Co dalej, ekologu?

Co dalej, ekologu?

Niemieccy Zieloni po wyborczej porażce szukają nowych dróg Zieloni mogą współrządzić Niemcami, jeśli tylko zdecydują się na sojusz z CDU/CSU. Ale ekolodzy obawiają się, że kanclerz Angela Merkel ich stłamsi i zmarginalizuje, tak jak doprowadziła do upadku swojego koalicjanta, liberalnej partii FDP. Po wyborczej klęsce panuje wśród Zielonych ferment. Ugrupowanie, którego znakiem jest słonecznik, wymieniło przywódców i szuka nowych dróg. W wyborach 22 września Zieloni zdobyli tylko 8,4% głosów. Wyprzedziła ich nawet Partia Lewicy. Ekolodzy mają więc 63 deputowanych w Bundestagu i są najmniejszym klubem parlamentarnym. Jeszcze rok temu ugrupowanie miało nadzieję na kilkanaście, może nawet 20% poparcia. Zwrot na lewo Przed wyborami Zieloni przyjęli bardziej lewicowy, socjalny program. Przyczynił się do tego weteran ruchu ekologów, minister ochrony środowiska w rządzie Gerharda Schrödera, Jürgen Trittin, który był jednym z dwojga czołowych kandydatów Zielonych w wyborach. Ekolodzy domagali się podwyżki podatków dla najbogatszych i wprowadzenia powszechnej płacy minimalnej. Zdaniem wielu komentatorów, powinni byli skoncentrować się raczej na swoich klasycznych tematach, takich jak ochrona środowiska, walka z globalnym ociepleniem, rodzina, integracja europejska, a nie licytować się w lewicowości z Partią Lewicy czy socjaldemokratami, których nawet wyprzedzili na tym polu. Partii spod znaku słonecznika nie pomogło pouczanie elektoratu czy przedstawianie absurdalnych pomysłów w rodzaju wprowadzenia raz w tygodniu dnia wegetariańskiego (Veggie Day). Konserwatyści ze złośliwą satysfakcją przypominali burzliwe początki Zielonych, kiedy to w latach 80. ubiegłego wieku niektórzy aktywiści ruchu postulowali legalizację seksu z dziećmi. Sekretarz generalny bawarskiej CSU Alexander Dobrindt, mówiąc o Zielonych, użył nawet określenia kartel pedofilów. 9 października w Niemczech zapanowała konsternacja, po tym jak szef biura parlamentarzysty z ramienia tej partii, Toma Koenigsa, został aresztowany pod zarzutem seksualnego wykorzystywania dzieci. Na szczęście chadecy wykazali się umiarkowaniem i nie próbowali rozgrywać politycznie tego faktu. Kiedy ogłoszono wyniki wyborów do Bundestagu, wśród ekologów zapanowała panika. Weterani ruchu – Jürgen Trittin, Renate Künast i Claudia Roth – zapowiedzieli odejście. Niespodziewanie przetrwała Katrin Göring-Eckardt, która także była czołową kandydatką w wyborach i ponosi przecież odpowiedzialność za porażkę. 7 października Göring-Eckardt zwyciężyła w wyborach na przewodniczącą klubu ekologów w Bundestagu. Dobrze sobie radzi w walce o wpływy i władzę w partii, uchodzi jednak za osobę raczej melancholijną, bez doświadczenia w wielkiej polityce. W głosowaniu pokonała Kerstin Andreae, ekspertkę partii od spraw gospodarczych, która uważa, że elektoratem Zielonych powinni się stać przedsiębiorcy z klasy średniej. Drugim przewodniczącym został Anton Hofreiter, specjalista od komunikacji, do tej pory przeciętnemu obywatelowi RFN nieznany. Fundis i Realos Od początku istnienia Zieloni podzieleni są na realistów (Realos) i fundamentalistów (Fundis). W partii obowiązuje więc podwójne przywództwo – po jednym stanowisku dla reprezentantów każdego skrzydła, przy czym jednym z liderów powinna być kobieta. Hofreiter to fundamentalista, Göring-Eckardt jest realistką, niemniej jednak uchodzi za realistkę lewicową. Po wyborze oświadczyła, że podstawowym celem Zielonych jest ekologiczna transformacja Niemiec, w tym przeprowadzenie do końca przełomu w polityce energetycznej. Ponadto partia zamierza działać na rzecz poprawy poziomu życia, sprawiedliwości społecznej oraz obrony praw obywatelskich. Ambicje i zamiary zostały więc zdefiniowane bardzo szeroko. Obecnie Zieloni muszą na nowo się określić – czy chcą zachować program lewicowy, czy też zwrócić się w stronę mieszczańskiego centrum, przejąć częściowo ideologię i wyborców znajdujących się w rozsypce liberałów z FDP, których partia nie weszła do Bundestagu. Wielu obywateli z zamożnej klasy średniej, którym leży na sercu ochrona środowiska i klimatu, gotowych jest udzielić ekologom poparcia, jeśli ci złagodzą swoje postulaty socjalne. Zieloni stanęli przed poważnym pytaniem, czy wejść w koalicję rządową z CDU/CSU Angeli Merkel. Chadecy wygrali wybory, nie osiągnęli jednak większości absolutnej i muszą szukać sojusznika. Zapewne będzie nim socjaldemokracja, jednak 10 października politycy CDU/CSU prowadzili rozmowy koalicyjne także z Zielonymi. Gdyby doszło do czarno-zielonej koalicji rządzącej, byłby to bezprecedensowy eksperyment w dziejach Niemiec. Ekolodzy i chadecy dobrze współdziałają we władzach miast i gmin, jednak rządzili razem tylko w Hamburgu, który ma status kraju związkowego, przy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 42/2013

Kategorie: Świat