Buzek – szok

Buzek – szok

Najlepszy wynik wyborczy ongiś najgorzej ocenianego premiera może być zaskoczeniem, ale na pewno nie jest przypadkiem Wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego były dla niektórych sporym zaskoczeniem. Spektakularny sukces odniósł były premier Jerzy Buzek, startujący z listy Platformy Obywatelskiej. Na Śląsku jego przewaga nad wszystkimi pozostałymi kandydatami była nokautująca, okazało się również, że w całej Polsce nikt nie zdobył więcej głosów od niego. Czy można jednak mówić o fenomenie lub nawet szoku? Nieobecni mają rację ? Przede wszystkim warto pamiętać, że nawet w przegranych z kretesem przez formację AWSP poprzednich wyborach parlamentarnych sam Jerzy Buzek wypadł bardzo dobrze. W okręgu katowickim uzyskał prawie 33 tys. spośród 359 tys. głosów. Przegrał tylko z Barbarą Blidą z SLD-UP, na którą wybrało 80 tys. osób. Dla porównania – drugi na liście AWSP Tadeusz Donocik miał wynik 2326, najlepszy na liście PO Piotr Mateja zdobył 12 tys. głosów, na liderującego zaś na liście PiS Jana Jerzego Polaczka oddało głosy niespełna 19 tys. wyborców. Widać zatem wyraźnie, że nawet w najgorszym dla Buzka okresie mógł on liczyć w swoim okręgu na bardzo duże poparcie. Postrzegany był przede wszystkim jako swój człowiek, co mogło się okazać nie mniej ważne niż legitymacja określonej partii. W świadomości utrwalał się też obraz nie tylko samego Buzka, ale i rodziny byłego premiera. Kiedy zatem odbyły się ostatnie wybory do Sejmiku Śląskiego, nie było żadną niespodzianką, że na liście radnych znalazła się jego żona, Ludgarda Buzek (startowała z listy Wspólnoty Samorządowej). Teraz, przy blisko 21-procentowej frekwencji, Jerzy Buzek zgarnął na Śląsku ponad 173 tys. głosów (ale już wojewoda za jego kadencji, Wilibald Winkler, dostał 17 razy mniej głosów). Na otwierającego listę SLD senatora Adama Gierka głosowało ponad 69 tys. osób. Zbliżony wynik miał Maciej Giertych (LPR). Inni wypadli zdecydowanie słabiej. Nic nie dało trenowanie Adama Małysza Apoloniuszowi Tajnerowi, który dostał niewiele ponad 7 tys. głosów (lista PSL). Na Daniela Podrzyckiego, głośnego lidera Sierpnia 80, głosowało w przybliżeniu 2 tys. osób, a na Adama Słomkę (byłego posła KPN) – nieco ponad 3,5 tys. Szefujący Ruchowi Autonomii Śląska Jerzy Gorzelik (startował z listy Narodowego Komitetu Wyborczego Macieja Płażyńskiego) zdobył niespełna 2,5 tys. głosów. Na tym tle sukces byłego premiera zasługuje na szczególną uwagę. Po przegranych wyborach parlamentarnych Buzek złożył wprawdzie rezygnację z funkcji przewodniczącego RS AWS, ale jednocześnie zapowiedział, że nie odchodzi z polityki. W rzeczywistości jednak odszedł, co wyszło mu na dobre. Jego miejsce zajęli następcy, a kolejne skandale odsuwały coraz bardziej w niepamięć wydarzenia będące udziałem ekipy Buzka. Ludzie po prostu o wielu sprawach zapomnieli. Ten nie ten Buzek Sam Jerzy Buzek mówi o swoim sukcesie bardzo skromnie: – Moja kampania polegała na spotkaniach z ludźmi. Nie miałem ani plakatów, ani billboardów. I okazało się to bardzo dobrym pomysłem. Spoglądający ze słupów i tablic Buzek musiałby się kojarzyć z przegranym okresem. Przypominałby porażkę, mogąc wzbudzać jedynie niechęć. Jego wizerunek znalazłby się również obok plakatów innych osób, utożsamianych z obecną polityką i politykami. A tak Buzek pojawił się wprawdzie jako były premier, ale przede wszystkim jako człowiek z boku, nieuwikłany w żadne koterie, wręcz nie jako polityk, lecz człowiek niemający dziś z polityką wiele wspólnego. Niekrzykliwy, nieoceniający w każdej chwili i przy każdej okazji lewicowych rządów, spokojny, trzymający się wręcz z daleka od wielkiego świata. – Najważniejsze, żeby przekonać ludzi do Unii Europejskiej, ale też rozwiązać wiele krajowych spraw, żeby obywatele uwierzyli, że to wszystko ma sens – w powyborczym komentarzu Buzka nie ma ani euforii, ani odreagowania poprzedniej klęski. To bardzo ważne dla wyborców, którzy zanim poszli do urn, byli świadkami małej przepychanki w śląskiej PO. Bo wprawdzie centrala lansowała Buzka, ale nie wszystkim na miejscu się to podobało, bo jedni chcieli z numerem 1 na liście Jana Olbrychta (byłego marszałka sejmiku), a drudzy przebąkiwali o Nelly Rokicie. Wybory

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 26/2004

Kategorie: Obserwacje