Czego można się nauczyć od dzieci z autyzmem Piotr Stasik – reżyser, scenarzysta, autor zdjęć i montażysta filmów dokumentalnych W twoim nowym filmie „Odmienne stany świadomości” oglądamy codzienność dzieci z autyzmem. Dlaczego akurat temu tematowi poświęciłeś kilka lat pracy? – Pierwszym impulsem była lektura książki „Urodziłem się pewnego błękitnego dnia” Daniela Tammeta. To sawant, u którego zdiagnozowano zespół Aspergera. Posługuje się on 11 językami. Potrafił wyrecytować z pamięci 22 514 cyfr liczby pi po przecinku, co zajęło mu pięć godzin i dziewięć minut. Najbardziej jednak poruszył mnie opis tego, w jaki sposób ten człowiek potrafi liczyć w pamięci. Widzi kształty, kolory, a nawet faktury liczb, które następnie łączy w całe, dające się opisać krajobrazy i tak w jego głowie powstaje wynik matematycznego działania. Jak to możliwe, że osoba, której mózg zbudowany jest tak jak u innych, potrafi myśleć w taki sposób? Czy to kwestia specjalnej budowy układu nerwowego? I czy my, ludzie neurotypowi, możemy się otworzyć na tego typu sposób myślenia i postrzegania świata? I jak próbowałeś sobie na te pytania odpowiedzieć? – Przez ponad dwa lata spotykałem się z osobami z autyzmem z całej Polski. Czytałem mnóstwo książek i zgłębiałem temat. Okazało się, że wielu genialnych ludzi świata nauki czy sztuki miało zaburzenia autystyczne. Być może rozwój ludzkości i wiele wynalazków to w ogromnej mierze zasługa osób, których mózg był autystyczny. I może każdy z nas potrzebuje cząstki autyzmu, żeby poszybować wyżej. Ale w pewnym momencie definicje, teorie, statystyki i badania naukowe okazały się niekompletne. Niech zgadnę, trudno opisać osoby ze zdiagnozowanym spektrum autyzmu. – Oczywiście, naukowcom nie udało się dotąd odkryć, skąd autyzm się bierze i na czym dokładnie polega. Wiemy tylko, że w jakimś stopniu jest dziedziczny i że stoi za nim inna budowa oraz praca mózgu. Poza tym spektrum zaburzeń i cech autystycznych ma bardzo zróżnicowany charakter. Czasem pośród autystów możesz spotkać drugiego Einsteina – taki obraz rozpowszechnił m.in. film „Rain Man” z Dustinem Hoffmanem. Utrwala on jednocześnie stereotypy, że każdy autysta jest jednostką nieprzeciętnie utalentowaną. Tymczasem tak samo rzadko geniusza spotyka się wśród autystów, jak i wśród osób neurotypowych. Autyzm często współwystępuje z upośledzeniami. Takie osoby mają wówczas problemy z najprostszymi, codziennymi czynnościami. Są też tacy, z którymi nie ma praktycznie żadnego kontaktu, którzy nie reagują na nic. Nie da się do autystów przyłożyć jednej miary, nie da się zauważyć prostych prawidłowości. Każdy jest po prostu inny. Zapewne przekonałeś się o tym w trakcie niemal trzyletniej podróży po kraju i podczas wizyt w ośrodkach terapeutyczno-edukacyjnych dla dzieci i młodzieży. Dlaczego obserwacje zawęziłeś do niepełnoletnich autystów? – Początkowo myślałem o bohaterach w różnym wieku. Pomysł ewoluował jednak z kilku powodów. Problem z dotarciem do dorosłych osób z autyzmem w Polsce polega m.in. na tym, że albo w ogóle nie zostały prawidłowo zdiagnozowane we wczesnym dzieciństwie, albo spotkały się z nieakceptacją i nabrały poczucia, że nie są traktowane jako pełnoprawni członkowie społeczeństwa. To powoduje, że często są w sposób skrajny wyizolowane z otoczenia, następnie popadają w depresję, a nawet odbierają sobie życie, co jest wśród nich jedną z najczęstszych przyczyn przedwczesnej śmierci. Dla mnie i współtwórczyni filmu, Doroty Wardęszkiewicz, najważniejsze było jednak to, że autyzm u dzieci – jak wiele innych kwestii i zjawisk – objawia się w czystszej formie. Ale jednocześnie kontakt z dzieckiem wymaga chyba większej cierpliwości, uwagi i czułości. Dziecko łatwiej skrzywdzić niż dorosłego. – Tak, dlatego zależało mi na unikaniu wszelkich ekstremów, sytuacji granicznych. Zrezygnowałem np. z filmowania przypadków samodestrukcji i nieobliczalnych wybuchów autoagresji. Kilkakrotnie spotkałem dzieci, które wpadały w szał, okaleczały siebie i innych, ponieważ nie mogły wytrzymać nadmiaru bodźców. Ich opiekunowie wytłumaczyli mi, że to kwestia nadwrażliwości. Że dla niektórych autystów zwykły dźwięk może być zbyt głośny, zwykłe światło zbyt jasne, a zwykłe ubrania zbyt szorstkie, co może powodować trudny do wytrzymania ból. Prowadzi to do wycieńczenia psychicznego nie tylko dzieci, ale i rodziców. Nie chciałem epatować cudzym cierpieniem. Szukałem raczej momentów, gdy te dzieci mogą być sobą. Do tego doszły zwykłe, nieskrępowane rozmowy
Tagi:
autyzm, dzieci, film, film dokumentalny, filmy, kino, mózg, neurobiologia, Piotr Stasik, polskie kino










