Big Bank i okolice

Big Bank i okolice

Podejrzewam, się rozsypała się koordynacja polityki  państwa wobec sektora bankowego Rozmowa z prof. Markiem Belką – Dlaczego tak zdecydo­wanie zareagował pan w sprawie wrogiego prze­jęcia BIG Banku? – Wiele wokół tej sprawy jest rze­czy dziwnych i zagadkowych. Poza tym, wcześniej nic takiego w pol­skim systemie bankowym się. nie zdarzyło. – Co było dziwnego i za­gadkowego? – Najmniej zagadkowe i dziwne jest to, że. do Polski chce wejść po­tężna instytucja finansowa – Deut­sche Bank, jeden z największych i najbardziej poważanych banków świata. Fakt, że ona wchodzi, to – z jednej strony – komplement dla Polski, z drugiej – komplement dla BIG Banku Gdańskiego. Ale dalej są już zagadki. Zastanawiam się na przykład: jak to jest, że taka instytucja jak Deutsche Bank, zdecydowała się wchodzić tylnymi drzwiami do kraju, w którym chce prawdopodobnie zo­stać na stałe. To jest oczywiste – oni musieli mieć przeświadczenie, że tyl­nymi drzwiami nie wchodzą i że będą tutaj mile widziani. Oczywiście, nie mogli się spodziewać, że będą mile wi­dziani w zarządzie BIG Banku, bo z zarządem rozmawiali wcześniej bez­skutecznie. Ale spodziewali się pew­nie dobrego przyjęcia przynajmniej wśród polityków, a także w Minister­stwie Skarbu. – Tymczasem okazało się, że minister skarbu jest nie­zadowolony z głosowania spółek skarbu państwa. – To jest dziwna sprawa… Tak na­prawdę cała dyskusja wokół wrogiego przejęcia BIG Banku Gdańskiego nie jest dyskusją wokół Deutsche Banku czy też wokół kapitału zagranicznego inwestującego w Polsce. To jest dysku­sja wokół funkcjonowania rządu i Ministerstwa Skarbu. Goś tu jest nie tak. Bo minister Wąsacz wypowiada się nie do końca w tym samym tonie co inni przedstawiciele Ministerstwa Skarbu. – Ma pan zapewne na myśli panią wiceminister Kornasiewicz? – Domyśla się pan… Jest tu pewna różnicą niuansów. Poza tym głos w tej sprawie zabiera wicepremier, który przecież odpowiada za gospodarkę, więc. o wszystkim nie mógł nie wie­dzieć. I on też mówi inaczej niż mini­ster Wąsacz. Wszystko razem jest więc bardzo dziwne. Dzisiaj patrzę na tę sprawę bardziej analitycznie niż kilka dni temu, kiedy byłem pod wrażeniem dramatycznego przebiegu walnego zgromadzenia. – I? – To jest dyskusja o nas samych., – Sprawa BIG Banku nie jest wyjątkiem. Mamy przecież także sprawę Banku Handlo­wego, która jest zawieszo­na, mamy sprawę PKO BP, gdzie nie ma szefa. Jak to wszystko wpływa na funk­cjonowanie gospodarki? -Tu jest pies pogrzebany. Coś się niedobrego dzieje, skoro kilka waż­nych instytucji finansowych przeży­wa zamieszanie wokół swoich kie­rownictw. Czy to jest jakiś skok na posady? W każdej sprawie mamy do czynienia z udziałem jakichś instytu­cji państwowych – Ministerstwa Skar­bu czy spółek kontrolowanych przez to ministerstwo… Może jest w tym ja­kiś wielki plan, którego nie rozu­miem? Ale, szczerze mówiąc, bar­dziej podejrzewam, że rozsypała się, koordynacja polityki państwa wobec sektora bankowego. – A ta koordynacja musi być? – Nie jest prawdą, że wszystko moż­na pozostawić wolnemu rynkowi. Bo przecież prywatyzacja jest procesem par excellence politycznym. Żaden wolny rynek nie decyduje o prywatyza­cji. O funkcjonowaniu sprywatyzowa­nych przedsiębiorstw może, już potem, decydować wolny rynek. Zwykle zre­sztą nie w tak idealny sposób, jak to czytamy w manifestach polityków. Na­tomiast prywatyzacja jest procesem par excellence politycznym i trzeba to uznać. . Jest rzeczą naturalną, że polity­cy zabierają tu głos. Zresztą muszę do­dać, że kąśliwe uwagi, które ostatnio pojawiły się pod adresem prezydenta, że oto reaguje w sprawie BIG Banku, a nie powinien się w to mieszać, są nie na miejscu. Te wypowiedzi byłyby o wiele bardziej wiarygodne, gdyby tak samo zdecydowanie przedstawiciele rządu wypowiadali się wtedy, gdy na­robiono zamieszania wokół Banku Handlowego czy PKO BP. – W jakim stopniu zamie­szanie to wpływa na wiary­godność Polski w oczach inwestorów? – Jeżeli podobnych przypadków jest więcej, a jest, to wszystko razem ukła­da się w jeden ciąg. Wygląda to tak, że my się okładamy jak bokserzy, a jak ktoś na to z boku patrzy, to się zaśmie­wa w kułak. – Ale przecież BIG Bank jest de facto bankiem zagranicz­nym. Po cóż więc mamy się jego losem przejmować? – To nie jest prawda. Ten bank był zarządzany i kierowany

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2000, 2000

Kategorie: Wywiady