Odnawiający się podział na Wschód i Zachód jest niebezpieczny, bo rozbija jedność europejską Dr hab. Marek Grela – dyplomata, ekonomista, były wiceminister spraw zagranicznych. W latach 2002-2012 ambasador RP przy Unii Europejskiej, a następnie dyrektor ds. stosunków transatlantyckich przy przedstawicielu unijnej dyplomacji Javierze Solanie. Obecnie współpracownik polskich i zagranicznych ośrodków studiów międzynarodowych, wykładowca akademicki oraz doradca dyplomatyczny Krajowej Izby Gospodarczej. Polska mówi, że trzeba napisać nowy traktat europejski. – A już wiemy, co chcemy zmieniać? Wiemy, co myślą na ten temat w innych europejskich stolicach? Poza tym ciekaw jestem, kto nas poprze, jeśli zostanie to zgłoszone. Dodajmy też, że pozycja premier Szydło w Radzie Europejskiej jest słaba, bo wszyscy mają świadomość, że głównym politykiem w Polsce jest Jarosław Kaczyński. O Szydło piszą, że jest marionetką. – Ale jeśli nasz rząd ma coś konstruktywnego do zaproponowania, zostanie to wysłuchane. Przynajmniej z ciekawości. Taka jest Europa. Rozgadana straszliwie, tak jak w Bratysławie. – Bratysława była forum konsultacji. Nie mogły tam zapaść żadne decyzje, bo było to nieformalne spotkanie szefów 27 krajów Unii. W Bratysławie zasygnalizowano kierunki debaty nad przygotowaniem konferencji, która odbędzie się w przyszłym roku w Rzymie, w rocznicę podpisania traktatów rzymskich. Tam mają być zakreślone kierunki, w których Unia ma zmierzać. Zresztą one już zostały wskazane, w stanowiskach przewodniczących: Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera i Rady Europejskiej Donalda Tuska. To nie są ich pomysły, to efekt debat prowadzonych w łonie państw członkowskich. Debatuje się, bo każdy ciągnie w swoją stronę. – W Unii możemy zaobserwować brak spójności czy jedności wobec spraw nadzwyczajnych. Taką sprawą jest np. problem uchodźców. Tu istnieją różnice zdań, związane z sytuacją wewnętrzną poszczególnych krajów. Toczy się także debata nad tym, jak wyjść z trudności gospodarczych, których doświadcza spora część krajów. Grecja dalej jest bankrutem… – Grecja jest bankrutem, ale widać postęp. Ma wielkie zadłużenie, ponad 300 mld euro. Duże problemy są w Hiszpanii, gdzie nie mogą stworzyć rządu, a na horyzoncie rysuje się sprawa niepodległości Katalonii. Mamy Wielką Brytanię, która przez najbliższe lata będzie oczywiście członkiem Unii Europejskiej, ale im bliżej wyjścia, tym bardziej sytuacja może się komplikować. Unia jednak, jako ciało, instytucja ekonomiczna, finansowa, funkcjonuje. Raz w miesiącu zbierają się ministrowie, raz w tygodniu – grupy robocze; bez przeszkód odbywa się przepływ towarów, wiele krajów ma w tej chwili niezły wzrost gospodarczy. Bo kryzys w strefie euro dotyczy tylko kilku państw. Strefa euro liczy dzisiaj 19 krajów. Z 10 państw, które weszły do Unii z nami w 2004 r., siedem jest członkami strefy euro. – I nikomu na Słowacji czy w Estonii do głowy nie przyjdzie, żeby pozbyć się euro. Dostrzegają zalety tego systemu. Unia Europejska dalej jest pierwszą światową potęgą handlową. Ma więc potencjał. Istnieje jednak wiele zagrożeń. Wreszcie – brakuje zgodności, w którym kierunku Unia ma iść dalej. Ale ze względu na sytuację wewnętrzną niektórych państw, a nie z powodu problemów w samej Unii! Nie wiemy, jak potoczą się sprawy we Francji, czy populizm, który reprezentuje pani Le Pen, osiągnie jakąś masę krytyczną ważącą w polityce Francji. Będą też wybory w Niemczech. Juncker mówił również, że Europa nie może reagować na kryzysy, tylko musi zacząć je rozwiązywać. – Pożywką dla populizmu jest niepokój społeczeństw o ich bezpieczeństwo – i fizyczne, i granic, i ekonomiczne. A także sprawa nierówności. Nieprzypadkowo w przemówieniu inauguracyjnym premier Wielkiej Brytanii Theresa May na wstępie powiedziała, że zajmie się sprawą nierówności społecznych i zatrudnienia dla młodzieży. Nie mówiła natomiast, że powodem Brexitu była polityka Unii Europejskiej. Że Unia zmierzała do federacji… – Unia nie zmierza do federacji, mówienie o tym to sztuczny problem. Juncker powiedział wyraźnie, że Unia nigdy nie stanie się jednym krajem. Że opiera się na współpracy państw narodowych i nikt nie zamierza w państwa narodowe uderzać ani prowadzić do konfliktu z poszczególnymi krajami. Choć część uprawnień przekazano na szczebel ponadnarodowy – i dobrze! Nawiasem mówiąc, dużą rolę odegrali w tym Brytyjczycy. Utworzenie jednolitego rynku wiązało się np. z zapewnieniem warunków










