Bigos (nie tylko) sportowy

Bigos (nie tylko) sportowy

Aż do końca karnawału towarzyszy nam nie tylko swoista aura, ale także smak i zapach świątecznych potraw. Jedną z najbardziej tradycyjnych jest, jak wiadomo, bigos. Istnieje wiele jego odmian. Podstawowe składniki bigosu staropolskiego to drobno szatkowana kapusta kiszona, kapusta świeża (niekiedy używa się tylko kiszonej), różne gatunki mięsa i wędlin, suszone grzyby, suszone lub wędzone śliwki, cebula i przyprawy. Jednym słowem, smak bigosu zależy w dużym stopniu od ilości, jakości i różnorodności. Przypomniało mi się mało wyszukane, ale prawdziwe góralskie powiedzenie: „Panocku, bigosik, bigosik – w nim każdy znajdzie cosik”. Dlatego postanowiłem upichcić swój bigos – czyli powrzucać do jednego kociołka opowiastki i anegdotki (ukazują się m.in. w internecie) znanych ludzi sportu – Andrzeja Lewandowskiego i Andrzeja Pstrokońskiego. Warto bowiem wiedzieć, że bigos, jako jedno z nielicznych dań, nie traci walorów smakowych przy wielokrotnym odgrzewaniu, wręcz przeciwnie, po każdym kolejnym jest coraz lepszy. Smacznego! Spanielski ptaczek Andrzeja Lewandowskiego Zaczynam od Wyścigu Pokoju. Tego, który różami wymościł naszemu kolarstwu drogę do sławy i wprowadził obowiązujące do dziś określenia: peleton, baliczek – paczka żywnościowa na drogę, czasówka – indywidualne zmaganie ze stoperem. Dwa ostatnie określenia pochodzą z języka czeskiego. Jednak jestem w stanie wyobrazić sobie, jak Anglik prosi kelnera o baliczek, a Francuz dyktuje styl czasówki np. w hiszpańskiej Vuelcie. Dla mnie wciąż spanielski ptaczek z Pragi znaczy coś więcej niż nasz zraz zawijany. Ale tak czy owak uwielbiam. • Wspomnienie z igrzysk olimpijskich w Seulu w 1988 r. wiąże się ze stylem uprawiania opiekuństwa przez gospodarzy. Byli zawsze do pomocy, dyspozycji; do tego żądni informacji o Polsce. Chyba tamtejsze władze trafnie przewidziały rozwój wypadków, ścisłą współpracę za niewiele lat, i zaczęły do tego szkolić ludzi. Starali się mówić po polsku, domagali się, byśmy w rewanżu coś zadeklamowali. Zaczynało się fajnie: „Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie”, potem pamięć najczęściej nas zawodziła, a oni chcieli więcej i więcej. Był to czas (monachijski ślad) takich murów, że nawet akredytowany – czyli sprawdzony – dziennikarz rzadko miał dostęp do bohaterów igrzysk. A tu – jakaś luka albo gest zrozumienia – mamy medal i… kilka minut dostępu do medalisty. Coś powie poza szablonem o radości, wdzięczności, przekazaniem pozdrowień rodzinie i kibicom? Powie! Jak spędził przedstartowe godziny? Relaksował się i koncentrował czytaniem. Jest konkret! Jaka książka, tytuł, o czym? – Nie pamiętam, gruba była, ciekawa, ale trener zabrał i kazał iść spać. • Teraz dwa odskoki do boksu. Pierwszy – bardziej prywatny. Kiedyś spotykaliśmy się imieninowo. Od kolegi „Gargamela” dostałem butelczynę. Na etykiecie informacja, że to przedni koniak Made in France. Polałem. Jeden gość wypił i zrecenzował: – Jednak co francuskie, to francuskie. Dr Jurek, wspaniały chirurg i znany w świecie wielkiego boksu działacz, też skosztował: – Bieszczady, dobra robota, bardzo dobra. Wciąż to pamiętam. Podobnie jak bogate kanapki, które Jurek przynosił podczas igrzysk zgłodniałym żurnalistom. Oni „na dietach”, on – w restauracji wioski olimpijskiej. Każdy – co chce i ile chce. Pewna ręka, świetna głowa, złote serce… • Legendarny Feliks Stamm był znany także z poczucia humoru. Do tego świetnie opowiadał anegdoty żargonem, który tak wspaniale naśladowali panowie Dziewoński, Brusikiewicz, Kobuszewski: „Lubartów czysta czydzieści czy”… Podobno w Cetniewie „Papa Felo” chętnie zaczynał dzień takim dialogiem z Pawłem Szydłą, swoim pierwszym pomagierem: – Paweł, po yle dzisiaj? – Po jedenaszcze… – Paweł, a co po jedenaszcze? – A co, Felu, po yle? Połówka z ekscelencją Andrzeja Pstrokońskiego Jak się zostaje selekcjonerem kadry? Uświadomiłem sobie, że to już ponad 50 lat, jak polska reprezentacja żeńska grała na Sycylii w mistrzostwach Europy. Trenerem tej drużyny był AP, czyli ja. Zostałem mianowany kilkanaście miesięcy wcześniej przez prezesa Mariana Kozłowskiego. A wyglądało to tak. W obecności sekretarza generalnego związku usłyszałem: – Od dzisiaj jesteś trenerem kadry i poprowadzisz nasze dziewczyny na mistrzostwach Europy. Masz je nauczyć tego,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2019, 2019

Kategorie: Obserwacje