Biegli sądowi pod lupą

Biegli sądowi pod lupą

Opóźniają procesy, biorą łapówki, kłamią i fałszują dokumentację, ale też… produkują narkotyki W kwietniu 2011 r. policjanci z katowickiego CBŚ wpadli na trop gangu produkującego mefedron, narkotyk, który jest prostszy w produkcji niż amfetamina i powoli zdobywa rynek. Przy okazji nalotu na laboratorium, w którym był wytwarzany, zatrzymano Mariusza Ś., biegłego sądowego z dziedziny toksykologii, wpisanego na listę Sądu Okręgowego w Krakowie. Od razu podniosły się głosy, że warto przyjrzeć się sprawom, w których występował. Kilka lat wcześniej funkcjonariusze CBŚ zatrzymali w Toruniu znanego w tym mieście psychiatrę i biegłego sądowego, dr. Arkadiusza Sz., któremu zarzucono przyjęcie łapówki od członka gangu zajmującego się wyłudzaniem podatku VAT. Dzięki opinii wystawionej przez Andrzeja Sz. ów człowiek uniknął więzienia. W Łodzi za kraty trafił biegły sądowy, który za 40 tys. zł dogadał się z jedną ze stron w głośnym procesie zakupu przez łódzki oddział ZUS nieruchomości od firmy Infolex. W 2007 r. Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał sześciu biegłych sądowych psychiatrów i lekarzy, którym zarzucono świadczenie nieprawdy w dokumentach medycznych i wystawianie fałszywych opinii w zamian za łapówki. Lista deliktów, których bohaterami są biegli sądowi, staje się coraz dłuższa. Od lat część środowisk prawniczych zgłasza postulat, by ich status, zasady wyboru i funkcjonowania zostały określone ustawowo. Obecnie kwestie te reguluje Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 24 stycznia 2005 r., biegłym sądowym zaś może zostać każdy, kto ma ukończone 25 lat, polskie obywatelstwo i legitymuje się praktycznymi wiadomościami z dziedziny potrzebnej wymiarowi sprawiedliwości. Grafolodzy i… fryzjerzy Na listach biegłych, prowadzonych przez sądy okręgowe, znajdziemy nie tylko grafologów, ekspertów z dziedziny balistyki czy medycyny (których jest najwięcej), ale też informatyków, leśników, zootechników, kamieniarzy, złotników, a nawet fryzjerów. Nie dziwmy się. W ostatnich dekadach sędziowie, w procesach zarówno cywilnych, jak i karnych, coraz częściej potrzebują pomocy w wyjaśnianiu kwestii, które nie mieszczą się w zakresie ich wykształcenia prawniczego. W praktyce opinie biegłych, choć podlegają ocenie sądu, traktowane są jak ważny dowód. Bywa, że jedyny, decydujący o winie lub niewinności oskarżonego. Znam wiele przykładów, gdy ludzie latami zasiadali na ławie oskarżonych tylko dlatego, że biegli sporządzili niekorzystną dla nich opinię, która w finale okazała się bezwartościowa. Sytuacje takie najczęściej związane są z procesami, w których jako biegli występują psychologowie i psychiatrzy. Klasycznym przykładem jest oskarżenie o wykorzystywanie seksualne dzieci, które często pojawia się w sprawach rozwodowych, gdy strony darzą się tak wielką niechęcią, że gotowe są sięgnąć po najbardziej odrażające argumenty. Opinie biegłych psychologów bardzo się liczą w sądach pracy, zwłaszcza w procesach o mobbing. W sprawach karnych mają one wpływ na ocenę wartości dowodowej zeznań świadków, która uzależniona jest np. od oceny stanu zdrowia psychicznego czy zdolności zapamiętywania faktów. Może tego dokonać tylko biegły sądowy. Rośnie też rola biegłych z takich dziedzin, jak informatyka, telekomunikacja czy księgowość, na co wpływ ma pojawienie się nowych rodzajów przestępstw związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej w internecie. Wydawać by się mogło, że w tej sytuacji biegli skupią na sobie szczególną uwagę i znajdą się pod nadzorem. Otóż nic bardziej mylnego. Resort sprawiedliwości jak dotąd nie kwapi się, by wziąć pod lupę pracę ok. 15 tys. biegłych sądowych, którzy wpisani zostali na listy. Być może dlatego, że kontrole zostałyby ocenione przez sędziów jako zbytnie ingerowanie w ich niezawisłość. Jednak krok taki wydaje się konieczny w obliczu coraz częstszych wpadek sądów i prokuratur, spowodowanych działalnością biegłych sądowych. Niegdyś najgłośniejszym przypadkiem kompromitacji instytucji biegłego sądowego był proces byłego prezesa PZU Życie Grzegorza Wieczerzaka, któremu w 2004 r. prokuratura zarzuciła, że swoją działalnością miał spowodować 173,5 mln zł strat w spółce, którą kierował. Podstawą aktu oskarżenia była opinia biegłej Jadwigi Młynarczyk, dotycząca ryzykownych pożyczek udzielanych przez PZU Życie, sporządzona na zlecenie warszawskiej prokuratury apelacyjnej. To biegła Młynarczyk wyliczyła straty, które Wieczerzak miał jakoby spowodować w majątku spółki. W trakcie przewodu sądowego okazało się, że zeznania biegłej były tak niespójne, że ośmieszyły prokuraturę. Biegła miała problemy z wyjaśnieniem podstawowych definicji, nie potrafiła też wytłumaczyć, jakimi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 25/2012

Kategorie: Kraj