Czerwona miedź pali się zielono

Czerwona miedź pali się zielono

Co czwarty pracownik Huty Cedynia pracuje tu od początku jej istnienia Wózek widłowy wstawił do windy kolejną dwutonową porcję katod. Błyskawicznie wjechały 15 m w górę, do pieca. I już inż. Zdzisław Bartnik, kierownik działu technologii, pokazuje mi je na ekranie telewizora – wystające z piecowego otworu. Po chwili piec pochłania całą porcję, a pod windę podjeżdża wózek z następnym ładunkiem. Cedynia przerabia na walcówkę miedziane katody z dwóch hut KGHM – Głogowa i Legnicy. Codziennie około 1000 ton. Z górnego podestu widać żywy strumień miedzi, płynący w kierunku 70-metrowego ciągu urządzeń, które biegną przez całą halę. W nowoczesnym ciągłym procesie łączą się w jeden trzy etapy: topienie, odlewanie i walcowanie miedzi. Wszystko jest sterowane elektronicznie. Zamontowane w sterowni urządzenie japońskiej firmy Yokogawa porównują tutaj do EKG serca. Dzięki niemu można odczytać „życiowe” parametry procesu: ilość gazu, temperaturę pasma i odlewu. Sanatorium? Huta Miedzi Cedynia – mieszcząca się niedaleko wsi Orsk – miała być trzecią hutą zespołu przedsiębiorstw stanowiących w całości KGHM Polska Miedź SA. Jednak ćwierć wieku temu postanowiono, że w ciągu produkcyjnym zagłębia miedziowego Cedynia będzie zakładem przetwórstwa miedzi. Ale nazwa huta pozostała. Wówczas jeszcze huty emitowały groźne dla otoczenia dymy niszczące naturę. Nikt nie przewidywał zmiany i nawet śpiewano o dymiących kominach. Parędziesiąt kilometrów stąd znajdowała się Huta Głogów, a wokół niej wymierające lasy. Dlatego Cedynię nazywano z przekąsem sanatorium. Wokół niej lasy były zielone. Dziś, od kiedy przemysł miedziowy zniknął z listy trucicieli, huty otaczają młode lasy, a pomiędzy budynkami ptaki wiją gniazda. Nazwa sanatorium – używana już rzadko – pozostała jako dowód zmian podporządkowanych ochronie środowiska. Małe oszczędności – duże straty Pierwszym etapem przeróbki katod w walcówkę jest ich topienie w piecu szybowym Asarco. Stopiona miedź ma temperaturę 1140 st. C. Z otworów po bokach rynny wydobywają się płomienie o żywej zielonej barwy. To gaz długimi jęzorami ogrzewa płynącą w rynnie miedź i w kontakcie z nią nabiera tego magicznego koloru. Drugi etap to odlewanie miedzianego pasma o przekroju 120 x 60 mm na maszynie odlewniczej w sposób ciągły. Następnie walce 16 walcarek ściskając gorącą sztabę, przetworzą ją na końcu procesu w drut o średnicy 8 mm. W tym, jak się to robi, tkwi tajemnica najnowocześniejszych urządzeń. Ćwierć wieku wstecz był to czwarty w świecie tak nowoczesny ciąg walcowniczy. Dziś takich urządzeń jest w ogólnoświatowym przemyśle miedziowym nie więcej niż 30. I wciąż są najnowocześniejsze, bo nikt nie wymyślił niczego lepszego. Owa tajemnica to zgranie prędkości poszczególnych podprocesów. Jeśli na początku sztaba przesuwa się z szybkością 12 m na minutę, to drut o temperaturze 60 st. – końcowy efekt – pędzi z szybkością 25 m na sekundę. Na każdym etapie ta szybkość się zwiększa, temperatura się zmniejsza – jaka musi być synchronizacja tych zmian, żeby przez 23 godziny na dobę praca szła nieprzerwanie. 24. godzina poświęcona jest wymianie elementów – specjalnych taśm i łańcuchów przesuwających odlewaną i walcowaną miedź oraz potężnych walców pracujących pod wielotonowym naciskiem. – Oczywiście, że maszyna mogłaby pracować bez dość kosztownej codziennej wymiany elementów i ich regeneracji. Ale wieloletnie doświadczenie nauczyło nas, że znacznie droższe jest nieplanowane zatrzymywanie ciągu i usuwanie przyczyn awarii – mówi inż. Bortnik. Huta to ludzie, a potem maszyny Inż. Zdzisław Bortnik jest jednym z pionierów w Cedyni. Przyszedł do pracy razem z obecnym dyrektorem naczelnym, inż. Zygmuntem Woźnym. Jego wiedza opiera się na dwóch specjalnościach. Najpierw skończył technikum chemiczne, a potem elektronikę na Politechnice Wrocławskiej. Te dwie dziedziny uzupełniają się i obie przydają się w pracy. Z jego działu wychodzą nowe rozwiązania technologiczne. – Teraz – mówi – pracujemy nad emulsją syntetyczną o większej żywotności, nie trzeba by jej było tak często wymieniać, a walcówka byłaby lepszej jakości. Za szeregiem maszyn znajduje się przeszklone pomieszczenie. To laboratorium sprawdzające, czy walcówka na końcu procesu jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 21/2004

Kategorie: Kraj