Chyba już nie dogonimy
O tym, co dzieje się w polskiej gospodarce, decydują politycy i nie ma na to rady Rozmowa z prof. Zdzisławem Sadowskim – Co jest dziś polskim problemem gospodarczym numer 1? – Wymienię dwa podstawowe: rosnące bezrobocie i spadające tempo wzrostu gospodarczego. Myślę, że to nie tylko mój własny pogląd, ale i szeroko przyjęte zdanie polskich ekonomistów, czego wyrazem był styczniowy VII Kongres Ekonomistów Polskich. Przyśpieszenie wzrostu jest jednym z warunków zwalczania bezrobocia, choć nie jedynym. Bezrobocie oznacza zaś rosnącą strefę biedy i nasilenie patologii społecznych. 80% zarejestrowanych bezrobotnych nie dostaje zasiłku, to chyba światowy rekord. Pytanie, z czego mają żyć? – Jak temu zaradzić? – W wielu państwach zachodnioeuropejskich, z Francją na czele, najskuteczniejszym lekarstwem jest skracanie czasu pracy. U nas słyszy się z różnych stron, że gdy tempo rozwoju przekroczy 5%, bezrobocie zacznie spadać. To nieprawda, bo współczesny wzrost gospodarczy nie przynosi automatycznie takich skutków. W 1996 r. tempo wzrostu w Polsce osiągnęło 7%, a zatrudnienie spadło. Wiele mówi się dziś o liberalizacji rynku pracy. Idea nie jest zła, ale gdy pod tym pojęciem rozumie się tylko odbieranie uprawnień pracowniczych, ułatwianie zwolnień oraz pogarszanie warunków pracy i płacy, to trudno się na to godzić. Polityka państwa musi być dualistyczna – zapewnienie szybkiego wzrostu efektywności w jednych dziedzinach po to, by znalazły się środki na utrzymywanie innych, zwłaszcza usług, które wchłaniałyby nadmiar siły roboczej. Tak robi np. Japonia. – A jak zapewnić ów szybki wzrost gospodarczy? – Należy zacząć od obniżenia stóp procentowych, które są w Polsce wyjątkowo wysokie i hamują rozwój gospodarczy. Z jednej strony, spada popyt rynkowy, z drugiej – przedsiębiorstwom coraz trudniej prowadzić działalność inwestycyjną, która zamiera. Obecne władze za najważniejszy cel uznają jednak zwalczanie inflacji, a nie przyśpieszanie rozwoju. W rezultacie doprowadzono do silnego zahamowania tempa wzrostu. Na naszym Kongresie wydawał się przeważać pogląd, że szybszy rozwój gospodarczy jest ważniejszy od tłumienia inflacji za każdą cenę – i całkowicie się z tym zgadzam, bo inflacja umiarkowana i ustabilizowana nie przeszkadza wzrostowi gospodarczemu. Część ekonomistów ma jednak odmienne zdanie. – Dlaczego ekonomiści zawsze mają co najmniej dwie wykluczające się recepty na każdą sprawę? Wciąż trwają dyskusje: zwalczanie inflacji czy szybszy rozwój, pełny liberalizm czy silny interwencjonizm, wyższe podatki i ulgi czy niższe podatki bez ulg. Ekonomia jest może wiedzą, ale nie nauką. – Taki sąd nie jest uprawniony. Dziedzina jak najbardziej naukowa, czyli fizyka, też dopuszcza kolosalne różnice poglądów na przykład w kwestii początku świata. – Ale to już nie fizyka, tylko filozofia. – To ciągle fizyka, tyle że fizyka bardzo się wiąże z filozofią. Różnice zdań w ekonomii zawsze będą, bo przedmiot jest złożony i pozostawia wiele miejsca na różne linie rozumowania oraz odmienne sposoby dowodzenia. Jedynym ostatecznym sprawdzianem jest weryfikacja empiryczna; ale to też nie jest proste, bo każdy kraj funkcjonuje w odmiennej, ciągle zmieniającej się rzeczywistości i nie wolno doświadczeń z jednej gospodarki przenosić niewolniczo na inną. W światowej ekonomii następuje ewolucja poglądów. Przez jakiś czas dominowało przekonanie, iż zwalczanie inflacji to zawsze cel nadrzędny – ale, na szczęście, już nie dominuje, bo doświadczenia ostatniego 15-lecia wykazały, że nawet dość wysoka inflacja nie musi hamować tempa wzrostu gospodarczego. W ekonomii najważniejsze jest to, że żadnych rozwiązań czy doktryn nie można uważać za wspaniałe i jedynie słuszne, tylko trzeba je oglądać z różnych stron. Rozwiązań z USA też nie należy żywcem do nas przenosić, bo wprawdzie osiągnięto tam spadek bezrobocia w połączeniu z dobrym wzrostem gospodarczym, ale za cenę spadku płac realnych, a to jest trudne do zalecania w kraju tak ubogim jak Polska. – Co więc zrobić, by Polska zaczęła się szybciej rozwijać? – Trzeba rozwijać przedsiębiorczość w nowoczesnych dziedzinach, tworzyć gospodarkę opartą na wiedzy. Trudno to osiągnąć, jeśli nic się w tym celu nie robi, tak jak obecnie u nas. Przecież fińska Nokia zaczynała od zera. Trzeba mieć pomysł, niewielką grupę sprawnych wykonawców, no i środki wsparcia w rodzaju np. ulg inwestycyjnych na wybrane, najbardziej dynamiczne i nowoczesne branże, związane z informatyką i elektroniką, ale również i np. wytwarzaniem sprzętu sportowego czy zabawek. Bardzo pożądane dla przedsiębiorstw byłoby potanienie kredytów.









