Chrzciny pod dystrybutorem

Chrzciny pod dystrybutorem

W Polsce podrabia się około 30% paliwa sprzedawanego na stacjach benzynowych To, co wlewamy do naszych baków, w coraz mniejszym stopniu przypomina prawdziwą benzynę czy olej napędowy. Paliwa „chrzczone” są olejem opałowym, naftą do lamp, zasiarczonym odpadowym olejem, kwasami, wodą, rozpuszczalnikami i lakierami, słowem – czym tylko się da. Cezary Banasiński, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, oświadczył, że niemal na wszystkich stacjach kontrolowanych w ub.r. stwierdzono nadużycia. W połowie przypadków jakość paliw była tak podła, że groziła uszkodzeniem silnika. Przykładem może być gruntowna kontrola przeprowadzona w 17 stacjach w województwie lubuskim. Połowa pobranych próbek nie odpowiadała normom. Stwierdzono nadmierną ilość siarki, zbyt dużo rozmaitych zanieczyszczeń, zubożony skład chemiczny, za niską temperaturę zapłonu. Wielu optymistów, którzy przypuszczali, że jeżdżą na etylinie 95, w rzeczywistości zużywało benzyny o znacznie niższej liczbie oktanowej (nawet 87). Mieszanka piorunująca Korzystanie z podobnych „mieszanek” powoduje uszkodzenie wtryskiwaczy i pomp paliwowych, filtrów, tłoków, cylindrów, zaworów i katalizatorów. „Skargi poszkodowanych konsumentów świadczące o zgubnym wpływie paliw o niewłaściwej jakości na ich samochody w większości przypadków potwierdziły się i wskazują skalę potencjalnego zagrożenia”, konstatuje UOKiK. Jak mówią eksperci z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Rzeczoznawców Techniki Motoryzacyjnej, podrabiane paliwo siało szczególne zniszczenie zimą, gdy temperatura spadała poniżej minus 10 stopni. Domieszka wody bywa wtedy zabójcza i dla silników wysokoprężnych, i benzynowych. Natomiast latem zdarza się, że olej, do którego dodano naftę do lamp, zmienia się w istną mieszankę piorunującą, wybuchającą z byle powodu. Tak np. stało się w Turzy Śląskiej, gdzie rolnik został poważnie poparzony w wyniku wybuchu sfałszowanego paliwa zatankowanego na jednej ze stacji w Wodzisławiu. Zdaniem Bogusława Szamoty z UOKiK, średnio w Polsce fałszuje się co trzeci litr paliwa sprzedawanego na stacjach benzynowych. Jednak na obszarach położonych przy naszych granicach zachodniej i wschodniej podrabiana jest już połowa olejów i benzyn. Na zachodzie – dlatego, że tam oferta jest przygotowana dla gości z Niemiec oraz rodzimych turystów pragnących jeszcze zatankować przed wyjazdem z kraju. Na wschodzie zaś – bo to rejon, gdzie trafia strumień importowanego z Rosji zanieczyszczonego paliwa najniższej jakości, które następnie – doprawiane rozmaitymi chemikaliami – rozwożone jest do stacji benzynowych. Np. w okolicach Giżycka zlikwidowano prywatną rafinerię, która pod szyldem fabryki farb i lakierów zajmowała się rozcieńczaniem benzyn oraz olejów napędowych. Inne zakłady tego rodzaju odkryto w Stanowie i Porędowie w województwie pomorskim. Instalację do nielegalnego „wzbogacania” paliwa, zaopatrującą stacje na południu Polski, zajęto w Truskolasach niedaleko Częstochowy. Takich przykładów można podać dziesiątki, ale to i tak tylko wierzchołek góry lodowej. Udowodnienie, że w jakiejś fabryczce lakierów w istocie podrabia się paliwo, jest bowiem zajęciem żmudnym i kosztownym. Wspólnymi siłami Dziś w Polsce fałszowanie benzyn i olejów stało się poważną dziedziną gospodarki, zatrudniającą dziesiątki tysięcy ludzi w sferze produkcyjnej i usługowo-organizacyjnej. Pierwszy etap to logistyka. Trzeba zakupić za granicą (bądź przemycić we współpracy z celnikami) paliwa o obniżonej jakości i dostarczyć je do mieszalni bądź bezpośrednio do baz naftowych. W bazach tych – zarówno prywatnych, jak i w 21 państwowych – koncentruje się paliwowa szara strefa. Część personelu stale troszczy się więc, by do dyspozycji były wygospodarowane powierzchnie czekające na przyjęcie trefnych dostaw. Odpowiedzialne zadanie mają chemicy, często z renomowanych, atestowanych laboratoriów. To właśnie oni w setkach fabryczek ustalają odpowiednio proporcje składników, tak by benzyna została należycie rozcieńczona, zaś olej opałowy po potraktowaniu kwasem siarkowym, węglanem wapnia i toluenem utracił czerwonawą barwę, nadawaną fabrycznie w celu odróżnienia go od oleju napędowego (Polak potrafi pokonać takie zabezpieczenia). A jednocześnie wszystkie komponenty trzeba tak dobrać, by silniki naszych aut mogły choć przez jakiś czas pracować na spreparowanym w ten sposób paliwie. Kolejne niezmiernie ważne ogniwo to transport do stacji benzynowych, odbywający się z reguły cysternami. Są one zaplombowane, więc po ich napełnieniu niezbędna jest pomoc fachowców z plombownicami, by udało się zrekonstruować uszkodzone plomby. Czasem bywa to trudne, ale jak powiedział pewien pragnący zachować anonimowość fachowiec od lat zajmujący się transportem paliw płynnych, w cysternach jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2003, 2003

Kategorie: Kraj