Wojciech Kuczok

Powrót na stronę główną
Felietony Wojciech Kuczok

Wymiary opóźnień

Nigdy nie miałem prawa jazdy, jestem wiecznym pasażerem, pociągi to podstawa mojej dalekobieżności. Stwierdzam zatem z perspektywy człowieka, który zjadł zęby na kolei, że nigdy dotąd nie było tylu opóźnień. Owszem, epizodyczne i zawsze nagłe ataki zimy lub sezonowe kradzieże trakcji w czasach recesji wywalały rozkład jazdy i czyniły chaos w sieci połączeń, zdarzały się też huraganowe anomalie pogodowe i inne przypadki losu, ale nigdy dotąd nie odnosiłem wrażenia, że pociąg odjeżdżający na czas jest rzadkością. Albo mnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Moje oczy śmierdzą książką

Och, jakże nie wolno dziś nie kochać ludu. Skrajna prawica i ekstremalna lewica idą o lepsze w obronie czci pospólstwa, gotowe brać na widły wszystkich, którzy masami niewykształconymi gardzą, nad prymitywem kręcą nosem klasistowskim, chamem się brzydzą. Od kiedy Oldze Tokarczuk wymyślił się na potrzeby mowy noblowskiej czuły narrator, empatia zaczęła funkcjonować w sztukach narracyjnych na prawach dogmatu. Mimo wszystko dość powierzchownie odczytano to przykazanie: każdemu człowiekowi należy się szacunek i basta, dworować sobie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Ruch ratunkowy

Przyszło w końcu i mnie napisać felieton w pociągu; choć pół życia spędzam jako pasażer, zwykle w pociągach śpię lub czytam po to, żeby zasnąć. Jakąkolwiek książkę bym napoczął, narkolepsja lokomocyjna pokonuje rozkosze lekturowe, co mi od razu przypomina dzieci moje, które w wieku niemowlęcym najłatwiej zasypiały w ruchu – w nosidle, wózku lub wręcz samochodzie. Przejechałem z małym Antosiem całą Polskę we własnym mieszkaniu, pchając wózek dokoła kuchni, bo na malucha nie działały żadne szumisie ani kołysanki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Przenicować wszystko

Uznany kurator i znakomity reżyser w jednej osobie, Łukasz Ronduda, robi wielką rzecz, konsekwentnie wynajdując wśród współczesnych polskich artystów najbardziej osobliwe przypadki i kręcąc o nich filmy. Każdy w innym gatunku, każdy co najmniej dobry, ale najważniejsze, że autor wyciąga tych bożych szaleńców z niszy środowiskowej i wielokrotnie potęguje ich popularność. Po Oskarze Dawickim (świetny „Performer”), duecie Wojciech Bąkowski-Zuzanna Bartoszek (moje ulubione „Serce miłości”) i Danielu Rycharskim (najbardziej konwencjonalne, ale najsłynniejsze „Wszystkie nasze strachy”)

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Nienapisany felieton

– Co nas poprawia? – mniej więcej takie pytanie zadał mi zaprzyjaźniony redaktor pisma poświęconego książkom. Pisma wysokonakładowego, chwalebnie obecnego, lecz wobec braku konkurencji budzącego tu i ówdzie także nieufność, bo gusta redakcyjnego gremium zdają się niektórym nie dość zróżnicowane, by nie rzec zachowawcze. Jako się rzekło, pismo zajmuje się w pierwszym rzędzie książkami, dopiero niejako przy okazji pisarzami, będącymi drugorzędnym kontekstem dzieła literackiego – mnie zaś właśnie przyszedł do głowy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Chcesz w dziób?

Od kilku dni budzi mnie o piątej rano natrętny koleżka, stukając w szybę. Przez chwilę było to zabawne, zanim nie okazało się monotonne, denerwujące, aż wreszcie sięgnęło wymiaru tortury. Nic go nie odstrasza, nic nie zniechęca, jest tępy i zajadły jak ruski czołgista (wojna uprawomocnia wysyp niedyplomatycznych sucharów). I czegóż ty chcesz ode mnie, po co tak uporczywie się wpraszasz, zobaczmy: otworzyłem okno na oścież, to odpuścił, schował się, skubany. Zawiało trochę, ktoś tam wiertary odpalił, przymknąłem w końcu,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Dobrodziejstwo zła

Posunąć się do granic, a nawet przesunąć granice okrucieństwa poza te wyznaczone przez naszą wyobraźnię – oto cele, które bezspornie udaje się realizować armii putina. Nie widzę żadnej przyczyny, dla której miałbym uznawać pisownię tego nazwiska dużą literą; mamy do czynienia z indywiduum, które celuje w to, co w ludziach małe, żeruje na najniższych instynktach. Obsadzeni w rolach barbarzyńców, putinowcy odgrywają je jak z nut; mają w głębokiej pogardzie cywilizowany świat, nazywają go gejropą, zgniłym Zachodem, wprost

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Ostrze widzenia

Bez gazu nie ma jazzu. Tak mawiało się w czasach pierwszych dżemborystów, zaraz też mi to przyszło do głowy, po tym jak Putin zakręcił kurki – to się wpisuje w rodzaj wisielczej głupawki, która jest jednym z objawów reakcji obronnej organizmu wobec narastającej w tempie wykładniczym groźby ostatecznej zagłady ludzkości. Tak zwane życie jest już tylko odwracaniem uwagi od nadchodzącej apokalipsy. Przyglądając się krzątaninie społeczeństw, mam wrażenie, jakbym patrzył na mrowisko, nad którym przechyla się wiadro z ciekłym ołowiem. Nie wpadam w samobójczy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Zrzędzenie losu

Natłok okropności wojny podawanych bez znieczulenia, fotografii zwęglonych zwłok, okaleczonych ciał, zrównanych z ziemią miast, wraków i ruin – cały ten medialny festiwal zagłady, pornografia śmierci, którą jesteśmy bombardowani, już nie trafia z pełną mocą w najbardziej współczulne miejsca mojej duszy. Z narastającym smutkiem odkrywam w sobie rodzaj beznadziejnej rezygnacji i nieomal zobojętnienia wobec, by tak rzec, klasycznej ikonosfery wojennej, za to z tym większą siłą druzgoczą mnie obrazy bardziej wyrafinowane, niespodziewane czy wręcz niewyobrażalne, zwłaszcza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Świetlana przeszłość

Z początkiem kwietnia zaśnieżyło pół Polski, teraz mróz dotarł i do mnie na Gotlandię, czyli zima przyszła po wiośnie – a skoro tak, może czas cofnie się jeszcze trochę, to jest dobry wektor, niech już płynie wyłącznie wstecz. Poczekamy trochę i przyjdzie jesień, nie złota, ale zwykła jesień przedwojenna, kiedy o ludobójstwie w sercu Europy można było co najwyżej poczytać w podręcznikach historii, a o mobilnych krematoriach nikomu nawet się nie śniło. Ulice ukraińskich miast nie będą wysypiskami śmierci,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.