Nieprędko doczekamy czasów, gdy wszystkie ważne prace naukowe będą bezpłatnie dostępne w sieci Dr Stanisław Skórka – dyrektor Biblioteki Głównej Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie Czy internet zabija biblioteki? – Myślę, że nie. Miał zabijać. Takie były rokowania, pojawiały się prognozy, że rozwój internetu doprowadzi do śmierci książki i zamknięcia bibliotek. To jednak nie nastąpiło i dzisiaj można powiedzieć, że internet wspomaga biblioteki, wpływa na ich rozwój poprzez stworzenie nowych możliwości dotarcia do zasobów bibliotecznych i informacyjnych, których udostępnianie było do czasu wprowadzenia technologii cyfrowej bardzo ograniczone, oraz ich wykorzystania. Internet powoduje też, że pojęcie biblioteka zmienia znaczenie. Coraz częściej szczególnie ludzie młodzi rozumieją ją jako bibliotekę wirtualną. – Słowo biblioteka jest również pojęciem informatycznym, oznacza zbiór programów, aplikacji, poleceń w danym języku programowania. Rzeczywiście zmienia się sposób postrzegania biblioteki, coraz częściej widzi się ją w formie elektronicznej, cyfrowej. W Stanach Zjednoczonych używa się pojęcia „biblioteki bez ścian”, ze zbiorami cyfrowymi, po które nie trzeba przyjeżdżać, tylko można do nich dotrzeć online. Wartością biblioteki, mimo wszechogarniającego nas internetu, oprócz oczywiście jej zasobów są ludzie, którzy tymi zbiorami zarządzają i którzy potrafią wykorzystać nowe media do swojej pracy. Bibliotekarz w dobie internetu Biblioteka wirtualna nie zmniejsza stanu osobowego placówek w realu? – Niekiedy tak się dzieje, ale nie sądzę, aby nastąpiło całkowite wyrugowanie bibliotekarzy. Z tej prostej przyczyny, że nawet do prowadzenia biblioteki cyfrowej potrzebni są ludzie – ktoś musi wprowadzać i opracowywać nowe pozycje. Trzeba je przecież odpowiednio opisać, nieustannie dbać o zbiory i je archiwizować. Robią to nie tylko informatycy, ale przede wszystkim bibliotekarze. Owszem, zmienia się zakres umiejętności bibliotekarzy, a dokładniej poszerzają się ich kompetencje, stawiane są im większe wymagania. Dziś nie są oni już, jak dawniej bywało, „chodzącymi encyklopediami”, ludźmi mającymi wszechstronną wiedzę, a do tego jeszcze orientację w dziedzinie zgodnej z profilem biblioteki. To chyba dobrze, że skoro ktoś pracuje w bibliotece medycznej, rozumie co nieco z tego, co jest zawarte w jej zbiorach. – Oczywiście, że tak. Wiedza specjalistyczna pomaga w pracy. Ale jeżeli bibliotekarz ma umiejętność swobodnego poruszania się po rozmaitych zasobach bibliotecznych, drukowanych lub cyfrowych, wspartą chęcią poszerzania własnej wiedzy – poradzi sobie w każdej bibliotece. Do wiedzy ogólnej doszła jeszcze bibliotekarzom konieczność biegłego poruszania się po internecie i znajomości programów komputerowych. – Myślę, że jesteśmy już po etapie burzliwego przechodzenia z epoki maszyn do pisania – które też kiedyś były innowacją w warsztacie bibliotekarza – do epoki cyfrowej. Podobne przeobrażenia obserwowaliśmy w aptekach. Ludzie w nich pracujący w zasadzie z dnia na dzień musieli przejść na elektroniczny sposób realizacji recept. A co do poszerzania wiedzy bibliotekarzy, to zrozumiałe, że ten zawód wymaga nieustannego doskonalenia umiejętności – mając wpływ na poszerzanie horyzontów uczniów i studentów, nie można samemu pozostawać w tyle. Gdyby dzisiaj przyszło panu dokonać podziału bibliotek, jak by je pan pogrupował? – Najłatwiej byłoby je podzielić na biblioteki cyfrowe i rzeczywiste, ale przecież biblioteka cyfrowa jest niczym innym jak biblioteką w bibliotece, przynajmniej w polskich realiach. Nie znam biblioteki cyfrowej jako osobnego tworu – tzn. zbiera się grupa ludzi i postanawia zrobić coś takiego od początku. Jak dotąd, o ile wiem, były to zawsze inicjatywy bibliotek rzeczywistych – akademickich, publicznych, pedagogicznych. Można też dokonać podziału według sposobu udostępniania zbiorów lub ich formy. Ostatnio sporo się mówi i pisze o tzw. bibliotece 2.0 – jest to bardziej chwyt marketingowy, który zresztą popieram, a nie nowa forma instytucjonalna. Owo 2.0 ma przyciągać użytkowników, nawiązywać do idei Web 2.0, serwisów społecznościowych, wiki, w których użytkownik może zamieszczać własną treść, modyfikować ją, dodawać opinie i rekomendacje. Niektóre biblioteki poszły w tym kierunku. A gdyby podzielić biblioteki na nowoczesne i nienowoczesne? – Zależy, jak pojmujemy nowoczesność. Moim zdaniem, nowoczesna biblioteka uczelniana to centrum życia szkoły wyższej. Student, pracownik, jej użytkownik spędza w niej czas zarówno w celach badawczych, ucząc się, przygotowując zajęcia, wykonując projekty, ale również spotykając się
Tagi:
Paweł Dybicz