzwanie konwencjonalnemu pojęciu sukcesu i zaprasza czytelników do zastanowienia się, co tak naprawdę czyni nas szczęśliwymi i spełnionymi w życiu”. Hm. Być może. A skoro coś może być, to jest – tajemnica sztucznej inteligencji zdaje się polegać na tym, że nie odróżnia ona prawdopodobieństw od faktów. Jeśli w niedalekiej przyszłości ludzkość zamiast z Wikipedii zacznie czerpać wiedzę o świecie z czatbota, zrobi się wesoło. Tymczasem natychmiast zrywam tę konwersację, sprawy posunęły się bowiem zbyt daleko, moje kruche poczucie tożsamości zostało, by tak rzec, zbombardowane. Ta diabelska maszyna umie zbajerować narcyza, plotąc o nim koszałki-opałki, których człek łacnie słucha i traci czas. I zanim zacznie pisać za mnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2023, 2023

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok