Bujaj mnie, tato

Bujaj mnie, tato

ZAKAZANE MYŚLI KOBIET

Ewentualny pracodawca nie może pytać kobiety, czy jest w ciąży, ani żądać stosownego zaświadczenia. Ale na przykład w supermarketach takie wymagania są nagminne i dziewczyny pokornie biegną do ginekologa. Jak już to dziecko jest, a nie skończyło lat czterech, to kobiety nie można zatrudniać w godzinach nadliczbowych, ani w nocy. Ani wysyłać w delegacje. Tak? Nie słyszałam jeszcze, żeby jakaś robotnica z Kraśnika (wiszą nad nimi zwolnienia) albo innego zakładu odmówiła godzin nadliczbowych. A jeśli wyciągnie kodeks pracy i powie, że na przykład w delegację nie pojedzie, to po prostu na jej miejsce wskoczy bezrobotna, czekająca w kolejce. Oczywiście, o karmieniu piersią żadna nie wspomni. Wśród matek małych dzieci nie istnieją również zwolnienia na ich choroby. Nie spotkałam jeszcze pielęgniarki, która w reformowanym szpitalu odważyłaby się nie przyjść do pracy, bo dziecko ma anginę. Martwy jest również przepis, że na urlopie macierzyńskim i wychowawczym nie można zwolnić pracownicy. Pod urzędami pracy stoją tłumy kobiet, które tak myślały.
Taka jest prawda. Matki-Polki żyją w lęku i żeby dostać pracę, pójdą do każdego lekarza, nawet po zaświadczenie o nieuprawianiu seksu. Jeśli nie mają męża, zostawią dziecko samo, bo na żłobek je nie stać.
Szczególne przywileje ma matka dziecka niepełnosprawnego. Poza zwykłym, trzyletnim urlopem wychowawczym może wziąć jeszcze trzy lata. Dziwne. Rzadko spotyka się takie matki. Chyba że mężowie dobrze zarabiają. Ale nie spotkałam jeszcze matki dziecka z zespołem Downa, która w biedzie rezygnuje z pracy na rzecz symbolicznego zasiłku.
Oto polskie macierzyństwo, tymczasem parlament zajmuje się dyrdymałami, które powinno się uchwalać bez rozgłosu. Coś nieprzyzwoitego jest w zachłystywaniu się problemem – czy ojciec może wziąć urlop macierzyński, a w ogóle, jak to cudownie, że faceci mogą pójść na urlop wychowawczy. Jacy my jesteśmy postępowi – pieją posłowie, a dokładnie posłanki – w Unii Europejskiej takich urlopów nie ma. A u nas są i to dla facetów. Cudowne równouprawnienie. Tylko trzeba jeszcze wysłać panów na urlop macierzyński.
Bowiem posłowie uznali, że kobietę należy uwolnić od przymusu urlopu macierzyńskiego. Niech małżonkowie usiądą przy stole i uradzą, jak długo w domu będzie kobieta, kiedy zastąpi ją mąż. Podobno chodzi o to, żeby kobiecie nie przeszkadzać w karierze.
A kłócą się posłowie o ten pomysł! Jedni za, drudzy przeciw. Wyciągane jest to karmienie piersią, tak przestrzegane przez pracownice. Przecież facet piersią nie nakarmi. I znowu biedzą się posłowie. A kobiety w ciąży, matki dzieciom są w tym czasie wyrzucane z pracy. I prawem już uchwalonym nikt się nie zajmuje. No, ale to zbyt smutny temat dla naszego wesołego parlamentu.

Wydanie: 04/2001, 2001

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy